Gruenefee Gruenefee
780
BLOG

Kto robi z siebie robaka, niech nie narzeka, kiedy się go depcze

Gruenefee Gruenefee Polityka Obserwuj notkę 20

Całe dwa lata setka dobrze opłacanych naukowców, wszelkiej maści ekspertów i instytutów brała udział w badaniach nad zachowaniem się społeczeństwa podczas oddawania moczu. 60 stronnicowe opracowanie potrzebne było do uchwalenia rozporządzenia unijnego dotyczącego ilości zużycia wody w toalecie. (większy interes – 5 litrów, mały interes – 1 litr). To nie jest żart. To tylko sygnał, pozwalający na wyciągnięcie wniosku, że urojenia eurokratów regulujące życie Europejczyków nie osiągnęły jeszcze punktu krytycznego.

Pozwolę sobie zacytować wypowiedź holenderskiego urzędnika odpowiedzialnego za politykę Unii Europejskiej. - Z każdą zmianą traktatu Parlament Europejski dostawał więcej władzy, w traktacie lizbońskim też – prawo veta w sprawie budżetu, więcej władzy w 20 dziedzinach polityki. Nie zrobiono nic, aby zmniejszyć przepaść między UE a społeczeństwem.

Tak jest! Ma rację ten polityk. Parlament Europejski został powołany po to, by zlikwidować przepaść między spłoczeństwem a Unią Europejską. Tak się jednak nie stało, wręcz przeciwnie, ta przepaść ciągle się powiększa. Parlament Europejski nie kontroluje już Komisji Europejskiej, do kontroli której został powołany, sam stał się takim zastępczym motorem i sam napędza Komisję, wołając o pieniądze i żadając wprowadzenia ciągle to nowych regulacji.

Unia Europejska powstała, aby umożliwić Europejczykom bez szlabanów granicznych i ceł podróżować, kupować, sprzedawać, inwestować i studiować. Tak, chcieliśmy tego, a Komisja Europejska w Brukseli jest potrzebna, aby odpowiednio kierować tymi procesami, ewentualne sprawy sporne na tym polu rozstrzygać ma sąd w Luksemburgu. Zajmowanie się harmonizacją prawa wszystkich 28 państw członkowskich nie jest zadaniem Komisji Europejskiej. Wolny handel oznacza tylko i wyłącznie zaufanie do norm i praw innych - wzajemne uznanie. A najlepszą kontrolą dla komisji są narodowe parlamenty, a nie moloch zwany Parlamentem Europejskim, w którym posłowie otrzymują miesięcznie 4000 euro w ramach rekompesaty za ponoszone koszty, bez jakiegokolwiek poświadczenia, rachunku. To narodowe parlamenty są sercem demokracji i to one najlepiej służą tej kontroli. Może mają i wady, ale przepaść między społeczeństwem a nimi jest mniejsza niż między parlamentem europejskim.

Parlament Europejski nie ma żadnej legalności, aby poprzez swój dyktat zmuszać do czegokolwiek innych, tak długo, jak długo nie ma jeszcze supermocarstwa Europa. 10 listopada 1989 roku Willi Brandt powiedział w kontekscie integracji Niemiec – Teraz jesteśmy zjednoczeni. Jesteśmy narodem. Naród to jest homogeniczna struktura. W UE jest inaczej, tu się próbuje heterogeniczne państwa zmusić do zjednoczenia. Europa nie jest jednolitą nacją. Przekonali się o tym wielcy tego świata: Cezar, Napoleon i Karol Wielki, a tak całkiem niedawno ZSRR, Jugosławia, czy Czechosłowacja. Rozpadły się, a dodatkowo wywołały okropne cierpienia. Jak widać historia nie wszystkich nauczyła pokory. Tylko pod dyktaturą można utrzymać w ryzach kraje o różnych językach, różnej kulturze, religii. Kosowianin jest w pierwszym rzędzie Kosowianinem nigdy Serbem, Litwin, czy Ukrainiec nie chcą być Rosjanami.

Jakże pięknie błyszczy naszyjnik Angeli Merkel w trzech kolorach czarnym, czerwonym i złotym – Kanclerz Merkel chce nam powiedzieć - patrzcie jak ja się cieszę , że urodziłam się w tym kraju, że tu mieszkam i po prostu kocham mój kraj. (źródło ARD)

Człowiek ze swoimi żywotnymi interesami jak: bezpieczeństwo, kultura, wspólnota, rodzina jest dla UE czynnikiem zakłócającym i musi na nowo zostać wychowany. Przecież żaden Hiszpan, Brytyjczyk, Niemiec czy też Francuz nie oddadzą dobrowolnie swojej tożsamości, jak sobie życzą niektórzy politycy. Bez miłości do narodu nie powstanie żadne poczucie odpowiedzialności, ani gotowość do zrozumienia i poświęcenia dla ogółu. Ale dla niektórych eurokratów - ot choćby Cohn Bendit, dla niego narodowa tożsamość to nic innego jak nacjonalna ideologia, prowadząca bardzo szybko do nacjonalnej paranoi. Pewne jest jedno, ci co siedzą od dekady w Brukseli już dawno zatracili swoją tożsamość.

Suwerenność państw socjalistycznych jest wprawdzie bardzo ważna, ale socjalistyczna wspólnota jest jeszcze ważniejsza. To kredo Unii Europejskiej, pochodzi jednak z doktryny Breżniewa, wystarczy słowo socjalistyczny  zastąpić słowem europejski, a może i nie trzeba. Wszak UE odbiera demokratycznie wybranym, narodowym parlamentom prawie wszystkie prawa ... Nie! Stop, narodowe parlamenty i szefowie rządów sami cedują swoje prawa na rzecz politbiura w Brukseli, jakby byli zarządcami firmy podwykonawczej Unii. Historia jednak uczy, że namiestnicy nie są zainteresowani dobrobytem kraju.

Czy nie lepiej zlikwidować parlament europejski całkowicie? Czemu nie, ale napotkalibyśmy ogromny opór partii politycznych, które straciłyby w przypadku likwidacji potężne finansowe subwencje, partia Martina Schulza, PES równe 4,5 miliona euro rocznie. A może wrócimy do przeszłości i pójdziemy w tym kierunku, że to narodowe parlamenty delegują swoich przedstawicieli do Parlamentu Europejskiego. Jedno jest pewne, do tego, co  nam aktualnie proponuje Unia Europejska nie potrzebujemy Parlamentu Europejskiego.

***

W maju w przyszłym roku Europę czekają wybory do Parlamentu Europejskiego. Poprzez akt wyborczy wyślemy politykom wyraźne sygnały. Czy popieramy aktualną politykę Unii Europejskiej? Czy chcemy pozbyć się UE? Czy powinien zostać zachowany jej Status Quo? Albo, czy należy eurokratom pozwolić na więcej władzy i dać im więcej pieniędzy?


 

 

http://robertsmolen.salon24.pl/547553,nacjonalistyczny-parlament-europejski-nie-sadze

*) Kto robi z siebie robaka, niech nie narzeka, kiedy się go depcze – Immanuel Kant

Gruenefee
O mnie Gruenefee

Large Visitor Globe

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (20)

Inne tematy w dziale Polityka