Jest taki środek stylistyczny, który nazywa się pars pro toto (część zamiast całości). Pokazuje się wybrany, „punktowy” fragment całego „obrazu”, po to, aby wywołać wrażenie, że taki jest cały obraz.
Z wyjątkowym profesjonalizmem i – co ciekawe – z zastanawiającą zbieżnością, ten sposób obrazowania został zastosowany przez czołowe stacje telewizyjne relacjonujące MARSZ NIEPODLEGŁOŚCI w Warszawie.
Praktycznie nie widzieliśmy 100 tysięcy OBYWATELI naszego kraju, maszerujących wspólnie i spokojnie pod biało–czerwonymi flagami WYZNACZONĄ TRASĄ MARSZU.
Po wielokroć za to byliśmy epatowani rozróbami wywołanymi przez grupki kilkunastu - kilkudziesięciu chuliganów, z których to dwie rozróby (z trzech: rozróba przy squacie i spalenie „tęczy” - ponoć przy asyście przyglądającej się temu policji) rozegrały się POZA trasą marszu, a więc i poza manifestacją (z wszelkimi tego skutkami prawnymi)
Wczoraj w tych samych stacjach telewizyjnych oglądaliśmy spektakle, w których dominującym środkiem stylistycznym była hiperbola. Prowadzący – w tym także poprzez dobór gości do programów i poprzez dobór komentatorów - jak ognia unikali analizy konkretnych zdarzeń. Kreślili za to obraz niesamowitej fali zniszczenia, która przetoczyła się przez Warszawę. Była ona tak porażająca, że... straty oszacowano (ratusz) na 120 tys. złotych!!! W tym koszt odbudowy spalonej – podobno niepalnej – „tęczy”.
Ci sami prowadzący jak ognia unikali też analizy, jak to jest, że władze naszego kraju nie są w stanie (mimo zmobilizowania prawie 10 tys. policjantów) wywiązać się ze swych prawno - międzynarodowych zobowiązań? Czy to uczestnicy marszu mieli zapewnić ochronę ambasadzie FR? Czy to uczestnicy marszu mieli szarpać się z chuliganami?
Polskie prawo nie daje przecież obywatelom (poza wyjątkowymi sytuacjami) uprawnień do stosowania przymusu bezpośredniego i innych podobnych środków. To podobno „państwo ma monopol na stosowanie przemocy”.
Gdzie było to państwo, ze swym „monopolem” 11 listopada?
Zastanawiająca jest ta „porażająca zgodność obrazowania” czołowych stacji telewizyjnych. Część z nas żyła w czasach, kiedy taką „porażającą zgodność obrazowania” mieliśmy w mediach na co dzień, przez 365 dni w roku i - z małymi wyjątkami - przez 44 lata.
Władza indoktrynowała obywateli, aby jak najmniej myśleli samodzielnie. Samodzielne myślenie było groźne dla władzy, bo rodziło takie skutki jak wydarzenia w październiku 56 roku, w roku 1970, czy w latach 1980-1981.
Czego boi się obecna władza? Tych 100 tysięcy OBYWATELI, którzy ośmielają się być przekonani, że to ONI SĄ SUWERENAMI W SWOIM KRAJU?
…..............
Inne teksty autora także na:
oraz na
Inne tematy w dziale Polityka