Paryski Le Monde ogłosił, że Polska jest ‘latarnią konserwatyzmu'. Nad Sekwaną zdanie zostałoby potraktowane jako najgorsza obelga. Nad Wisłą konserwatyzm nie jest odbierany jednoznacznie negatywnie. Ja osobiście zawsze czuję dumę, gdy jakieś zachodnie pismo zwykle o orientacji mocno lewicowej przypomina Polakom, że najlepiej zrobią, jeśli będą siedzieć cicho. Przy okazji wprowadzając prawa równające małpy, ludzi i homoseksualistów. Polak z natury jest przekorny a wpajany Nam z mlekiem matki ułański romantyzm takie opinie jak te z francuskiego dziennika przyjmuje z największą satysfakcją. Polska Mesjaszem Narodów niosąca kaganek tradycji narodom Europy. W których śmiertelne żniwa zbiera cywilizacja śmierci i dobrobytu. Jeśli Le Monde chcę przekonać Polaków do porzucenia tradycyjnego ciemnogrodu to zaprawdę, źle się do tego zabiera. I całe szczęście. W końcu najwięksi przywódcy końca XX wieku: Ronald Reagan i Margaret Thatcher to konserwatyści. Jacques Chirac przy pani Thatcher wypada bardzo blado a Mitterranda ze względu na litość nie będę porównywał do Reagana. Dlatego jeśli Polska ma czerpać wzorce to od najlepszych. Konserwatyzm wzmocniony wolnorynkowym podejściem do gospodarki zapewnia sukces. Zatem jeśli panowie Kaczyńscy chcą zrobić psikusa europejskim „wykształciuchom" to niech swobodnie męczą się dalej z lustracją a do resortów gospodarczych niech wpuszczą ludzi o normalnych poglądach gospodarczych. Wracając do Paryża trzeba podkreślić, że dziś Francja stoi przed ciekawym wyborem: zrobić kroczek do przodu czy do tyłu. Bez wątpienia jednak ani Sarkozy ani Royal nie są w stanie Francji zmienić i pchnąć z żadnym wyraźnym kierunku. Owszem Sarkozy może próbować nieco uelastycznić gospodarkę i pociąć socjalne przywileje. Jak pokazały jednak ostatnie protesty każdy radykalny krok spotka się z irracjonalnym oporem francuskiej młodzieży. Wychowanej, co gorsza na rewolucyjnych mrzonkach marksistów. Wystarczy iskra a Francja znów stanie w ogniu. Zwycięstwo pani Royal to zachowanie kierunku status quo. Istnieje również możliwość, że do gry włączą się jeszcze François Bayrou i może Jean-Marie Le Pen. Policzmy po kolei: centrysta, socjalistka, chadek zwolennik powstania ‘Stanów Zjednoczonych Europy' oraz nacjonalista. Tak wygląda scena polityczna w kraju Bastiata i de Tocquevilla. A dziennikarze „Mondu" niech lepiej nie przeginają, bo kto wie, kiedy Polsce znów przyjdzie ratować Europę przed islamskimi najeźdźcami.
Polecam e-booka:
Konserwatysta w postkonserwatywnym świecie
https://www.e-bookowo.pl/publicystyka/konserwatysta-w-postkonserwatywnym-swiecie.html
grzegorz.lepianka.interia.pl
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka