grudziecki grudziecki
406
BLOG

PLATFORMA „WYPINA SIĘ” NA KOALICJANTA

grudziecki grudziecki Polityka Obserwuj notkę 0

 

Wczoraj rano zamieściłem na forum www.salon24.pl oraz na stronie www.samoobrona.org.pl tekst pod tytułem „Zmarnowane euromandaty” (http://grudziecki.salon24.pl/564426,zmarnowane-euromandaty).
Wnioskując po liczbie udostępnień, cieszył się on także wcale niemałym zainteresowaniem na portalach społecznościowych.
 
W tekście tym odniosłem się do coraz głośniejszego problemu, związanego z ustalonymi przez Komisję Europejską normami substancji „smolistych”, mogącymi mieć ogromny wpływ na wiele polskich - z reguły niewielkich - zakładów, produkujących wędliny (ale nie tylko) metodami tradycyjnymi.
Pokazałem, że wprowadzane normy markerów opierają się na wątpliwych podstawach naukowych, a dodatkowo pozostają w związku z siłą lobbingu określonych krajów. W przypadku Polski lobbing był żaden (sądząc nie tylko po efektach), więc i normy zostały ustalone na wyjątkowo szkodliwym dla Polaków poziomie.
 
Wykazałem, że w tym kontekście przesłanki do wprowadzenia tych przepisów, odwołujące się do racji zdrowotnych, są w dużej mierze hipokryzją, mającą przesłonić rzeczywisty cel - wyeliminowanie z rynków: polskiego i unijnego niewygodnego konkurenta, czyli polskich producentów wytwarzających produkty metodą tradycyjną. Niewygodnego, bo dostarczającego „materiału porównawczego” (skali porównawczej) dla przemysłowych wyrobów wędlinopodobnych.
 
Do przedwczoraj Platforma broniła status quo i udowadniała, że „nic się nie stało” („Polacy, nic się nie stało”!). Trochę się więc zdziwiłem, kiedy wczoraj wieczorem zobaczyłem wypowiedź jednego z europosłów Platformy na ten temat. Ton tej wypowiedzi był już inny (http://wiadomosci.onet.pl/tylko-w-onecie/krzysztof-lisek-ws-wedlin-chcemy-uniknac-utraty-miejsc-pracy-w-polsce/yzlgt ).
Owszem, Platforma dostrzega, że jest problem. Owszem, dostrzega, że mogą paść setki polskich małych i średnich zakładów (pisałem o tym w: http://grudziecki.salon24.pl/563813,dylematy-samoobrony-samodzielnie-czy-z-psl-em).
Dostrzega także, że tysiące ludzi może stracić pracę. Będzie więc działać, we współpracy z UE, aby tak się nie stało.
Można westchnąć – w końcu! Tylko chciałoby się też, aby w końcu dostrzegła istotę problemu.
Oczekiwanie jednak w tej sytuacji, że do niektórych „rycerzy” przebije się myśl, iż cała ta w/w regulacja jest jedną wielką bzdurą, opartą na wątpliwych przesłankach, a także ingerującą w wolność(w tym w wolność wyboru) obywateli, mijałoby się z celem.
Nie ma najmniejszego sensu tłumaczyć, dlaczego właściwą metodą byłaby tutaj akcja uświadamiająca. Akcja dostarczająca obywatelom/konsumentom informacji, że produkty wędzone mogą mieć taki to, a taki skutek dla zdrowia. Podobnie, jak dziesiątki, czy setki innych produktów, które przyswajamy, a które mogą być dużo dla nas groźniejsze.
 
Nie sądzę, aby mój tekst spowodował tę woltę Platformy. Może – co najwyżej – był tą kroplą, która „przelała dzban”. Widocznie Platforma uświadomiła sobie, że dalsze udawanie w tej sprawie - że nie ma problemu i że nic się nie stało - będzie dla niej dużo bardziej kosztowne.
Widocznie uznała też, że zdoła odciąć się od tej wpadki, a całe odium spadnie na PSL, bo to w końcu koalicjant dzierży Ministerstwo Rolnictwa i Ministerstwo Gospodarki. I to – według stereotypów – jego „elektorat” będzie przez wprowadzane przepisy głównie poszkodowany.
 
Ten zabieg Platformy ma znikome szanse na powodzenie. Polacy wiedzą bowiem doskonale, kto „zawalił sprawę” (rząd, posłowie, europosłowie wszystkich opcji). Jednak zabieg ten jest symptomatyczny i to z kilku względów.
Po pierwsze pokazuje, że Platforma w sytuacji systematycznego tracenia elektoratu jest gotowa - w pewnych sytuacjach - odcinać się już od swego koalicjanta. Trochę w zgodzie z powiedzeniem: „nawarzyłeś piwa, to teraz je wypij”. Tyle tylko, że Platforma w tym „warzeniu piwa” także miała udział.
 
Po drugie dowodzi, że zaczęły się już przedbiegi do Europarlamentu i że Platforma będzie walczyć o jak najlepszy (z możliwych) wynik dla siebie, nie tylko nie oglądając się na swego koalicjanta, ale, być może, nawet go faulując.
 
Po trzecie pozwala zaobserwować, że w sytuacji coraz bardziej prawdopodobnej klęski w nadchodzących wyborach parlamentarnych i coraz bardziej prawdopodobnej utraty władzy, poszczególne osoby z aparatu PO – ale zapewne też i z PSL-u – coraz mniej oglądają się na „cały statek”, a coraz bardziej rozpaczliwie zaczynają się rozglądać za tratwami ratunkowymi. Póki jeszcze jakieś są.
 
Jesienią – w kontekście referendum w Warszawie – napisałem, że „skończyła się Platforma Obywatelska” (http://grudziecki.salon24.pl/540194,tylko-samoboj-po-czy-juz-samobojstwo). Jak widać wokół nas, proces tam opisany, postępuje.
Dzisiejszy dzień jest „kamieniem milowym” na tej drodze, bo pokazuje, że choć wewnętrzne „animozje” w koalicji raczej jej nie rozbiją (chęć utrzymania się u władzy jest w przypadku aparatu tych partii wystarczająco silnym spoiwem), to jednak erozja nie obejmuje już tylko Platformy, ale że przeniosła się także na jej relacje zewnętrzne.
Koniec jest wiadomy. Pytanie – kiedy?
 
I pytanie drugie: co się stanie w PSL-u, jeżeli nie zdobędzie ono żadnego euromandatu (przy zapowiadanych 6), bo na przykład nie przekroczy 5-procentowego progu wyborczego?
 
Lato może być gorące!
grudziecki
O mnie grudziecki

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Polityka