Nasze codziennie życie jest bardzo podobne do tego jakie opisuje w swoim wielkim dziele "Makbet" Szekspir: "Życie jest tylko przechodnim półcieniem, Nędznym aktorem, który swą rolę przez parę godzin wygrawszy na scenie, w nicość przepada - powieścią idioty, Głośną, wrzaskliwą a nic nie znaczącą" Wybitne słowa, wybitnego człowieka na wybitne czasy. W ogromie obowiązków i pod potężnym brzemieniem problemów nie mamy czasu monitorować tego co się dzieje wokół nas. Zalewani co raz to nowymi i złymi informacjami zamiast jej czytać szukamy od nich ucieczki. I można by iść za radą tym razem naszego poety Asnyka w wierszu pt. "Daremne żale" : Daremne żale, próżny trud, Bezsilne złorzeczenia! Przeżytych kształtów żaden cud, Nie wróci do istnienia, Świat wam nie odda, idąc wstecz, Zniknionych mar szeregu, Nie zdoła ogień ani miecz, powstrzymać myśli w biegu" Wobec ogromu świata jesteśmy zbyt mali. Ale ten sam autor w tym wierszu przypomina nam jedną podstawową prawdę o świecie takim on jest i zarazem właściwy kierunek: "Trzeba z Żywymi naprzód iść, Po życie sięgać nowe; A nie w uwiędłych laurów liść z uporem stroić głowę!" A zatem jest pewne rozwiązanie, i na pewno nie jest nią ucieczka od tego co się wokół nas dzieje. Ten sam autor mówi też o odmiennym sposobie myślenia: "Wy nie cofniecie życia fal! Nic skargi nie pomogą! Bezsilne gniewy, próżny żal! Świat pójdzie swoją drogą." Pytanie tylko czy ta droga da nam bezpieczeństwo, stabilizację? Tych dwóch poetów żyło w zupełnie innych epokach ale obaj wywodzą te same wnioski. Z jednej strony można powiedzieć, że na nic nie mamy wpływu ale to co nas otacza dotyka nas równie mocno co sama myśl beznadziejności. Z drugiej jeżeli coś nas dotyka to możemy coś z tym zrobić. I właśnie to się dzieje na naszych oczach, w naszym codziennym życiu choć tego wciąż nie zauważamy a może jeszcze nie...
Pandemia Covid-19 wciąż trwa. Wiemy już o niej więcej niż przed rokiem. Ale tak jak rak toczy nasze marne ciało tak Covid-19 toczy nasze gospodarki na skraj przepaści. Rządy, które jeszcze do niedawna ocenialiśmy w miarę pozytywnie miotają się jak chory w swej ostatniej agonii, czym tylko wzbudzają naszą irytację. Prawa i wolności są już podważane, rozwój kwestionowany, pokój kruchy. A reguły światowej gospodarki przypominają reguły zabawy małych dzieci w sklep ,w której wycinają sobie pieniądze, ustalają kto ma będzie sprzedawcą a kto klientem. I wszystko to u nich jest zabawą tyle że my dorośli funkcjonujemy w takiej właśnie rzeczywistości. Nasze pieniądze tracą na wartości a banki centralne i powołane do tego instytucje finansowe nie potrafią znaleźć innego rozwiązania jak tylko dodruk, dodruk i jeszcze raz dodruk pieniędzy. Długi państw już dawno przekroczyły dopuszczalne normy finansowe...ale wciąż to się jakoś kręci? Obecna gospodarka przypomina Titanica, który z uszkodzonym sterem i ciągle zalewanymi pokładami dryfuje po oceanie a jego kapitan pytany przez pasażerów dokąd płyniemy odpowiada; Nie wiem! Oni chcą płynąć dalej, kapitan zamyka kolejne grodzie ale wszyscy wiedzą, że okręt zatonie. Moralność w zasadzie nie istnieje bo wszystko jest tylko kwestią ceny. Duchowi przywódcy religijni swoją postawą są bliżsi samego diabła aniżeli istocie najwyższej. Tak wygląda niestety nasz świat. Na razie jeszcze sobie ufamy ale wiemy też, że to się skończy potężnym kryzysem a nawet wojną.
Co robić..? Temu głowa na karku nie wisi co używa głowy i myśli...autorstwo własne. Starożytni całe swoje życie prowadzili według sformułowanej przez rzymskiego historyka Wegecjusza maksymy: "Si vis pacem, para belleum" Ale aby móc szykować się do wojny trzeba mieć na to pieniądze jak to napisał Cyceron: "nervus belli pecunia est" Ale nawet tak potężny starożytny Rzym upadł pod ciosem żelaznych reguł ekonomii. Najpierw zaczęło się psucie pieniądza przez zmniejszanie zawartości kruszcu w monetach, potem wraz ze spadkiem wartości pieniądza i potrzebą finansowania rozpasanego dworu cesarza i jego samego podwyższono podatki. Moralność społeczna sięgnęła dna, nędza i epidemie nie omijały nawet największych miast w tym samego Rzymu a konsumpcjonizm bogatych dobił szczytu. Do wojska zaczęto wciągać coraz to gorszy element społeczny i coraz bardziej nie rzymski tylko napływowy bo służba w legionach niegdyś tak zaszczytna stała się zajęciem dla frajerów. Legiony obierały sobie własnych cesarzy i takich też mordowali. Osłabiało to zdolność do podejmowania decyzji a tym samym jego siłę. I to w sytuacji gdy u jego granic w IV wieku n.e. stały już całe plemiona zdeterminowane i uzbrojone. Gotowe grabić, mordować i zajmować dla siebie nowe ziemie potrzebne do przetrwania i rozwoju. W końcu w V wieku n.e. Imperium Rzymskie pękło na pół a następnie zostało najechane i zrabowane przez barbarzyńskich Germanów a nawet Słowian. Rzymskie dumne kobiety były teraz brane i sprzedawane jak pospolite ladacznice. Imperium upadło a na jego truchle narodziła się nowa Europa, nowe narody i zaczęła nowa era - nowożytność.
Czy historia czegoś nas nauczyła...? Nie! Dlaczego tak się dzieje? Bo tak zostaliśmy zaprogramowani? Kiedy mamy więcej chcemy więcej? Czy dla człowieka jest lepiej mieć mniej? Bo paradoksalnie jak ma więcej to w końcu ginie...? Być może. Kiedyś kobieta kończyła 16 lat i wydawano ją za mąż. Szybko dorabiała się z mężem 3,4 a nawet więcej dzieci i w zasadzie całe ich wspólne życie pochłaniało by mieć co dać im jeść. A dzisiaj 16 latka szuka antykoncepcji, mężczyzna i kobieta to raczej konieczność i potrzeba fizjologiczna aniżeli miłość czy rodzina. Potem dorasta idzie na studia aby wybić się z nędzy, kończy je albo i nie. Idzie do pracy robi karierę zaciąga kredyt sama lub z nim na wymarzone mieszkanie. Aż tu nagle widzi, że wpada w pułapkę z której nie ma wyjścia. Nie ma dzieci, nie ma szczęścia jest za to coraz to nowszy telefon, coraz to lepszy samochód a na końcu...żal, że się jest więźniem pułapki, którą zgotowało się samemu a po części kraj, który nie rozumie, że ludziom trzeba dać szansę na rozwój a nie orgazm, iluzje.
Ja jestem jeszcze młodym człowiekiem ale coraz częściej na widok ludzkiej obojętności, egoizmu stwierdzam brak szans na lepsze...Brak jakiejkolwiek pogłębionej analizy nad tym dokąd zmierzamy. A może trzeba właśnie nowej ery, wojny aby na gruzach starego świata mógł narodzić się nowy.
Absolwent Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego. Euroentuzjasta. Na co dzień pracownik biurowy Interesuje się historią, ekonomią i polityką.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo