Ukrainie grozi pękniecie. Tysiące ludzi demonstruje za utrzymaniem zbliżenia do UE. Jednak rząd poddał się armii z Kremla. Działają z konieczności. Nie mają czasu, gospodarczy nacisk z Moskwy tamuje im dopływ powietrza. Wściekli Ukraińcy domagają się otwarcia na zachód. Na stole leży umowa stowarzyszeniowa, wystarczy podpisać. A jednak Ukraina nie może sobie pozwolić na ten podpis, jeszcze nie teraz.
Ukraina jest beznadziejnie zadłużona i ledwie zipie, a zbliżenie z zachodem wymaga głębokich reform strukturalnych. Także MFW żąda liberalizacji cen energii. Janukowicz wie, że następstwem tego byłby wysoki wzrost cen dla ludności i przemysłu. Według niektórych ekspertów to był decydujący powód zamrożenia kursu otwarcia na zachód. Nie bez znaczenia były też sygnały z Moskwy. Rosja nie robi z tego żadnej tajemnicy – Każde państwo może rozwijać związki z UE, ale nie powinno zapominać o następstwach tej decyzji – ostrzega poirytowany Dmitri Rogosin. Dotarło to i do rządu Ukrainy.
Putin w Europie wschodniej uprawia twardą politykę interesu, metodą kija i marchewki. Posłuszeństwo nagradzane jest korzystnymi cenami gazu, lepszym dostępem do rosyjskiego rynku, a jakikolwiek opór oznacza groźbę blokady dostępu do energii i karne cła. Groźne wytknięcie niezapłaconych rachunków za gaz, embargo na eksport ukraińskiej czekolady, złośliwe kontrole celne – wszystko to skutecznie zastraszyło Kijów. Jakby tego było mało Putin miał jeszcze zaproponować podczas osobistego spotkania z Janukowiczem dogodny kredyt opiewający na miliardy euro.
Szefowie Unii Europejskiej ostro krytykują Rosję za mieszanie się w interesy Ukrainy – To wyłączna sprawa Ukrainy, jej suwerenna decyzja, czy będzie dążyć do współpracy z UE. Równocześnie podkreślając, że droga do podpisania umowy stowarzyszeniowej jest w dalszym ciągu otwarta.
Moskwa jak to było do przewidzenia zareagowała w swoim stylu – zarzuty, że Moskwa wywiera nacisk na Kijów są niestosowne– powiedział rzecznik Putina, Dmitri Peskow agencji Interfax – Rojsa uzna i uszanuje każdą decyzję Ukrainy. Słowa te rozbudziły na nowo nadzieje demonstrantów, że może jednak Janukowicz w piątek złoży swój podpis.
Ukraina musi dobrze przekalkulować, co przyniesie więcej korzyści – z Rosją, czy z UE. Asarow, zaufany Janukowicza jasno powiedział w wystąpieniu telewizyjnym, że oferta Unii w wysokości jednego miliarda euro jest dużo za mała. Kraj potrzebuje o wiele więcej. Szacuje się, że wdrożenie reform strukturalnych i modernizacja kraju pochłonie w ciągu 10 lat około 160 miliardów euro, albo i więcej. Takiej sumy nawet Rosja nie zasponsoruje.
Putin nie składa broni, obiecał dogodne umowy gazowe, a na to rząd Ukrainy czekał daremnie od lat. Jedno jest pewne, aby zatrzymać Ukrainę Putin musi głęboko sięgnąć do kieszeni. To za kulisami sceny politycznej rozgrywa się ta swoista gra w pokera, nie przed protestującymi. A demonstranci protestują z nadzieją, że ich protesty wpłyną na decyzję Janukowicza. Janukowicz wie, że wraz z jego podpisem w Wilnie zrobi afront Putinowi, ale z drugiej strony spełni marzenie większości Ukraińców – życie w Europie.
Inne tematy w dziale Polityka