Pamiętam jak w dniu 12 marca na płycie lotniska z samolotu wychodzili dyplomaci i przywódcy państw Czech, Polski i Węgier aby podpisać akt członkostwa w NATO. Marzenie wielu pokoleń Polaków, Czechów i Węgrów urzeczywistniło się i to jeszcze przed końcem XX wieku! Panowała podniosła chwila bo oto te trzy kraje wchodziły w skład najpotężniejszego sojuszu militarnego świata. Sam sojusz liczył sobie już 50 lat i wciąż miał ochotę się rozszerzać dalej. Dla mnie zaledwie 13 letniego chłopaka to było coś niezwykłego. Era sowieckiej dominacji się skończyła. Z pewną nostalgią wspominam tamten moment. Dlaczego? Dzisiaj nie mamy takiej 100% pewności, że NATO nas obroni. Ale chyba zawsze tak było. NATO to w przeważającej mierze USA i cała jej potęga militarna. I w zasadzie w tym cały jest problem. Członkowie NATO są w dużej mierze jeżeli nie w ogóle zakładnikami polityki zagranicznej Waszyngtonu. Od niej uzależniona jest ewentualna reakcja sojuszu. Nie oszukujmy się tak to właśnie wygląda. Rosja o tym doskonale wie i dlatego próbuje rozgrywać tą kartę wykorzystując nieporozumienia między członkami sojuszu a USA. Dzieje się tak w przypadku Turcji - dodam 2 armii NATO - która ostatnimi czasy ma chłodne relacje z USA. Ten nowy sojusz ROSJI, TURCJI i PERSJI jaki zarysował się i powoli utrwala na Bliskim Wschodzie jest dowodem pewnych mankamentów wewnątrz NATO. Czy my Polacy powinniśmy się jednak obawiać, że w godzinie próby NATO nie zareaguje tak jak byśmy sobie tego życzyli? Sojusze mają to do siebie że często wciągają w wojnę państwa, które wcale nie są nią zainteresowane. Przykładem może być tu wybuch I wojny światowej 1 sierpnia 1914r. Gdyby Rosja nie opowiedziała się po stronie Serbii to II Rzesza nie opowiedziałaby się pewnie po stronie Austro-Węgier. A cały konflikt byłby pewnie III wojną bałkańską pomiędzy Serbią a Austro-Węgrami. A tak mieliśmy globalną wojnę. Mordercza logika sojuszy wcale nie musi się okazać dobra. Zresztą ilu z nas byłaby gotowa zaakceptować udział Polski w wojnie na Bliskim wschodzie w wypadku wojny turecko-perskiej? A przecież jest ona możliwa biorąc pod uwagę układ sił w tym regionie. Tu trzeba ocenić konferencję warszawską na temat Bliskiego wschodu. Jakie ona przyniosła korzyści Polsce? Żadnych. Za to straty są już widoczne. Oto nagle Polska i Iran stanęły po obu stronach barykady. To z pewnością przełoży się na relacje gospodarcze. Co nam pozostaje? Musimy sami szukać wykwalifikowanych polityków. Od tego będzie zależeć pozycja Polski a co za tym idzie nasze bezpieczeństwo. Mamy szansę wykorzystać załamanie się starego ładu politycznego. Wiem zabrzmi to niewiarygodnie ale możemy stać się mocarstwem. Skąd u mnie taka wizja? Kraje sąsiadujące z Polską mają gigantyczne problemy. Niektórzy eksperci twierdzą, że to stan przejściowy. Ja w to nie wierzę. Znam na tyle dobrze historię narodów, imperiów i wiem jakie procesy społeczne i gospodarcze towarzyszyły ich upadkowi. W tych krajach takie procesy trwają od jakiegoś już czasu. Polska zaś szczęśliwie może ich uniknąć jeżeli będzie prowadzić mądrą politykę zagraniczną wolną od resentymentów czy ksenofobi. Musimy patrzeć trzeźwo w przyszłość. Nie opierać polityki zagranicznej wyłącznie o fundamenty moralne czy społeczną naukę kościoła. Bo ona przyniosła opłakane skutki we wrześniu 1939r. Musimy sami dbać o swoje bezpieczeństwo w myśl łacińskiej maksymy "chcesz pokoju szykuj wojnę" Inaczej nasze nadzieję na bezpieczeństwo znów będą opierać się na złudnych nadziejach na pomoc ze strony sojuszników. Warto też zadbać o to aby wśród Polaków sama Polska miała wartość. Najnowsze badania zwłaszcza wśród młodych dotyczące ich stosunku do Polski nie napawają optymizmem. Patriotyzm musi być podparty solidnym wymiarem gospodarczym. Mówiąc wprost aby Polakom i obywatelom Polski opłacało się walczyć za nasz kraj.
Absolwent Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego. Euroentuzjasta. Na co dzień pracownik biurowy Interesuje się historią, ekonomią i polityką.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka