W październiku 1943 roku na konferencji w Moskwie zebrali się najważniejsi członkowie antyhitlerowskiej koalicji. Uczestnikami spotkania byli ministrowie spraw zagranicznych ZSRR, Stanów Zjednoczonych oraz Wielkiej Brytanii a jednym z głównych postanowień konferencji było: „stworzenie systemu bezpieczeństwa powszechnego”. Miesiąc później odbyła się kolejna, bardziej znana konferencja „wielkiej trójki” tym razem w Teheranie. W 1945 Niemcy podpisują kapitulację a w Europie i na świecie powoli narasta obawa o III wojnę światową.Szczęśliwie do takiego konfliktu na razie nie doszło a obawy o „wojnę powszechną” zastąpione zostały „bezprecedensowym stanem bezpieczeństwa” – przynajmniej w naszej części Europy. Narody i społeczeństwa do tej pory funkcjonujące w ramach bloku komunistycznego po upadku Związku Radzieckiego miały okazję do odzyskania świadomości państwowej. Wybór w 1985 roku Michaiła Gorbaczowa na stanowisko sekretarza generalnego partii komunistycznej zwiastował początek zmian. Doprowadziły one m.in. do demontażu i upadku komunizmu w całej Europie Środkowej i Wschodniej a także w republikach azjatyckich. Od każdej reguły można znaleźć wyjątek, tym razem były to Bałkany. Biorąc pod uwagę zróżnicowanie etniczne, narodowościowe i religijne półwyspu, to można dojść do wniosku, że moment w którym spłynie on krwią, był tylko kwestia czasu. Bezpośrednią przyczyną wybuchu I Wojny Światowej był zamach w Sarajewie. Zamordowany tam arcyksiążę Franciszek Ferdynand - austriacki następca tronu, był zwolennikiem przekształcenia dualistycznej monarchii Austro-Węgierskiej w monarchię trialistyczną, obejmującą również państwo jugosłowiańskie (Chorwację, Dalmację, Bośnię i Słowenię). Państwo jugosłowiańskie zajmujące większą część półwyspu bałkańskiego rzeczywiście powstało, ale dopiero w 1946 roku i nie w ramach monarchii Habsburgów, ale jako Federacyjna Ludowa Republika Jugosławii. Powstała w ten sposób federacja zamroziła podziały kulturowo-etniczne społeczeństwa Jugosławii w zamrażarce komunizmu. Koniec epoki „świata dwubiegunowego” i klęska doktryny komunistycznej były jednocześnie początkiem nowego etapu, nowej ery, przełomem od którego można datować okres gdy poszczególne grupy narodowościowe mogą z większą swobodą ubiegać się o prawo do „samostanowienia”. Przełom XX i XXI wieku to czas postępującej globalizacji, nowe technologie, łatwość podróżowania i ideologia wielokulturowości pozwala peryferyjnym do tej pory rejonom świata na dołączenie do globalnej wioski. Dla Europy to czas stabilizacji, względnego spokoju społecznego oraz rozwoju gospodarczego trwającego do dzisiaj. To też okres integracji polityczno-gospodarczej państw Europy Zachodniej w ramach Unii Europejskiej. Obywatele krajów Zachodu żyją w przestrzeni dobrobytu, funkcjonując w ramach państwa opiekuńczego, zapewnia im ono dostęp do bezpłatnej służby zdrowia, edukacji lub innych zdobyczy socjalnych, przywilejów opartych o sprawiedliwość społeczną. Państwo neutralne światopoglądowo, uczulone na propagowanie zasad politycznej poprawności pozwala na bezkolizyjne funkcjonowanie obok siebie rożnych bytów kulturowych, religijnych, obyczajowych. Wolność i powszechny dobrobyt sprawiają że obywatele tych państw na początku XXI wieku nie muszą już wiązać końca z końcem. Tylko kilkanaście procent ludności na świecie może pozwolić sobie na tak ekskluzywne życie. Dziś jednostka oprócz zapewniania sobie i swoim bliskim podstawowych potrzeb może poświęcić czas i energię na sfery dotąd przynależne klasom wyższym - warstwie arystokracji, klasie politycznej. Przeciętna jednostka funkcjonuje w społeczeństwie zupełnie inaczej niż to miało miejsce jeszcze 300 lat temu. Wolność gospodarcza i wzrost świadomości politycznej w konsekwencji przekłada się nie tylko na zainteresowanie światem dookoła jednostki ale na jego kreowanie zależnie od posiadanych celów społecznych a nawet politycznych. W szczególności objawia się to w sferze działania wspólnot lokalnych i samorządu terytorialnego. Nowoczesne państwo i jego klasa polityczna, pozostawia jednostkom większą swobodę działania w każdym aspekcie życia. Pod tym jednym warunkiem że będzie się działać w ramach politycznej poprawności. Inicjatywa wykraczająca poza ten horyzont skazana jest na porażkę. Europa żyjąc traumą II wojny światowej do tej pory spycha na margines wszelkie ruchy i ideologie mające oparcie w nacjonalizmie. Bezpośrednio po ’45 roku w większości krajów europejskich władzę przejęli socjaliści i socjaldemokraci, gdzieniegdzie wspierani przez ruchy komunizujące. Z drugiej strony przeciwwagą dla lewicy stała się chadecja odwołująca się do zasad konserwatywnych, nauki społecznej kościoła katolickiego. Ten podział utrzymuje się do tej pory. Natomiast partie polityczne o programach nacjonalistycznych, narodowych lub zgoła faszystowskich poza nielicznymi przykładami skutecznie spychane były na margines życia politycznego. Ponad sześćdziesięcioletnia dominacja w Europie partii socjalistycznych i „miękkiej chadecji” wykreowała w społeczeństwach określone postawy i nie mam tu na myśli jedynie problemu sekularyzacji lub akceptacji dla „przywilejów” grup „kochających inaczej”. Mieszkańcy państw Europy Zachodniej coraz częściej odcinają się od postaw patriotycznych, związków emocjonalnych i kulturowych z bytem nazywanym w politologii Narodem. To działalność podświadoma wypływająca z przyjmowanych wzorców kulturowych. Takim postawom sprzyja globalizacja, macdonaldyzacji kultury popularnej, dominująca w świecie pozycja języka angielskiego. Są to procesy które sprawiają że świat staje się coraz mniejszy. Migracja ludności i wielokulturowość zgodnie z przyjętą logiką powinna prowadzić do kulturowego zróżnicowania społeczeństw. Nic jednak takiego nie następuje, można wręcz zaobserwować zjawisko zgoła przeciwnie. Świat staje coraz mniejszy i coraz bardziej jednolity kulturowo. To jedynie na pierwszy rzut oka rzecz pozytywna w rzeczywistości to problem. Rozwój, postęp w każdej dziedzinie uzależniony jest od silnej konkurencji, od różnorodności. Gdy na rynku przestaje dochodzić do walki konkurencyjnych podmiotów następuje „stagnacja”. Problem dobrze znany społecznościom krajów wysoko rozwiniętych. Świat takich samych wartości i postaw nie jest inspirujący jest nudny, monotonny. W dłuższej perspektywie prowadzi do kryzysu i upadku cywilizacyjnego. Nie powinno więc dziwić, że powstają mechanizmy obronne. Jednym z nich bez wątpienia jest właśnie szeroko pojęta tendencja do regionalizmów i próba zachowania tożsamości kulturowych na poziomie lokalnym. W Europie ten problem dotyka nie tylko krajów niejednolitych etnicznie gdzie o podział najłatwiej. Tendencje do separatyzmów odzywają się dziś w całej Unii Europejskiej, w tej chwili najbardziej nagłośniony medialnie jest spór o przyszłość Królestwa Belgii i konflikt pomiędzy Flandrią a Walonią. A możliwość podziału tego państwa na dwa oddzielne byty polityczne nie budzi już w nikim przesadnego zdziwienia. Ten problem dotyczy wielu krajów w Europie: Hiszpanii, Włoch, Wysp Brytyjskich a nawet Węgier, Rumunii czy Ukrainy. Nawet w naszym kraju istnieją środowiska polityczne zainteresowane polityczną autonomią Śląska. Gdyby analizować konkretne przypadki ruchów separatystycznych należałoby obiektywnie przyznać że mają one swoje podstawy. Wynikają ze szczególnej historii danego terytorium, tożsamości narodowej, etnicznej, kulturowej, religijnej czy jak w przypadku włoskiego Piemontu względy gospodarcze. Gdy przywołuje się polskość Śląska musi paść nazwisko Wojciecha Kofrantego. Dla Niemców jest on postacią jednoznaczną. W Polsce w okresie „międzywojnia” budził uczucia mieszane nie brakowało opinii oceniających źle tego polityka. Charakterystyczne są jednak słowa Stanisława Mackiewicza: „Kofranty to jedna z najpiękniejszych postaci politycznych naszego życia w pierwszej połowie XX w. a jego imię pozostało i pozostanie na zawsze w pamięci ludu górnośląskiego jako symbol wielkości Polski i zwycięskiej walki z niemczyzną”*. Nie ma się jednak co oszukiwać Śląsk nie zawsze był „polski”, aby to stwierdzić wystarczy przeglądnąć dowolny atlas historyczny Polski. Dlatego też nie dziwi mnie, że Ślązacy szukają swojej własnej tożsamości. Jest to tendencja daleko szersza niż może się wydawać. Należy dodać, że taka tendencja jest daleko niepokojąca. Już teraz można przejechać większą część Europy nie zważając na realnie istniejące granice. Podobnie jak w Stanach Zjednoczonych. I nie mieli racji przeciwnicy akcesji naszego kraju do UE krzyczący: „wczoraj Moskwa dziś Bruksela”. Ojcowie założyciele Unii Europejskiej pełnymi garściami czerpią z doświadczeń Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej. Rządy państw europejskich nastawione są na zacieśnianie procesów integracyjnych w ramach Unii Europejskiej. Regionalne programy unijne, wspieranie określonych obszarów, gros środków rozdzielanych przez organy Unii Europejskiej trafia bezpośrednio do samorządów lokalnych z pominięciem urzędników państwowych szczebla rządowego. Samorządy już nie zwracają się po pieniądze przede wszystkim do władz centralnych państwa polskiego, ale także do instytucji unijnych. To nie jest bez znaczenia nawet dla takiego państwa jak nasze, zdawać by się mogło unitarnego. Owszem w Polsce nie ma głębszych podziałów etnicznych, terytorialnych lub wyznaniowych. Ktoś jednak z niedalekiej przyszłości może zadać pytanie. Po co istnieje rząd w Warszawie skoro większość kluczowych decyzji i tak podejmowana jest w Brukseli? I tu wraca pytanie o to jak powinna wyglądać dalsza integracja Unii Europejskiej. Z pewnością zacieśnianie więzi gospodarczych i liberalizacja poszczególnych sektorów gospodarki na wspólnym rynku jest procesem pożądanym. Tylko czy za integracją stricte gospodarczą powinna podążać również polityczna? Czy celem jest powstanie „europejskiego super-państwa” mającego kształt federacji? Z pewnością zachodzące tendencje do powstawania regionalizmów politycznych sprzyjają idei „super-państwa”. Dzieje się tak ponieważ te procesy prowadzą do osłabienia „państwa narodowego”, bytu który jeśli przestanie być odpowiednio silny i spójny wewnętrznie z łatwością rozpuści się w przestrzeni nowej struktury politycznej pod nazwą Unia Europejska. A im większe państwo tym posiada większy aparat administracyjny i instrumenty kontroli lub nacisku na jednostkę. I nieprawdą jest że nie ma żadnej różnicy kto zbiera od nas podatki... bo im większa jest ta firma która zbiera od nas podatki tym większe prawdopodobieństwo że będzie ona socjalistyczna. Podstawą zdrowej gospodarki są małe firmy rodzinne. Grzegorz Lepianka * St. Mackiewicz (Cat) – Historia Polski od 11 listopada 1918 r. Do 17 września 1939 r.
Polecam e-booka:
Konserwatysta w postkonserwatywnym świecie
https://www.e-bookowo.pl/publicystyka/konserwatysta-w-postkonserwatywnym-swiecie.html
grzegorz.lepianka.interia.pl
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka