Gruenefee Gruenefee
1005
BLOG

Słowa jak ogień - z zemsty za Paryż, precz z Żydami!

Gruenefee Gruenefee Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 40

9 listopad 1938 rok

Monachium

9 listopada 1923 roku nie udała się Hitlerowi jego dyletancka próba sięgnięcia po władzę. Nie przeszkodziło to później nazistowskiemu reżymowi zmienić tragedię w perfekcyjny propagandowy mit – narodził się nazistowski kult zabitych bohaterów, których krew nasączyła ich nazistowski sztandar.  Sztandar krwi po wyjściu Hitlera z więzienia stał się obiektem ceremonialnym i podczas ważnych uroczystości był wnoszony z najwyższymi honorami.

Marsz pamięci w Monachium 9 listopada 1938 roku. Na pierwszym planie sztandar krwi (źródło DPA)

Kilka godzin później...

Düsseldorf

O północy zadzwonił telefon. W słuchawce słychać było krzyki – Panie doktorze, oni burzą synagogę! Rozwalają wszystko w drobny mak, biją ludzi! W tym samym momencie ktoś zaczął dobijać się do drzwi. Rabin Eschelbacher zapalił wszystkie światła i czekał. Sfora rozwścieczonych ludzi SA wpadła do mieszkania z wrzaskiem na ustach – Zemsta za Paryż, precz z Żydami! – zaczęli demolowanie. Siłą wyciągnęli rabina na ulicę – Teraz głoś kazanie! – krzyczeli. Cała ulica zasłana była książkami, listami i dokumentami z gabinetu rabina. Skatowanego zawlekli do komisariatu. Przez całą drogę śpiewali  - Zemsta za Paryż, precz z Żydami!  12 dni spędził rabin w areszcie. Dopiero po zwolnieniu dowiedział się o tym, co się tak naprawdę tej nocy na ulicach rozegrało. To był pogrom. Paul Marcus, właściciel kawiarni Karema został zastrzelony. Panią Isidor Willner i jej syna powieszono, Carl Herz i Nathan Mayer, oni też już nie żyją. Doktor Sommer razem z żoną i córeczką po pobiciu i splądrowaniu mieszkania nie wytrzymali i otruli się.

10 listopad 1938 rok

Berlin

Czwartkowy ranek przywitał berlinczyków mgłą i przymrozkiem. O godzinie 7 rano tak jak codziennie mała Ruth wraz z ojcem i dziadkiem wyruszyli samochodem -. Ruth do szkoły, a dziadek i ojcec do pracy w swoim przedsiębiorstwie. Za kierownicą siedział ojciec. Podczas podróży mała Ruth opowiadała dziadkowi, co widzi na ulicach budzącego się ze snu miasta. Dziadek stracił wzrok na wojnie, podczas ataku gazowego. To co widziała tamtego ranka nigdy nie zapomni:

- Nasza codzienna trasa biegła ulicam Hermsdorfu i Waidmannlustu do centrum. Gdy dojechaliśmy do Wittenau, widziałam już pierwsze porozbijane szyby, okropne napisy na ścianach domów. Wszędzie kawałki szkła pomieszane z towarami ze sklepów. Widziałam ludzi z SA, którzy rzucali manekinami i wrzeszczeli – „Judenschwein“!  Nazistowska sfora była wszędzie, im bliżej do centrum, tym było ich więcej i więcej zniszczeń. Na ulicy Ogrodowej zauważyłam czarną postać, to był ortodoksyjny Żyd otoczony przez hordę brunatnych koszul. Nigdy nie zapomnę wyrazu twarzy tego upokorzonego człowieka.  W samochodzie czułam się relatywnie bezpiecznie. Ojciec za kierownicą prawie się nie odzywał. Za to dziadek ciągle dopytywał się, co takiego widzę na tych przeklętych ulicach.

O 7:30 dojechaliśmy do mojej szkoły. Wszystko było jak dawniej. Dziadek dał mi grosika, abym kupiła sobie jabłko. Ale tak to się na pierwszy rzut oka wydawało. Wszyscy udaliśmy się do auli szkolnej. Tam dyrektor rozpoczął wspólną modlitwę, nigdy tego nie robiliśmy. Trzymaliśmy się za ręce, przez co byliśmy spokojniejsi i silniejsi.

Pół godziny póżniej na dziedziniec szkolny wtargnęli ludzie z SA. Zaczęli wyrzucać różne rupiecie i barykadować wejście do szkoły. Byliśmy w potrzasku. Przez szyby obserwowaliśmy, co się dzieje na zewnątrz. Brunatna sfora wywalała coraz więcej rzeczy na dziedziniec, gryzmoliła fasadę budynku. Widzieliśmy jak płonęła synagoga na Oranienburgu. W auli panowała cisza jak makiem zasiał, nie mieliśmy żadnego wyjścia. Główne wejście szkoły zajęte przez SA, tylne wejście również zabarykadowane. Dyrektor zarządził ewakuację przez strych do sąsiedniego budynku. Dom ten zamieszkały był przez żydowskie rodziny. Wychodziliśmy stamtąd cichutko parami i szybko rozbiegaliśmy się do domów. Serce waliło mi jak opętane, bardzo się bałam. Ale udało się, wyszliśmy z pułapki. Wsiadłam do tramwaju i pojechałam do domu. Wieczorem wrócił tata z pracy. Wziął mnie i młodszą siostrę na kolana i powiedział bardzo znacząco – Teraz zaczynają się ciężkie czasy dla nas. Miał rację. 9 listopada 1938 roku skończyło się moje beztroskie dzieciństwo. Pierwszy raz doświadczyłam strachu i zagrożenia z powodu mojego pochodzenia. Musiałam bardzo szybko wydorośleć.

***

Pogromy listopadowe oznaczały powrót do barbarzyństwa. W jedną noc wszystkie zdobycze oświecenia, emancypacja, wyobrażenia o państwie prawa i idee wolności jednostki runęły. Od XV wieku nie było takiego prześladowania Żydów, jak to, które rozegrało się w tamtą zimną listopadową noc sprzed 75 lat.

***

Gdy Trzecia Rzesza leżała już w gruzach, a jej dyktator, Adolf Hitler strzelił sobie w łeb – prawie 22 lata za póżno, zawieruszył się gdzieś tak hołubiony przez niego sztandar krwi, chodzą słuchy, że przechowuje go jakiś kolekcjoner militariów na północy Niemiec.

 

 

Fragment powieści Ruth Winkelmann: "Plötzlich hieß ich Sara - Erinnerungen einer jüdischen Berlinerin 1933-1945", orazfragment wspomnień rabina dr Eschelbahera

Gruenefee
O mnie Gruenefee

Large Visitor Globe

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (40)

Inne tematy w dziale Kultura