Był nazistą z przekonania, zbrodniarzem wojennym - i pełnym miłości ojcem: Hanns Elard Ludin, ambasodor III Rzeszy i protegowany Hitlera siał spustoszenie na Słowacji. Po jego śmierci żona i jego szóstka dzieci idealizowały męża i ojca jako dobrego nazistę. Wnuczka Aleksandra Senfft podjęła wyzwanie i zmierzyła się z traumą swojej rodziny w książce Schweigen tut weh. Eine deutsche Familiengeschichte ( Milczenie boli. Historia niemiekiej rodziny).
Długi cień ojca (fragmenty)
w życiu rodzinnym
Przysięgi nie łamie się dwa razy, mówił mój dziadek, kiedy przyszły pierwsze wątpliwości i pozostał w Bratysławie (Pressburg). Krótko przed końcem wojny uciekł, potem jednak poddał się Amerykanom. Ci zakwalifikowali jego jako zbrodniarza wojennego, nie skorzystał również z rozmaitych możliwości ucieczki – mówił, że musi odpowiedzieć za swoje sprawy. On nie rozumiał jakiemu zbrodniczemu systemowi służył, wierzył w Hitlera do końca. W grudniu 1947 roku wykonano na nim wyrok przez powieszenie. Dokładnie 14 lat później jego najstarsza córka urodziła dziecko - mnie.
Na tym nie kończy się ta historia. Moja babcia po jego śmierci wychowywała swoje dzieci w kulcie pamięci zmarłego męża, dobrego ojca i przyzwoitego nacjonalistycznego socjalisty – one z kolei ten sposób postrzegania przekazywały dalej swoim dzieciom. Wprawdzie rozmawialiśmy dużo " o Hannsie", jednak o winie się nie mówiło, o jego udziale w wymordowaniu Żydów nie padło ani jedno słowo. I tak dorastaliśmy z wyidealizowanym obrazem – delikatnego mężczyzny, wykształconego i szarmanckiego, ofiary ówczesnych okoliczności. Obowiązywały tylko jego dobre strony, te "nazistowskie" nie.
w życiu osobistym
Dla mnie Hanns Ludin był postacią z książki do historii, nie byłam z nim związana emocjonalnie. Prawdopodobnie jeszcze dzisiaj byłaby pielęgnowana saga rodzinna o nieskazitelnym nazi, gdybym nie dorastała z depresyjną matką, której życie skończyło się tragicznie, popełniła sambójstwo. Przypuszczalnie stres psychiczny, związany ze śmiercią matki zmusił mnie do dokładniejszego przyjrzenia się temu, by lepiej to zrozumieć.
Zmierzenie się ze zbrodniami bliskiego krewnego boli, budzi obawy i zasmuca. Człowiek wchodzi w to, zagłębia się w psychologiczne i społeczno – polityczne złożoności, których wcześniej prawie nie rozróżniał. W tym momencie zrozumiałam, jak silnie wpłynęla na mnie choroba mojej matki, jak dosięga poczucie winy i w jakim "więzieniu rodzinnym" żyłyśmy moja matka i ja, mimo wszelkiej przychylności a może własnie z jej powodu.
w życiu Niemców
My, Niemcy zrobiliśmy nasz rozrachunek z przeszłością poprzez rozliczenia akademickie i polityczne, ale biograficznie tak nie do końca. Dopóki rozliczamy przeszłość sprawców tylko spoza rodziny, a nie naszych ojców i naszych matek, dopóty nie ma mowy o zrównoważonej debacie. Przemilczanie, wypieranie, ma swoją kontynuację ponad generacjami – w społeczeństwie, w rodzinie, wreszcie w nas samych, chociaż wciąż przyjmuje nowe formy i symptomy, w których nie można się już doszukać bezpośredniego związku ze zbrodnią, metodą i czy też z ideologicznym wyobrażeniem nazistowskiego systemu.
(tłumaczenie fragmentu tekstu moje)
Oryginał po niemiecku tu polecam tamtejszą galerię bardzo osobistych zdjęć.
A tu zdjęcia ze strony http://forum.axishistory.com

Frick, Globke i Ludin


Grób Ludina. Tylko inicjały
Inne tematy w dziale Kultura