Pamiętacie jak rząd i opozycja (w tym akurat zgodni) protestowali przeciwko budowie gazociągu North (obecnie Nord) Stream? I to bez względu na to, kto był akurat w rządzie, a kto w opozycji. Bo to polityczna inwestycja, gdyż omija Polskę? Pisałem wówczas, że właśnie z tego powodu ten gazociąg powstanie – bo tak, jak my chcemy dywersyfikacji źródeł zaopatrzenia w gaz, tak Rosjanie chcą dywersyfikacji dróg jego przesyłu i dlatego nie chcą, żeby wszystkie ich gazociągi biegły przez Ukrainę i/lub Polskę. A jak już powstanie, to Rosjanie będą gotowi rozmawiać o budowie drugiej nitki Jamału. No i właśnie zaczęli rozmowy. Ale gdzie tam! Drugiej nitki Jamału to my nie pozwolimy im wybudować przez Polskę. Bo to nasza ziemia. I tu akurat możemy postawić na swoim – inaczej niż w przypadku gazociągu pod dnem Bałtyku, który nasz nie jest. Że to jakaś totalna niekonsekwencja? Przecież druga, zaraz po głupocie, cecha większości naszych polityków. Wanda to co prawda Niemca nie chciała i wolała się utopić, ale Ruska to by nie chciała na pewno jeszcze bardziej.
PiS, podzielony aktualnie na PiS i Solidarną Polskę, w dowód uznania dla Ministra Budzanowskiego, już zapowiedziały wniosek o jego odwołanie – co jest najlepszym sposobem na przedłużenie misji Pana Ministra w rządzie, bo co, jak co, ale na wniosek Kaczyńskiego, to Tusk nie pozwoli przecież Budzanowskiego odwołać.
Przy okazji jednak słowa uznania dla polityki odpolityczniania rad nadzorczych i zarządów spółek Skarbu Państwa. Skoro ani Premier, ani jego Minister nie wiedzieli co się w tych spółkach dzieje, to znaczy że zasady corporate governance są należycie przestrzegane. A ci wszyscy prezesi, którzy się na Wspólnej (nie mylić z serialem) codziennie przewalają, to po prostu na kawkę do Pana Ministra wpadają porozmawiać o anomaliach pogodowych.
Inne tematy w dziale Polityka