O proteście posła nowogródzkiego Tadeusza Reytana wszyscy wiedzą. Wcześniejszy o pięć lat protest posła kościerskiego, może dlatego, że równie nieskuteczny a dużo mniej malowniczy, poszedł w zapomnienie, więc warto go dziś przypomnieć.
Sejm ten rozpoczął się 5 października 1767 roku w zbrojnej asyście otaczających Warszawę wojsk moskiewskich. Wcześniej posłów wybierano na sejmikach obradujących przeważnie w podobnych warunkach, bo poseł Nikołaj Repnin rozkazał oddziałom Piotra Kreczetnikowa otaczać kościoły i inne miejsca obrad, by sterroryzowana szlachta bez protestu wybierała kandydatów wskazanych przez Rosjan lub ich kanalie. Wymuszano też uchwalanie instrukcji poselskich z żądaniem zawarcia traktatu gwarancyjnego z Rosją i równouprawnienia innowierców, ale też „przywrócenia swobód szlacheckich”, więc konfederacja radomska uznała szarogęszące się w Rzeczpospolitej wojska rosyjskie za „posiłkowe i prawdziwie Narodowi pomocne”.
W drugim tygodniu obrad Sejmu, nocą z 13 na 14 października rosyjscy żołnierze porwali i wywieźli do Kaługi trzech senatorów (52-letniego biskupa krakowskiego Kajetana Sołtyka, 65-letniego biskupa kijowskiego Józefa Jędrzeja Załuskiego i 61-letniego hetmana polnego koronnego Wacława Rzewuskiego) oraz syna tego ostatniego, 24-letniego posła podolskiego Seweryna Rzewuskiego. Sterroryzowany tym aktem Sejm niezwłocznie podjął uchwałę o równouprawnieniu innowierców. Powołał też – w składzie wskazanym przez Repnina – 71-osobową delegację, której udzielił pełnomocnictw do pertraktowania z moskiewskim posłem.
26 lutego 1768 roku Sejm uchwalił przygotowane przez delegację „prawa kardynalne” i inne ustawy, a jako gwarantkę ich realizacji wskazał carycę Katarzynę. Tym samym Rzeczpospolita już nie tylko faktycznie, ale także de iure stawała się rosyjskim protektoratem.
Jeden tylko poseł powiedział obcej przemocy: nie!
Dokładnie 250 lat temu przeciwko porwaniu i uwięzieniu senatorów oraz przeciwko terroryzowaniu Sejmu przez Moskali samotnie zaprotestował 21-letni Józef Wybicki, rok wcześniej wybrany posłem na Sejm z okręgu kościerskiego na Pomorzu. Choć wiedział, że sejm jest skonfederowany, więc liberum veto nieskuteczne, mówił:
Ponieważ, Książę Marszałku, nie dajesz mi głosu przeciw prawu, którego nic zmazać nie potrafi, a które posłowi wolnemu mówić pozwala na każdym sejmie, przymawiam się więc najmniej, iż gdy zwróconych na łono senatu uwięzionych senatorów i do stanu rycerskiego przywróconego nie widzę posła, nie widzę wolnego sejmu, ale widzę tylko gwałt i przemoc moskiewską, przeciwko tej więc się protestuje…
Nikt nie odważył się go poprzeć. Król natychmiast odroczył sesję. Wybicki przez kilka dni ukrywał się w Warszawie.
5 marca, wymijając moskiewskie kordony, wyjechał ze stolicy do Piotrkowa Trybunalskiego (gdzie wprawdzie wpisał treść swej mowy do akt urzędowych, ale tuż po jego wyjeździe marszałek trybunału Konstanty Bniński wykreśli ją z akt) a potem aż na Spisz (gdzie wreszcie zarejestrował swój manifest w aktach kapituły spiskiej). Po czym ze Spiszu przez Kraków i Lwów w przebraniu ekonoma przedostał się do Baru, gdzie parę dni po jego sejmowym proteście zawiązała się konfederacja barska w obronie wiary katolickiej i niepodległości.
Po upadku konfederacji, pierwszym rozbiorze i proteście Reytana posłował jeszcze Wybicki na sejmy, w tym na Sejm Czteroletni, brał też udział w powstaniach narodowych, a 29 lat po swym samotnym sejmowym proteście napisał w dalekiej Italii Mazurek Dąbrowskiego, który stanie się naszym hymnem narodowym.
66 lat, czyli już - dzięki PiS - w wieku uprawniającym do emerytury, ale jeszcze nie składam broni, pracuję, piszę, liczę itd.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura