Burmistrz z"Mein Kampf" w szufladzie
"Przysięgam: Będę wierny i posłuszny Führerowi Niemiekiej Rzeszy i Narodu, Adolfowi Hitlerowi, przestrzegać praw i sumiennie wypełniać moje obowiązki urzędowe, tak mi dopmóż Bóg"
Gronover... Ten Gronover, nie, on nie był prawdziwym nazistą, takie albo podobne odpowiedzi padają z ust starszych mieszkańców miejscowości Dorsten na pytanie o to nazwisko. Był on burmistrzem miasta w czasach nazistowskiego reżimu. Jego poprzednik Franz Lürken został odwołany z urzędu w 1933 roku na podstawie spreparowanych zarzutów. Nastała era dr Josefa Gronovera, nacjonalisty z przekonania i trwała aż do końca wojny, a dokładniej do pierwszego bombardowania w 1944, wtedy razem z rodziną opuścił Dorsten i udał się do majątku niedaleko Münster. Jego córka Ursula wspominała, że wtedy to wszystko było tak na łeb, na szyję.
i w cieniu obozów
W mieście burmistrza Gronovera znajdował się obóz dla jeńców wojennych i obóz SS dla pracownikow przymusowych z Europy wschodniej, ciężko pracujących dla firmy Krupp.
„Nie należy ogradzać obozów drutem kolczastym, okna mają byż bez krat. Jednak obozy muszą być ogrodzone tak, aby uniemożliwić ucieczkę i wejście do środka przez osoby nieupoważnione, Niemców i innych zagranicznych pracowników. Pracownicy ze wschodu muszą odnieść wrażenie, że będą tu traktowani jak więźniowie. Podobnie należy postępować z procedurami oznakowania tych pracowników. Naszywki z napisem »Ost«...“

(dorsten-unterm-hakenkreuz)
Pracownikom ze wschodu zabraniano kontaktów nie tylko z Niemcami ale także z innymi nacjami i jeńcami wojennymi. Zakazana była również jakakolwiek opieka duszpasterska. Ksiądz Schmedding z Dorsten za udzielanie wsparcia duchowego m. in. Polakom został wysłany do obozu koncentracyjnego w Dachau.
Na pracowników„naruszających“ dyscyplinę i zarządzenia czekały kary. Do„łagodnych kar“ należały „ćwiczenia porządkowe“ po całym dniu pracy albo przydzielenie do „oddziałów karnych“. Taki obóz karny znajdował się w Marl w firmie CWH, niedaleko Dorsten. Wielu nie przeżyło tortur zwiazanych z wydzielaniem „łagodnych kar“. W aktach zgonu zapisane są następujące przyczyny śmierci: niewydolność krążenia, osłabienie mięśnia sercowego, pęknięcie czaszki i samobójstwo. Nie tylko w obozie karnym zabijano. Również w Dorsten bito, wieszano, strzelano. Masowe groby na cmentarzach miasta to niemi świadkowie tych rozgrywających się pod okiem brunatnego burmistrza Gronevera wydarzeń.
Kłamliwe świadectwa uwolnienia od narodowego socjalizmu dla NS – burmistrza.
Po wojnie nie chciał indentyfikować się z reżimen nazistowskim. Sam podał, że służył NS-reżimowi tak, aby jemu szkodzić. Próbował usprawiedliwiać swoją służbę, on tylko na zewnątrz grał taką rolę, nigdy tak naprawdę nie był narodowym nacjonalistą. Mało tego przez dwanaście lat chodził w brunatnym mundurze SA jako »szpieg« we własnej sprawie przeciw nazistom. Z tego »szlachetnego « powodu zdecydował się na członkowstwo w SA, a dla wzmocnienia wzniosłego celu wstąpił w 1937 w szeregi NSDAP. W1945 chciał znowu objąć urząd burmistrza, ale niestety zamiast tego wysłano go na emeryturę. Córka opowiadała, że rozgoryczony odmową zajął się pisaniem opowiadań. Zmarł przez nikogo nie nękany w 1963 roku.
Tak naprawdę to Gronever nie miał podstaw do swojego rozgoryczenia. Przecież dostał gruby pakiet tzw.»Persilscheine» potrzebnych do denazyfikacji. Niektóre uwagi:
ksiądz Westhoff – głęboko wierzący katolik i przeciwnik nazizmu,
wydawca Weber - wybawca ojczyzny w 1919/1920,
Wilhelm Norres (CDU) – nigdy nie był orędownikiem, czy zwolennikiem ówczesnych idei,
Franciszkanin dr Dreiling - dostrzegalny umiarkowany charekter partii w Dorsten zawdzięczaliśmy wyważonym wpływom pana dr. Gronovera.
Akurat ta ostatnia uwaga odkrywa misternie skleconą budowlę kłamstw.

Persilschein Gronovera od Franciszkanow (dorsten-unterm-hakenkreuz)
Gronover sam, przez dwanaście lat przy każdym święcie i każdej uroczystości ślubował ideom Hitlera (przeczytać można w starych gazetach z tego okresu). O swoim wstąpieniu do bojówki SA nie chce pamiętać. A swoje wejście w poczet członków NSDAP uzasadnia:
"Uznawałem to za zaszczyt i wierzyłem, że przez to lepiej będę służył mojemu narodowi, jeśli maskując się w ten sposób zapobiegłem szkodzącym zapędom Partii mojego okręgu administracyjnego, jak także to, że później pobierałem emeryturę od państwa nazistowskiego ...Przypuszczam, że przyczyniłem się do przedwczesnej eliminacji wpływowych nazi- reprezentantów w moim okręgu administracyjnym, że zahamowałem wyraźnie nacjonalistyczno-socjalistyczny ruch w moim regionie, że poprzez zaangażowanie mojej osoby zapobiegłem wielkiemu złu."
31 lipca 1947 Gronover otrzmał zaświadczenie o zaszeregowaniu do kategorii 4.- współpodążający (Mitläufer). Gronover niepogodzony z werdyktem złożył odwołanie, w którym pisał m.in. – współpodążającym (Mitläufer) mógłby być tylko ten, kto za swoją wiedzą i wolą wykonuje zadania kogoś innego.
W końcu po roku czasu, w lipcu 1948 Gronover został zakwalifikowany jako uwolniony od zarzutów (entlastet).
Władzy nie powierzało się komuś z przypadku!
Wenn der kein Nazi war, wer dann?
*Notka powstała na materiałach dostępnych w mediach niemieckich.
Polecane z tej serii: Mój dziadek, zbrodniarz wojenny - milczenie boli.iJeśli on nie był nazistą, to kto nim był? (1)
Inne tematy w dziale Kultura