gschab gschab
1076
BLOG

Barak Obama z gospodarską wizytą

gschab gschab Polityka Obserwuj notkę 24

 

Cóż uczynili nasi politycy, czym zabłysła nasza dyplomacja, że skłoniła do przyjazdu do Polski najpotężniejszego polityka świata (a przynajmniej taka panuje o amerykańskich prezydentach opinia)? Czemu ma ta wizyta służyć i co dzięki niej możemy uzyskać?

Poza możliwością zrobienia sobie fotki z prezydentem USA, wizyta powinna przynosić jakieś wymierne korzyści, dać Polsce i Polakom dowód na to, że tak silnie deklarowana przyjaźń między naszymi krajami jest czymś więcej niż tylko pokazowym działaniem mającym na celu popisywanie się przywódców przed rodakami (i chodzi tu o Polaków, gdyż dla Amerykanów nasz kraj jest jak gminna droga o piętnastej kolejności odśnieżania).

Zaczynimy od tego czym, na arenie międzynarodowej, są Stany Zjednoczone? – to bardziej wpojone w umysły całego świata pojęcie niż konkretny byt. Najpotężniejsza i najnowocześniejsza armia, z którą nie może równać się wojsko jakiegokolwiek innego kraju, armia dobitnie pokazująca wszystkim, że ma „argumenty” i nie zawaha się ich użyć. Jednocześnie USA to kraj którego wyniki gospodarcze rzutują na cały świat, kichnięcie na Wall Street kończy się burzą na innych rynkach. Lecz to nie koniec, dolar amerykański ciągle pozostaje pewną walutą, w której dokonywane są tysiące transakcji i która stanowi sporą część oszczędności mieszkańców wielu krajów. To również kraj, który z zarozumiałością godną dyktatora, uznaje swój system wartości tzw. pax americana, za najlepszy na świecie i w jego obronie gotów jest użyć najpotężniejszej na świecie armii. Zrozumiała, gdyż oparta na historii ostatnich kilkudziesięciu lat, jest  mania wielkości, jaką USA prezentują wobec innych, ma ona jednak coraz słabsze podstawy. Jednocząca się Europa (z kłopotami ale proces wydaje się nieodwracalny, co najwyżej mogą nastąpić pewne korekty) ze swoim potencjałem ekonomicznym już stanowi dużą konkurencje dla gospodarki amerykańskiej, a zacieśnienie współpracy krajów UE w kwestii wojskowości stworzy za jakiś czas przeciwwagę dla armii amerykańskiej. Wyrastające w Azji dwie potęgi – Chiny i Indie już teraz (na razie głównie Chiny) są dyktatorem gospodarki amerykańskiej, kraj ten ma największy na świecie pakiet amerykańskich obligacji skarbowych i może w każdej chwili doprowadzić gospodarkę Stanów Zjednoczonych do (w najlepszym razie) bardzo poważnego kryzysu.

Podsumowując tę krótką i dosyć pobieżna analizę – USA to doskonale uzbrojony kolos na glinianych nogach, któremu ciągle wydaje się, że jest bogiem. To bardzo niebezpieczna mieszanka.

Wróćmy teraz do wizyty Barka Obamy w naszym kraju, jesteśmy jednym z niewielu amerykańskich sojuszników, którzy wspierają politykę USA bezwarunkowo, w zamian za nic nie dające obietnice oraz nic nie kosztujące gesty popieramy  Stany Zjednoczone, bierzemy udział w wojnach, opowiadamy się za pax americana, czasem nawet w przeciwieństwie do naszych europejskich sojuszników. Jesteśmy najlepszym i jednocześnie niestety najgłupszym typem sprzymierzeńca, takim który daje wszystko w imię wątpliwych idei i oprócz tych idei nie dostaje nic. W stosunku do USA jesteśmy drobiazgiem, mało istotnym krajem, mającym znikomy wpływ na światową politykę, jednak możemy być wykorzystywani propagandowo, jako kraj wspierający działania Stanów Zjednoczonych – i tak traktowania jesteśmy.

Konia z rzędem temu, kto potrafi przytoczyć wymierne korzyści jakie nasz kraj uzyskał dzięki wspieraniu polityki USA? Może ktoś potrafi wymienić inwestycje jakie w ramach umowy offsetowej po zakupie F-16 miały być dokonane w Polsce i pokaże, które z nich zostały zrealizowane, a może coś o dozbrojeniu naszej armii w związku udziałem w wojnach, czy też jakieś dofinansowanie, bardzo przecież dla naszego kraju kosztownych kampanii woskowych? Nic konkretnego, jakieś ochłapy na odczepnego i mgliste obietnice. Pisałem w której z poprzednich notek, że jakbyśmy chcieli to prezydent USA byłby w Polsce kilka razy w roku, a i nasi politycy byliby fetowani w Białym Domu, wystarczyłoby się trochę podstawić – przecież wizyty, uśmiechy i uściski dłoni nic nie kosztują i  jeżeli dla samopoczucia Polaków są potrzebne – czemu nie.

Nie potrafiliśmy wykorzystać naszego zaangażowania po stronie Stanów Zjednoczonych w wojnie ze światowym terroryzmem, w wojnie w Iraku licząc na to, że zostaniemy docenieni i przełoży się to na poprawę naszego uzbrojenia, czy na stan gospodarki i że to uzyskamy z wdzięczności, bez wcześniejszych ustaleń i warunków. Kiedy nic się nie żąda to uzyskuje się to co chce, czyli nic, chyba że ktoś za konkrety uznaje uśmiechy, wizyty, gesty – tych jak będziemy chcieli to utrzymamy dużo.

Nie powinniśmy, a nawet nie wolno nam ignorować USA czy też dokonać nagłych zmian w naszej polityce, jednak w trosce o dobrze pojęty polski interes, podstawą naszego międzynarodowego działania powinno być zacieśnianie współpracy z krajami Unii Europejskiej, to tu powinniśmy lokować nasze oczekiwania i  interesy, to w ramach Unii możemy stać się krajem, który będzie traktowany przez Stany Zjednoczone jak partner, a nie mało istotny wasal. Od poklepywania po plecach nie przybędzie nam portfelach, co najwyżej porobia nam się siniaki.

 

Zapraszam wszystkich do głosowania na mój wpis "Proszę więc o dokument, że jestem Polakiem" , który został zgłoszony w kategorii polityka do konkursu na dziennikarza obywatelskiego 2010.

gschab
O mnie gschab

Wielbiciel rocka, piosenek Jacka Kaczmarskiego i żeglarstwa. Sybaryta

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (24)

Inne tematy w dziale Polityka