Jak niedwuznacznie wynika z przekazanego dziennikarzom Do Rzeczy przez niezidentyfikowane specsłużby nagrania, za czasów wodzowania Ryżego Donka polskie służby specjalne zorganizowały prowokację podpalając w trakcie Marszu Niepodległości budkę strażnika sowieckiej ambasady. O czyn ten oskarżono następnie opozycję, współpracując przy tym z kacapami, którzy ustami czynownika z parlamentarnej komisji SZ ichniego Sowietu oświadczyli: "Ten oburzający dla dużego państwa europejskiego wybryk, przekształcający Polskę z wpływowego członka Unii Europejskiej w kraj Trzeciego Świata, został, jeśli nie bezpośrednio, to pośrednio zainicjowany przez panów z partii Jarosława Kaczyńskiego."
Teraz wyszło szydło z worka, a osoba rzeczywistego sprawcy zaskoczyła chyba tylko skrajnie naiwnych. A dla mnie w calej tej sprawie najbardziej zdumiewające jest, jakie pokłady Waryactwa i Qrestwa Umysłowego drzemać muszą w tych wszystkich politycznych kibolach, którzy mimo ewidentnych dowodów na przestępczą działalnosć wciąż popierają pełoską bandę kryminalistów.
Trzeba POwców i komuchów gnoić i piętnować bez pardonu. Wszędzie! W sklepie, na ulicy, przy kawie i wódce, nawet w publicznym sraczu. Niech nigdzie nie mają spokoju. To nie brak tolerancji. Po prostu lekcja dydaktyki.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo