Czym kierują się ustawodawcy, wprowadzając obowiązujące powszechnie przepisy? Komu chcą „zrobić dobrze”? Jakie cele pragną osiągnąć? Wszystko jest w porządku kiedy da się powyższe jasno określić, dobrze również gdy przepisy są proste i zrozumiałe, nie zostawiające pola do różnorodnych interpretacji.
Mamy dziś pierwszą niedzielę „bez handlu”, nie uważam aby świat miał się z tego powodu zawalić, raczej nie ziszczą się kasandryczne wizje o zwolnieniach i wielkich stratach. Sadzę że równie nieprawdziwe są informacje o tym, że zakaz handlu w niedzielę pozostanie bez wpływu na pracę i obroty sklepów. W wielu krajach niedziele są wolne i wszystko jakoś dobre funkcjonuje. Nie mniej jednak wrócę do początków niniejszego wpisu – o co chodziło prawodawcom i jak to się ma do rzeczywistości?
Od wielu już lat w naszym kraju funkcjonuje pojęcie weekendu, które oznacza dwa dni wolne, a nie tylko niedzielę, daje on możliwość odpoczynku, spędzenia czasu z rodziną, krótkiego wyjazdu itd. W Polsce również od lat funkcjonuje pięciodniowy tydzień pracy, nawet osoby pracujące w dni dla większości wolne rozliczane są w systemie pięciodniowym i mają dwa dni wolne w miesiącu (czasem jest to rozliczane w ciągu kwartału). Dla większości z nich problemem nie jest przyjście do pracy w sobotę czy niedzielę, a fakt, że rzadko mają dwa dni wolne pod rząd. Po co było wprowadzać skomplikowane przepisy o wolnych niedzielach, obejmujące tylko część osób pracujących i ustanawiające mnóstwo wyjątków, które jak wiadomo będą prowadzić do kombinacji oraz uznaniowości urzędników? Można to było załatwić prosto, kilkuzdaniową poprawką do prawa pracy.
Dwa punkty:
1. Każda osoba świadcząc pracę ma zagwarantowane przynajmniej dwa wolne weekendy w miesiącu – załatwia wszystko, wszystkie grupy zawodowe od pracowników handlu (również tych, których obecna ustawa nie obejmuje), po dziennikarzy, policjantów itd. Jednocześnie daje pracowników dwa dni wolne pod rząd, a nie tylko jeden.
2. Praca w soboty i niedziele jest wynagradzana ze 100% dodatkiem – w istotny sposób rekompensuje pracę w weekendy.
Koniec, nic więcej nie trzeba. Pracownicy zadowoleni, pracodawcy mniej ale dadzą radę, klienci mogą robić zakupy, brak kombinacji itd.
Tylko czy w świadomości polityków i ważnych działaczy związkowych można stanowić prawo, które w kilku zdaniach, w prosty sposób załatwia sprawę? Przecież tylko długie i skomplikowane elaboraty (często niestety bez większego sensu) podkreślają wagę słów, a co za tym idzie osób je wypowiadających.
I już na sam koniec drobna ironia, pracownicy Państwowej Inspekcji Pracy pracują i w najbliższym czasie będą pracować w niedzielę aby kontrolować czy pracownicy sklepów nie pracują w niedzielę.
Inne tematy w dziale Gospodarka