Umieszczam list ten tutaj, gdyż miałem kłopoty techniczne z wpisem pod blogiem Pana Lisickiego.
Szanowny Panie Redaktorze,
pisze Pan (http://blog.rp.pl/blog/2007/06/23/pawel-lisicki-premier-kaczynski-liczy-polakow): „Wszakże również argument historyczny ma swoje ograniczenia. Wykorzystywany zbyt często i obcesowo, przestaje przekonywać i budzi śmieszność.“ Co do zasady zgadzam się z tym twierdzeniem. Istnieje jednak inna metoda. Argument historyczny staje się prawdą codzienną i to ogólnie znaną. Swoje wywody na ten temat pozwolę sobie zawężyć do Niemiec, gdyż krytyka dotycząca słów premiera Jarosława Kaczyńskiego - gdyby nie wojna, ludność Polski liczyłaby obecnie 66 milionów, - była i jest tutaj bardzo ostra. W dzisiejszej „Bild“ (23.06.2007) starszej siostrze „Faktu“ znajduje się na drugiej stronie artykuł oraz wywiad z premierem Bawarii Edmundem Stoiber dotyczący tego tematu pt. „Stoiber ostrzega Polskę przed izolacją“.
W Niemczech istnieją dwa tematy, które są prawdą codzienną i to ogólnie znaną. Pierwszy to „Holocaust“, drugi niestety to „Wypędzenia“ Niemców (głównie przez Polaków). Wczoraj pytano mnie, czy wiem ilu Niemców zginęło w wyniku wypędzeń dokonanych przez Polaków, z podtekstem, iż liczba obywateli niemieckich byłaby większa niż dzisiaj.
Trzecim tematem tzw. prawdą codzienną mogłyby być „Stosunki polsko-niemieckie“ ze szczególnym uwzględnieniem II wojny światowej. Nie stanie się to samo. Pomóc mogłoby w tym „Polskie Centrum“ w Berlinie ulokowane zaraz obok pomnika „Holocaustu“. W tym duchu na Pańskim blogu pisze pan Michał Tyrpa: „Byłoby dobrze, gdyby redaktorzy najbardziej opiniotwórczych polskich gazet z mniejszym lękiem podchodzili do pewnych tematów.Być może wtedy polscy premierzy nie musieliby instrumentalnie traktować podobnych argumentów. Być może wtedy światowa opinia publiczna nie musiałaby się tak bardzo dziwić.“
Wbrew ogólnemu przeświadczeniu Polska może sobie pozwolić finansowo na „Polskie Centrum“ w Berlinie. Na Kurfuerstenstrasse w Berlinie znajduje się polska niezabudowana nieruchomość po polskiej ambasadzie. Obecnie korzystają z niej prostytutki (nie mylić z byłym budynkiem polskiej ambasady na ulicy „Unter den Linden“ zaraz koło Bramy Brandenburskiej, który od wielu lat straszy swoim wyludnionym wyglądem). Senat Berlina na pewno zgodziłby się zamienić nieruchomość na Kurfuerstenstrasse na inną obok pomnika Holocaustu. W „Polskim Centrum“ powinno się umieścić nie tylko informacje na temat stosunków polsko-niemieckich, ale stworzyć również miejsce spotkań dla młodzieży z całego świata (może z możliwością tanich noclegów w centrum Berlina). To są ambasadorzy sprawy polskiej w przyszłości.
W Niemczech często mówi się o tzw. pojednaniu na wzór pojednania niemiecko-francuskiego. Pada wtedy pytanie, dlaczego jest to niemożliwe w stosunkach polsko-niemieckich. Wypowiadanie takich stwierdzeń przez niemieckie elity wynika zwłaszcza z braku wiedzy. Niemieccy dziennikarze i politycy nie mają prawie żadnych wiadomości na temat tego, że wojna z Francją odbywała się w inny sposób niż wojna z Polską. Przede wszystkim we Francji nie było "podludzi". I jeżeli z tego sobie nie zdamy sprawy, to będziemy mówili "obok siebie". Przykładem tego jest fakt, że Przewodniczący Parlamentu Europejskiego Poettering udaje się 18 sierpnia tego roku na "Dzień Stron Ojczystych"; to na pewno nie służy stosunkom polsko-niemieckim. I polscy europarlamentarzyści dali temu wyraz, kierując list do Hansa-Gerta Poetteringa. Tymczasem Poettering stwierdził, że jego zadaniem jako polityka jest prezentacja własnego punktu widzenia przed ważnymi organizacjami. Miał tu na myśli Związek Wypędzonych. Jeżeli Związek Wypędzonych jest teraz ważną organizacją w Europie, to mamy poważny problem. I faktycznie konieczna jest jeszcze ciężka praca nad pojednaniem. „Polskie Centrum“ w Berlinie na pewno to ułatwi.
Stefan Hambura, Berlin
zajmuje się stosunkami polsko-niemieckimi oraz prawem wspólnotowo-unijnym tzw. prawem europejskim
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka