Wildstein i tak wkrótce poleci

Co jakiś czas dowiadujemy się że „Wildstein wkrótce poleci”, na razie nic z tych zapowiedzi nie wynika, podkreślam „na razie”, bo na szefa Publicznej Telewizji już dawno zagięli parol dwaj wicepremierzy a i Kaczyńscy przecież za Wildsteina umierać nie będą. Prędzej czy później i tak odejdzie. Redakcji, które zechcą go zatrudnić jest, co najmniej kilka, nie ma kłopotu. Jest przecież świetnym, wyrazisty publicystą, który zawsze z łatwością znajdzie nową robotę. Egoistycznie życzyłbym sobie, aby nastąpiło to możliwie szybko, dyskusje z udziałem Wildsteina zawsze są ciekawsze niż bez niego, tym bardziej, że Publicznej Telewizji i tak nie zmieni. No właśnie: Publicznej! Czy można zmienić firmę, którą się kieruje jednoczenie nie ma mając nad nią kontroli? Można jedynie posłusznie wykonywać powierzone zadania, administrować nigdy kierować. Zadanie ulepszenia, naprawienia Publicznej Telewizji niejako z założenia jest pozbawione sensu a jeszcze próby uczynienia z niej niezależnego medium? Rzecz to niewykonalna. Bo po cóż się trudzić skoro natychmiast z nadejściem nowego kierownictwa firma wraca na sprawdzone tory partyjnej gadzinówki. Stefan Kisielewski taką sytuację nazywał mieszaniem herbaty bez dodania cukru. Owszem można robić zamieszczanie i to odbywa się z każdą kolejną kadencją władz TVP. Zmienia się ludzi, programy, założenia. Tylko misja zawsze pozostaje ta sama: „dobrze służyć aktualnej ekipie”.