Pani kierowniczko czy ja pale? Ja pale cały czas, bez przerwy!
Te słowa pracownika kotłowni odpalającego papierosa od papierosa wypowiedziane do słuchawki w tym właśnie budynku przeszły już do historii nie tylko kinematografii krajowej. Podobnie jak wymiana grzeczności z klientem meliny przez niego prowadzonej w tym właśnie miejscu:
- Dwie ? Nie jedną, wozem jestem.
Kto wie, może właśnie te epizody sprawiły że budynek Zjednoczonych Przedsiębiorstw Rozrywkowych spełnił jednak swoją rolę do jakiej został powołany na początku lat siedemdziesiątych zeszłego wieku. Co prawda jego oficjalna działalność ograniczyła się do jedynego występu artystycznego ( na otwarcie) podczas którego dla bezpieczeństwa w każdym rzędzie ustawiono strażaka, po czym lokal zamknięto na zawsze ze względów na wykryte wady materiałowe- łatwopalne i toksyczne surowce. Jedynie Stanisław Bareja dzięki swej genialnej intuicji wykorzystał go w filmie "Miś" jako symbol krajowej rozrywki dla mas, czyli do tego do czego miał służyć. Lokal w którym liczne grupki amatorów rozrywki wspólnie tworzyły atmosferę nienapuszonej żywej dyskusji opromienionej wzajemnym zaufaniem i sympatią. Członków tej przypadkowej być może wspólnoty ludzi różnego wieku i zawodów łączyło niewątpliwie głęboka potrzeba przeżyć duchowych zaspokajanych za pomocą wyrobów spirytusowych. Również cena jaką gotowi byli zapłacić za te duchowe przeżycia często liczona była jedyną dostępną w takich stanach ( ducha) walutą - zegarkiem produkcji enerdowskiej lub radzieckiej. Całą szufladę tych bezcennych klejnotów otwierał meliniarz zwany wcześniej pracownikiem kotłowni ( tą sceną reżyser z całą pewnością wzruszyłby Salvadora Dali- mistrza surrealizmu). Oddając swoje amulety biesiadnicy kupowali sobie wstęp do ponadczasowego świata bez trosk. Przynajmniej na pewien czas.
W potocznej świadomości budynek ten poza oryginalną architekturą stworzoną przez bułgarskich projektantów, nie odgrywał specjalnej roli. Jego bryła nawiązująca do renesansowych a nawet antycznych wzorów harmonijnie wtapiała się w zielone otoczenie Parku Kultury - ozdoby Powiśla jako egzotyczny punkt pejzażu. Z biegiem lat jednak coraz bardziej straszył pustką i miał opinię rudery. Nie dla wszystkich jednak. Dla małych mieszkańców pobliskiego osiedla był od samego początku idealnym terenem eksploatacji i rozrywki. Jego okrągły kształt oraz asfaltowe, lekko nachylone otoczenie stanowiło idealny wzór toru kolarskiego. To na nim rozgrywaliśmy nieustanny finisz na naszych półkolarkach czy składakach. W latach 70-tych taki rarytas nie mógł ujść uwadze najmłodszych kibiców Wyścigu Pokoju - jedynej międzynarodowej imprezy sportowej dostępnej mieszkańcom tej krainy. Dla nas Cyrk był prawdziwym stadionem. Również jego kubatura ze metalu i szkła z renesansowo-kosmiczną kopułą na szczycie, w których odbijały się otaczające ją budowle oraz płynące górą chmury, otwierała oczy wyobraźni na świat oraz nie tak znowu odległy kosmos. Po lądowaniu amerykanów na księżycu świat ten skurczył się również dla nas. Amerykańska Coca-cola ( To jest to!), szwedzka Abba i Hotel Forum czy włoskie Fiaty - wszystko to zapowiadało świetlaną przyszłość. Tryumfująca epoka Gierka wchodziła w swój złoty okres. Mało kto przypuszczał że ma się lada moment rozsypać. Szczególnie my dzieci powiśla- naiwne ofiary telewizyjnej propagandy, nieświadomi entuzjaści tandety. Już nikt,do końca życia nas nie przekona że ten blaszany bubel w kształcie wiadra nie był perłą architektury. Cyrk w Parku Kultury- nasze Kosmiczne Koloseum.
"-Jak się panu podobało nasze miasto? - wtrąciła słówko Maniłowa. -czy mile spędził pan czas? - Bardzo ładne miasto, śliczne miasto - odpowiedział Cziczikow - i czas spędziłem mile. Mikołaj Gogol Martwe Dusze tł. Władysław Broniewski
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura