Wojciech Racz Wojciech Racz
139
BLOG

Korona Polska kontratakuje, rozdział II

Wojciech Racz Wojciech Racz Kultura Obserwuj notkę 0
Za trzy dni środa popielcowa, więc w ramach rozgrywki ostatkowej wrzucam drugi rozdział mojego opowiadania.

Nazajutrz Michał Jerzy Sosnowski zasiadł przy porannej kawie i zaczął czytać gazetę. Odkąd załamał się system informatyczny, rynek tradycyjnych gazet przeszedł prawdziwe odrodzenie. Rzuciło mu się w oczy ogłoszenie napisane dużymi literami: "Królewskie Wojsko Polskie poszukuje żołnierzy  do jednostki specjalnej GROM. Kandydaci powinni mieć ukończone przeszkolenie wojskowe, umieć służyć do Mszy w klasycznym rycie Rzymskim (która to masowo powróciła do Kościoła i stała się obowiązującą wszędzie tam, gdzie księża potrafili ją odprawiać), posiadać pozytywną opinię od swojego proboszcza oraz być w dobrej formie fizycznej. Zainteresowanych zapraszamy 16 XI br. do siedziby GROMu w Orzyszu."
    Michał od wielu lat zastanawiał się nad swoim powołaniem. Raz mu było bliżej do kapłaństwa raz do małżeństwa. Oświadczył się nawet swojej dziewczynie, jednak ta odrzuciła jego propozycje argumentując to tym, że ma on zbyt tradycyjną wizję rodziny. Po tym zastanawiał się nad wstąpieniem do zakonu kapucynów. Ta gałąź franciszkanów rozrastała się najprężniej w Królestwie Polskim. Pius XIV rozdał im wiele przywilejów, między innymi przejęli oni mienie Jezuitów. Towarzystwo Jezusowe decyzją papieża zostało zawieszone na okres 40 lat, ponieważ głosili naukę sprzeczną z Magisterium Świętego Kościoła Rzymskiego.
    Michał Jerzy znał się na ministranturze do Mszy trydenckiej. Nauczył jej się jeszcze jako dziecko, tuż po swojej pierwszej Komunii Świętej, gdy z ojcem zaczął chodzić na starą Mszę. Służył wielu księżom, a jeden z nich został nawet biskupem polowym wojska polskiego, odznaczając się podczas wojny jako odważny kapelan frontowy. Chodziło o biskupa Grzegorza Podwieczorka, który jako kapłan wywarł duży wpływ na kształtowanie się charakteru dorastającego Michała.  Pierwsze dwa kryteria ogłoszenia spełniał. Jeśli chodzi o pozytywną opinię od proboszcza był pewien, że ją dostanie. Udział się jako parafianin, a także działał w Akcji Katolickiej jako wolontariusz. Pozostawała więc tylko forma fizyczna. Od małego był sprawny i wysportowany, 10 lat temu nawet przebiegł maraton. Niestety po trzydziestce zmniejszyła mu się przemiana materii, przez co nawet przy dość aktywnym trybie życia, nabył lekką nadwagę. Uznał jednak, że i ten warunek spełnia, wszak od wielu lat chodził z przyjaciółmi na górskie wyprawy, niosąc ciężki plecak z namiotem ze sobą i nigdy nie odstawał nawet od młodszych kolegów.
    Zostało mu 2 tygodnie na podjęcie decyzji i ewentualny wyjazd do Orzysza. W tym czasie mógł uporządkować swoje sprawy, a także zacząć treningi, by polepszyć swoją dyspozycję fizyczną, tak by sprostać wymaganiom Królewskiego Wojska Polskiego zawartym w ogłoszeniu. Postanowił zaczekać z ostateczną decyzją do jutra, przemodlić sprawę i przegadać ją swoim przyjacielem Piotrem, którego znał jeszcze z czasów licealnych. Po chwili ubrał się w ciepłe palto, wziął parasol, widząc za oknem jesienny deszcz i wyszedł się pomodlić do kościoła. Było nieco południem, kiedy uklęknął przed wystawionym Najświętszym Sakramentem i obrazem Matki Boskiej Częstochowskiej w bocznej kaplicy. Zaczął od odmówienia 10tki różańca, tajemnicy Zesłania Ducha Świętego, potem w ciszy modlił się o rozeznanie wyboru i swojego powołania życiowego. Ciszę przerwały dzwony bijące w południe, a  gdy ucichły, starsza niewiasta, którą znał jako animatorkę żywego różańca zaczęła odmawiać głośno Anioł Pański. Michał włączył się w modlitwę, a po jej zakończeniu wyszedł, aby spotkać się z Piotrem.
    Piotra Karwackiego poznał w liceum w równoległej klasie. Poznał go na kółku brydżowym, gdzie wspólnie uczyli się zasad brydża sportowego, a następne parę lat grali ze sobą na różnych turniejach, tej wymagającej gry karcianej. Piotr skończył studia matematyczne i został nauczycielem matematyki. Michał studiował na Politechnice i został inżynierem, chodź skończył je 3 lata później niż jego kolega matematyk, uczący już parę lat w jednym z warszawskich liceów.
    Idąc odwiedzić swojego przyjaciela, aby uzyskać radę od niego, mijał zabłocone ulice. Dojrzał grupę chłopców biegnących za puszczanymi drewnianymi, które płynęły w pełnych, spływającej wody rynsztokach. Przypomniał sobie swoje dzieciństwo, które nie było tak beztroskie. I tak zadumany wszedł do budynku szkoły Piotra. Było to męskie liceum ogólnokształcące imienia Hetmana Stanisława Żółkiewskiego. Przywitał go dzwonek na przerwę i widok uczniów wychodzących powoli ze swoich klas. Zadowolony, że przyszedł w samą porę udał się w stronę pokoju nauczycielskiego, gdzie miał nadzieję spotkać Karwackiego. Śmiało zapukał do drzwi, a po ich otwarciu wyszukał wzrokiem Piotra i skinieniem głowy dał mu do zrozumienia, że przyszedł właśnie do niego. Wychodząc razem na korytarz, mogli się przywitać jak serdeczni przyjaciele.
-Siema Piotrek- powiedział Michał
- Cześć Misiek, co u ciebie słychać, dawnośmy się nie widzieli- odpowiedział Piotrek.
- Wszystko w porządku, masz teraz okienko, czy tylko przerwę, chciałem z tobą pogadać.
-Tak mam, miałem sprawdzać klasówki, ale z chęcią przejdę się z tobą na kawę do szkolnej kawiarenki.
Zadowolony z takiego obrotu spraw Michał zaczął iść korytarzem w stronę miejsca zaproponowanego przez Piotra. Gdy doszli do kawiarenki belfer zamówił dwie kawy i razem usiedli przy stoliku czekając na koniec przerwy, by uczniowie wrócili do klas na zajęcia.
Michał zaczął przedstawiać sprawę, luźno nawiązując rozmowę. Mówił o swoich rozterkach, odrzuceniu miłosnym i braku pomysłu życiowego. Piotr cierpliwie wysłuchał swego przyjaciela, a następnie odniósł się do propozycji.
-Według mnie to idealna opcja dla ciebie. Jesteś pobożny i narwany, w sam raz na bycie żołnierzem- ministrantem. Jesteś na rozstaju dróg i musisz dobrze wybrać. Jedź do tego Orzysza, masz mój "indult" i moją modlitwę, by ci się udało.
Po chwili ciszy dzwonek zadzwonił na przerwę, korytarz i kawiarenka ponownie zaczęła się napełniać uczniami. Michał podziękował Piotrowi za radę, pożegnał się i wyszedł.

Polak z urodzenia, katolik z wyboru, inżynier z wykształcenia. Kawaler, jak na razie.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Kultura