Wczoraj w telewizji miałem okazję obejrzeć fragmenty filmu „Miasto ruin”. Nie raz widziałem zdjęcia zniszczonej Warszawy, widziałem filmy pokazujące powstanie i późniejszy wygląd stolicy. Całkowite zrównanie miasta z ziemią to były (pomimo zdjęć) tylko słowa, jakaś przerażająca w swojej wymowie ale jednak abstrakcja.
Zajawka pięciominutowego filmu trwała kilkadziesiąt sekund, jednak już ten niewielki fragment pokazuje coś co tylko można było sobie (choć z trudnością) wyobrazić. Skala zniszczeń, prawie brak ocalałych budynków, teren getta zrównany z ziemią i z tego wszystkiego wystająca, górująca na ruinami, dziwnym trafem prawie ocalała katedra. Wszystko to pokazane w spokojny, wręcz lekki sposób z lotu ptaka (punktem odniesienia był lot Liberatora dokonującego zrzutu zaopatrzenia dla powstańczej Warszawy. Mimo gigantycznej skali zniszczeń komputerowa animacja jest tak doskonała, że bez problemu można odnaleźć znajome miejsca, co prawda raczej nie po kształcie budynków lecz układzie ulic i mając jakieś punkty odniesienia ale zawsze. Wręcz niesamowity jest widok starówki obecnie tętniącej życiem z przewalającymi się tłumami turystów i Warszawiaków, wówczas będącej stosem cegieł.
I ta informacja podawana w formie napisu:
Wrzesień 1939 – 1.300.000 mieszkańców
1 sierpnia 1944 – 900.000 mieszkańców
po Powstaniu w ruinach żyło mniej niż 1.000 osób.
Jeden z twórców filmu mówił, iż w historii tylko jedno miasto zostało tak zniszczone, z premedytacją zrównane z ziemią – Kartagina.
Są takie filmy, które trzeba obejrzeć, właśnie od 1 sierpnia będzie dostępny kolejny, który powinien stać się lekturą obowiązkową.
Inne tematy w dziale Kultura