Komisja Europejska, pod przewodnictwem faceta, który umożliwił wielkim koncernom okradanie państw, w tym Polski, na grube miliardy złotych poprzez stosowanie tzw. „optymalizacji luksemburskiej”, kończy właśnie prace nad projektem rozsyłania imigrantów, pochodzących głównie z północy Afryki i z Bliskiego Wschodu.
Imigranci ci w swej przytłaczającej większości postrzegają świat poprzez pryzmat islamu.
W toczącej się obecnie u nas w kraju kampanii prezydenckiej obaj pretendenci do pałacu zadeklarowali się nagle jako gorący zwolennicy referendum.
Co więcej, prezydent podjął nagle inicjatywę, aby obywatele w referendum odpowiedzieli, czy chcą zastąpić obecną patologiczną ordynację wyborczą do parlamentu jeszcze bardziej patologiczną ordynacją opartą o „jow-y”.
Ostatnie referendum ogólnokrajowe w Polsce odbyło się w 2004 roku.
W następnych 11 latach wiele obywatelskich inicjatyw referendalnych
zostało przez parlament odrzuconych, a w okresie tym:
-
rządziły partie obu kandydatów;
-
przez cały czas w parlamencie partie obu kandydatów były obecne i dominowały.
To proste zestawienie faktów powoduje, że nie wierzę w tę ich „nagłą miłość” do dzielenia się władzą z obywatelami (a w rzeczywistości do oddania obywatelom ich podstawowego prawa politycznego).
Urzędujący prezydent popisał się zresztą:
-
s samorządową inicjatywą ustawodawczą pozbawiającą de factoobywateli możliwości odwoływania wójtów, burmistrzów i prezydentów miast w drodze referendum;
(Więcej: http://grudziecki.salon24.pl/531842,niech-zyja-kliki-czyli)
-
zwalczaniem prawa obywateli do odwoływania prezydentów miast, wójtów i burmistrzów w okresie, kiedy w 2013 roku obywatele dość masowo chcieli wziąć sprawy w swoje ręce w swych „małych ojczyznach”
(Więcej: 1. http://grudziecki.salon24.pl/540983,kleska-warszawska
-
http://grudziecki.salon24.pl/538125,potyczka-warszawska-w-porcie-republika ).
Kwestia potencjalnego – jak na razie! - importu do naszego kraju imigrantów:
-
jest na pewno kwestią żywotnie interesującą przygniatającą większość Polaków;
-
na pewno po wielokroć przewyższa zainteresowanie tematem „jow-ów”.
Jest „oczywistą oczywistością”, że Polacy, jako suwerenowie na swoim terytorium (w swej „przestrzeni wspólnej” - państwie polskim) powinni się wypowiedzieć w tej kwestii. Tak na marginesie - rząd Węgier już z takim pytaniem do swych obywateli wystapił.
Proponuję 2 pytania:
-
czy jesteś za importem imigrantów z Północnej Afryki i z Bliskiego Wschodu, dokonywanym pod dyktatem Unii Europejskiej lub z inicjatywy polskich władz?;
-
czy jesteś za podjęciem przygotowań do wyjścia przez Polskę z UE w przypadku dyktatu UE w sprawach imigrantów?
W/w kwestia, w odróżnieniu od tematu „jow-ów” (o czym w innym artykule), jest na pewno kwestią, którą obywatele powinni rozstrzygnąć na zasadzie większości. Z zastrzeżeniem, że w przypadku pozytywnej odpowiedzi na pierwsze pytanie „większość” powinna jednocześnie być gotowa do sprowadzenia tych imigrantów w swoje sąsiedztwo.
Ja, jak każdy obywatel tego kraju, mam prawo wypowiedzenia się w w/w kwestii. I oświadczam, że jestem zdecydowanie przeciw wszelkim tego typom inicjatywom.
„Generalnie” nie jestem przeciwnikiem prawa ludzi do zmieniania swojego miejsca zamieszkania, pod warunkiem, że ludzie ci:
-
uznają (wyznają światopogląd), że każdy człowiek ma prawa wypływające z samej swej istoty (z istoty bycia człowiekiem), których nikt nie ma prawa kwestionować, a tym bardziej w nie ingerować, np. z inspiracji totalitarnego światopoglądu skrytego za wyznaniem religijnym;
-
uznają (wyznają światopogląd), że każdy człowiek ma w/w prawa tak samo, a więc, że prawa te są równe;
-
uznają prawo „rdzennych” mieszkańców danego państwa do organizacji ich „przestrzeni wspólnej”;
-
są gotowi zaakceptować „porządek” istnejący w danym państwie i uznać go swój „porządek”.
(Oczywiście znam slogan, że „islam to religia pokoju”. Odpowiem więc w podobny sposób: „Oczywiście, islam - podobnie jak kiedyś komunizm - to „religia” walcząca o pokój. Pokój, zdaniem jej wyznawców, będzie, gdy opanuje ona cały świat”).
W przypadku imigrantów z Afryki Północnej i z Bliskiego Wschodu jestem przeciwnikiem przyjmowania ich na terytorium Polski z jeszcze innych przyczyn. Uważam, że:
-
imigrantów z tego regionu powinny przyjmować te państwa, które region ten zdestabilizowały.
(Pomysł wprowadzania pod dyktatem siły „zachodnich rozwiązań” w rejonach, gdzie pojęciepodstawowych praw jednostki jest nieobecnym abstraktem, a pojęcierówności ludzi jakąś wydumaną fanaberią „zgniłego zachodu”, dowodzi albo skrajnego idiotyzmu ludzi, którzy to wymyślili i zrealizowali, albo dowodzi, że ich działania zostały podjęte z zupełnie innych przyczyn i de facto miały zupełnie inne cele. Więcej: http://grudziecki.salon24.pl/530794,interwencja-w-syrii-czyli-czy-usa-sa-demokracja );
-
imigrantów z tego regionu powinny przyjmować te państwa, które w przeszłości przez dziesięciolecia (lub dłużej) sprawowały władztwo kolonialne nad tym regionem, czerpały z tego niemałe korzyści i w niemałym stopniu odpowiadają za obecną „bidę” tam panującą.
-
imigracja ta w niemałej części wynika nie z konieczności, ale z chęci „załapania się” na rozbudowane świadczenia socjalne.
( Francja przez całe lata chwaliła się wysokim wskaźnikiem urodzeń, stymulowanym rozbudowanym systemem świadczeń socjalnych. Ostatnio we Francji ktoś odważył się powiedzieć - bo to przecież „rasizm”! - że wskaźnik ten „wypracowywany” jest tylko przez jedną grupę: „ortodoksyjnych” muzułmanów, którzy nie chcą się integrować i nie integrują się.
Dzielnice niektórych miast już dzisiaj sprawiają wrażenie, że to inny region świata niż Europa. Za jedno – dwa pokolenia tak będą wyglądać nie tylko całe „zachodnioeuropejskie” miasta, ale całe państwa).
Inne tematy w dziale Polityka