Miasto Poznań rozpoczęło nową kampanię reklamową. Tym razem nowym logo jest niebieska gwiazdka podobna do śniegu płatka, a hasłem jest Poznań – miasto Know-How. Nie będę tłumaczył co oznacza ten termin, bo nie wiem. Naprawdę lubię język Polski, można w nim wyrazić wszystko to co się chce. Jak ktoś sięga po angielsko brzmiące słowo, liczy się z tym że polski odbiorca takiego słowa będzie musiał sięgnąć do encyklopedii czy wikipedii aby je rozszyfrować.
Próbowałem rozszyfrować o co chodzi w tej nowej kampanii reklamowej miasta Poznania. I oto w Gazecie Wyborczej z środy 8 IV 2009 r natrafiłem na artykuł „Start Nowejery” pana Marka Bańczaka, współautora tejże kampanii
http://miasta.gazeta.pl/poznan/1,36037,6479643,Marka_Poznan__start_nowej_ery.html Artykuł długi i mądry. Niczego nie wyjaśniający. Czytając go jak nic, sparafrazowałem pewien cytat z „Misia” Stanisława Bareji:
- Powiedz mi po co jest ta kampania i ta gwiazdka?
- Właśnie, po co?
- Otóż to! Nikt nie wie po co, więc nie musisz się obawiać, że ktoś zapyta. Wiesz co robi ta kampania i ta gwiazdka? Ona odpowiada żywotnym potrzebom całego miasta i społeczeństwa. To jest kampania na skalę naszych możliwości. Ty wiesz, co my robimy tą kampanią i gwiazdką? My otwieramy oczy niedowiarkom. Patrzcie - mówimy - to nasze, przez nas wykonane i to nie jest nasze ostatnie słowo i nikt nie ma prawa się przyczepić, bo to jest kampania społeczna, to jest gwiazdka w oparciu o sześć instytucji, która… sobie zgnije, do jesieni na świeżym powietrzu, o której wszyscy zapomną i co się wtedy zrobi?
- Nową kampanie...
- Prawdziwe pieniądze zarabia się tylko na drogich, słomianych kampaniach
Kampania jest zbudowana na gwiazdce i słowie Know-How, które też kojarzy mi się ze szczekaniem, co jest o tyle dziwne, że przecież język Polski wydał Sienkiewicza, Kochanowskiego, Paska, Reymonta, Miłosza i naprawdę nie ma się co jego wstydzić i z pewnością można by znaleźć jakieś hasło reklamowe w języku Mickiewicza. Pan Bańczyk jednak jest dumny ze zszedł z drzewa, i pewnie nas lubiących język ojczysty traktuje jak te małpy. Z nowinkami technicznymi też jest taka przypowieść, jak to wymyślano socjalizm i jego ulepszoną wersję – komunizm. Rozsądni ludzie mówili, że z tego nic dobrego nie będzie, że dobrze jest być przywiązanym do tradycji. Nowocześni mówili, że trzeba iść z postępem, zejść z drzewa. Rację w ostateczności mieli pierwsi. No ale zejdźmy z tego drzewa i pospacerujmy z panem Bańczykiem po ziemi.
Na początek witamy „sześciowymiarowy model marki terytorialnej”. Brzmi mądrze i poważnie. Wszak to wymiarów aż sześć, a przecież człowiek zna tylko trzy – długość, szerokość i wysokość. Nowoczesna kampania Poznania nam te wymiary dubluje. Pierwszy sukces! Te trzy inne wymiary to domyślam się, że jednym z nich może być wymiar prawny. To chyba najważniejszy wymiar. Przecież inwestorów najbardziej interesuje jak długo będą czekać na decyzję o warunkach zabudowy, jak szybko zostanie przeprowadzone wywłaszczenie działki niezbędnej do rozbudowy inwestycji. Ile czasu straci inwestor w załatwianiu spraw papierkowych. I to wszystko ma załatwić – niebieska gwiazdka. Oczywiście my siedzący na drzewie widzimy, że Poznań sam nie jest w stanie tych rzeczy usprawnić, może, ale tylko minimalnie, bo wszystko i tak regulowane jest przez ustawy stanowione przez Sejm w Warszawie. Więc nie winimy za tą sytuację Poznań. Jednak tym bardziej sprawy nie załatwi niebieska gwiazdka, tylko jakiś lobbing w Warszawie. Czasem jednak dobrze siedzieć na drzewie. Szerzej człowiek widzi.
Potem pan Marek mówi o przejęciu głównego nurtu dziania się. Czy pan naprawdę nie lubi języka Polskiego? Co oznacza to dzianie się? Ten główny nurt dziania się? Czy to jest to „uwypuklenie różnych specjalizacji, ale zawsze wysokiego rzędu” Przecież to jest gołosłów, który oznacza wszystko, czyli nie oznacza niczego. Bo jakie te specjalizacje Poznań chce ściągnąć? Jest zupełną oczywistością (oczywistą), że każda specjalizacja jest inna, i sama przez to jest już uwypuklona. „Zależy nam na wieżowcach dosłownie i w przenośni”. Chyba jednak bardziej w przenośni, bo póki lotnisko Ławica nie zostanie przeniesione, nie ma możliwości aby w centrum Poznania powstały wieżowce. Sprzedaż koszulek z niebieską gwiazdką z pewnością nie pozwoli też na zdobycie wystarczających funduszy na budowę nowego lotniska. Ale oczywiście pan Marek taki sceptycyzm kwituje brakiem znajomości bieżących teorii i badań rozwoju miasta w erze globalnej. Piękne zdanie. Wyjęte żywcem z socjalistycznych książek z lat 70-tych o tym jak będzie wyglądać PRL w roku 2000. Tylko jednego nie przewidzieli ówcześni projektanci, że PRL upadnie.
Rozwój miast w każdej epoce, nawet globalnej jest oparty na pieniądzu, i to jest ta najważniejsza teoria. A pytanie do Pana Marka od nas siedzących na drzewie jest, skąd Poznań weźmie pieniądze na te wszystkie wielkie projekty? Który bank w czasie kryzysu udzieli kredytu? Niebieska gwiazdka nie zatrzyma nam kryzysu.
Tutaj jest najbardziej niezrozumiała i nic nie wnoszącą do tematu wypowiedź pana Bańczyka:
„Termin „know-how” może nie być zrozumiały dla wszystkich, ale też powiedzmy otwarcie, że przekaz marki Poznań nie jest skierowany do wszystkich. Jest skierowany do tych, od których możemy prędzej czy później coś zyskać. Po to jest marka. Marka istnieje dla zysku, zysku różnorakiego, a nie dla połyskiwania z dumą na festiwalach albo dla „podobania się”. Zysk płynie z grup odbiorczych, czyli z grup celowych. W grupach celowych które zdefiniowaliśmy, termin „know how” jest znany. I tyle. „Poznań Miasto know-how” to hasło niełatwe, wykraczające poza swój czas, ale celne i spójne z naszą strategią”.
Pytania jakie rodzą się po tym fragmencie, są następujące: jakie są te mityczne grupy do których hasło Poznań ma trafić? Jakie są to grupy na których można zyskać? Lekarze? Inżynierowie? Prawnicy? I co wreszcie z tymi co hasła nie rozumieją? Mają uciekać na drzewo? Mimo że hasła nie rozumiem, to jednak wiem, że grupa odbiorcza to grupa celowa. Powtarzanie tego jest zbędne. Wreszcie sformułowanie o wykraczaniu ponad czas.. jak nic Barejowskie hasło na miarę naszych potrzeb i możliwości!
Pan Bańczyk zamyka nam możliwość polemiki, twierdząc, że skoro poprzedni polemiści dr Chlodnicki, i p. Drobczyński nie badali nigdy marki terytorialnej ( ja też nie badałem, więc staję do szeregu z dumą obok wymienionych powyżej panów) to nie mają prawa się wypowiadać. To my poprosimy o zdefiniowanie tego co to jest ta marka terytorialna? Na czym polega, jak się ją ustala, bada, jak się o niej rozmawia. Może jakiś kilka pozycji książkowych? Bardzo chętnie przeczytam, dowiem się coś niecoś i będę mógł Panu Markowi zadać kilka pytań. Dotychczas ja badałem miasta zawsze metodą historyczną. A z niej jasno wynika, że miasta były zawsze. Czasem się rozwijały, a czasem popadały w stagnację. Bywało że upadały, ale na ich miejsce zawsze powstawały nowe. Czynnikiem zaś który rozwój miast najlepiej napędzał to były pieniądze, zdobywane przywilejami handlowymi, na jakiś kontrybucjach – vide miasta Niemieckie po wojnie z Francją w roku 1870. Nie czytałem zaś nigdy o miastach które rozwinęły się na niebieskich gwiazdkach. Ale nigdy też nie czytałem nic o marce terytorialnej. To pewnie dlatego.
I teraz koronny argument przeciwko koncepcji miasta know how. Termin który oznacza, że Poznańczycy potrafią coś zrobić, coś wymyślić, coś co jest nowoczesna techniką. Jak to się dzieje, że w mieście aspirującym do roli miasta wysokich technologii, nie potrafi się zaprojektować nowoczesnego tramwaju, który mógłby stanąć do przetargu organizowanego przez miasto Poznań. To gdzie mają docenić ten nasz know-how skoro my nie potrafimy docenić go u siebie? Gdzie ten nasz know-how ma się rozwijać, skoro my stawiamy mu problemy z uczestnictwem w przetargu (chodzi o problemy jakie ma Fabryka Pojazdów Szynowych powstała na części zakładów im. Cegielskiego z udziałem w przetargu na dostawę 40 tramwajów dla Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacyjnego w Poznaniu). Jak Know-How się będzie rozwijać w upadającym Cegielskim?
Poważny know-how to nie jest zaprojektowany przez polskich studentów i inżynierów element mikroprocesora w nadajniku zamieszczonym w kosmicznym pojeździe wysłanym przez NASA na Księżyc. Poważny know how to wysłanie całej misji na Księżyc! Do tego powinniśmy dążyć. Polska wyprawa na Księżyc, tworzona przez naukowców z Poznania to byłby prawdziwy początek Nowej Ery. Musimy stawiać sobie cele i marzenia tak wysokie jak gwiazdy. A nie zadawalać się niebieską gwiazdką. Bo ona niczego nie załatwia.
Inne tematy w dziale Polityka