Postanowiłem zachęcić kolegów z pracy do przeczytania ponad 500-stronicowej "Przyszłości paliw kopalnych"...
Książkę (z wiele obiecującym podtytułem "Dlaczego rozwój i dobrobyt ludzkości wymagają dalszego wykorzystywania ropy naftowej, węgla i gazu ziemnego") przeczytałem, gdy jeszcze nie było jasne, czy wybory w USA wygrają zwolennicy czy przeciwnicy tez prezentowanych przez autora.
- Napisz recenzję - zachęcała koleżanka z pracy.
Napisałem dwie, bo wprawdzie stawiałem na wygraną Donalda Trumpa, ale musiałem też mieć przygotowany tekst na wypadek zwycięstwa pani Harris.
- O czym teraz piszesz? - spytała Żona.
- O książce Epsteina.
- Mam nadzieję, że nie tego Epsteina!?
- Nie. Oczywiście że nie tego... Niejednemu psu Burek.
*
Zmiana warty w Waszyngtonie wpłynie też na Polskę i inne państwa. Kto chce przewidzieć, dokąd powędruje po 20 stycznia amerykańska polityka w zakresie wydobywania, wykorzystywania i eksportu surowców energetycznych oraz energii, klimatu i innych pokrewnych kwestii, niech sięgnie po „Przyszłość paliw kopalnych” amerykańskiego analityka, publicysty i – choć on broni się przed opatrywaniem go tą etykietką – skutecznego lobbysty Alexa Epsteina.
W przedstawione tam ramy sporów o kierunki polityki surowcowej, energetycznej i klimatycznej wpisali się wszyscy ubiegający się o klucze do Białego Domu – także wtedy, gdy te ważne tematy spychała na drugi plan codzienna porcja przedwyborczych jatek.
Nie streszczam, co w tych kwestiach robili i deklarowali prezydent Joe Biden i wiceprezydent Kamala Harris, bo po 5 listopada jest to już bezprzedmiotowe.
Natomiast były i przyszły prezydent Donald Trump wrócił w czasie kampanii do miłego uchu republikanów (oraz każdego gazownika, nafciarza i górnika) sloganu „Drill, baby, drill”, 16 lat temu trwale wprowadzonego do języka polityki przez gubernator Sarę Palin. Trump zapowiedział porzucenie „ekologicznych utopii” i ponowne wycofanie USA z dławiących nie tylko amerykańską gospodarkę ograniczeń wynikających z przestrzegania klimatycznego Porozumienia Paryskiego z 2015 roku. Obiecał przyspieszenie rozwoju gospodarki dzięki zniesieniu ograniczeń utrudniających wydobywanie i eksport paliw kopalnych - w tym np. gazu w postaci LNG do Terminalu LNG im. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Świnoujściu - oraz zaprzestanie kosztownego wspierania „cwaniaków od wiatraków” i obniżenie cen energii. Wszystkie te postulaty już 2 lata temu przedstawiał, uzasadniał i promował w prezentowanej tu książce Alex Epstein.
Donald Trump obiecał też, że jako prezydent ujawni „listę klientów Epsteina”. Ale że niejednemu psu Burek a niejednemu Amerykaninowi Epstein, więc wypada wyjaśnić, iż mówił o klientach nie analityka Alexa, lecz miliardera Jeffreya. Ten drugi, swoiście rozumiejąc slogan „Drill, baby, drill”, goszczonym na swej prywatnej wyspie celebrytom ułatwiał wiercenia – tyle że nie w poszukiwaniu ropy czy gazu, lecz w żywym towarze. Sutener bogaczy tak dużo wiedział o brudach swoich klientów, że nikogo nie zdziwiło, gdy 5 lat temu strażnicy więzienni znaleźli go gustownie powieszonego w pilnowanej przez nich celi – co trwale uniemożliwiło mu składanie zeznań, obciążających setki wpływowych rozpustników. Których listą FBI dysponuje... Tyle, że do tej pory jej nie ujawniała…
Wracając do tematu, to jest do książki nie tego Epsteina od „listy klientów” (bo on do pisania książek nie miał głowy), lecz tego od paliw kopalnych… Otóż trzeba ostrzec, że dla tych czytelników, którzy od lat bezrefleksyjnie powtarzają mantry o zastępowaniu atomu wiatrakami, o śladzie węglowym, o polityce klimatycznej, o zastępowaniu gazu ziemnego wodorem i – w skrajnej wersji –odesłaniu paliw kopalnych na śmietnik historii, będzie to książka obrazoburcza.
Alex Epstein poddaje uważnej analizie założenia, na których ufundowano dogmaty ekologicznych pseudoreligii i zestawia pracowicie zebrane argumenty „za” i „przeciw”, by dojść do konkluzji skrótowo przedstawionych już w tytułach rozdziałów.
Wbrew temu, co można przeczytać o autorze w amerykańskiej Wikipedii, nie jest on denialistą klimatycznym, bo do badanych, analizowanych i opisywanych zagadnień podchodzi z otwartą głową i z kalkulatorem w dłoni. Zachęca, by bezstronnie porównywać efektywność kosztową różnych form produkowania energii i proponuje, by nie wikłać się w jałowe ideologiczne spory, lecz ustalać nowe ramy dialogu. Na przykład postuluje, by zamiast myśleć, mówić i pisać tylko o tym, jak bardzo szkodliwe dla przyszłego klimatu jest używanie paliw kopalnych, zestawiać potencjalne szkody z korzyściami, jakie mieliśmy, mamy i będziemy mieli z wykorzystywania ropy, gazu i węgla – także dla radzenia sobie z zagrożeniami natury klimatycznej. A potem sporządzić bilans zysków i strat. To niegłupia propozycja. Także dla Polski.
*
Dzień po wyborach druga recenzja - ta napisana na wypadek zwycięstwa pani Harris - zakończyła swój żywot w niszczarce.
*
11 dni po wyborach prezydent elekt ogłosił, że sekretarzem energii w jego rządzie zostanie przedsiębiorca Chris Wright (ur. 1965), którego wypowiedziami z paru ostatnich lat („nie ma żadnego kryzysu klimatycznego"; "nie jesteśmy w trakcie transformacji energetycznej”; ruch klimatyczny na całym świecie „upada pod własnym ciężarem”) można straszyć ostatnie pokolenie ekologów, gdyby ktoś nie miał nic lepszego do roboty.
Wright znany jest też m.in. z tego, że 5 lat temu wypił przed kamerami szklaneczkę płynu używanego do szczelinowania hydraulicznego złóż gazu łupkowego [link do filmu], by odeprzeć zarzuty ekologów, twierdzących że płyn ten jest szkodliwy dla gleby, roślin, zwierząt i ludzi na terenach gazonośnych.
Przywołane tu fragmenty jego wypowiedzi znalazłem dzięki anglojęzycznej Wikipedii, bo polska wprawdzie podaje biogramy aż trzech Chrisów Wrightów, ale nie tego który ma zostać sekretarzem energii najważniejszego z mocarstw, lecz australijskiego pływaka (ur. 1988) i dwóch amerykańskich koszykarzy (ur. 1988 i ur. 1989)... Sapienti sat.
#
Przyszłość paliw kopalnych : dlaczego rozwój i dobrobyt ludzkości wymagają dalszego wykorzystywania ropy naftowej, węgla i gazu ziemnego / Alex Epstein ; przekład: Stanisław Wójtowicz ; 2023. Wrocław : Freedom Publishing
66 lat, czyli już - dzięki PiS - w wieku uprawniającym do emerytury, ale jeszcze nie składam broni, pracuję, piszę, liczę itd.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Gospodarka