@nowbody
No i dzięki Bogu mamy w Kościele katolickim bardzo mało czynów pedofilskich w porównaniu z innymi środowiskami i w porównaniu z innymi grzechami popełnianymi przez księży. Skłonności seksualne u księży nie mają znaczenia, bo czy są normalne, czy zboczone, to i tak ksiądz musi się przed nimi powstrzymać.
Ten komentarz został ukryty. Aby przeczytać, wyłącz filtr treści.
@Ryszard 65 "Czyny pedofilskie niewątpliwie krzywdzą dzieci, niezależnie od tego kto jest ich sprawcą."
Tak, ale to może być mniejsza lub większa krzywda. Przed tą mniejszą, która nie jest gwałtem, można łatwo dziecko obronić. Takich krzywd dziecko może doznać wiele - np. są ekshibicjoniści, którzy się obnażają publicznie i mogą dziecko przestraszyć. Wiele takich czynów, które nie są inwazyjne, a tylko wizualne, można oswoić, tak by nie krzywdziły. Dobrze jest jak dziecko się czasem zetknie z takim zboczeńcem, bo się nauczy, że są na świecie różne świry, że trzeba uważać. Takie kompletne odcięcie dziecka od świata, od obejrzenia jego patologi i wypaczeń, też może je skrzywdzić. Dobrze jest dziecko wyczulić, że nie ma miejsc bezpiecznych, nawet w kościele zdarzają się zboczeńcy i świry, ale należy odpowiednio ważyć proporcje i ostrzec, że w szkole czy na dworcu kolejowym jest jeszcze bardziej niebezpiecznie pod tym względem.
Ten komentarz został ukryty. Aby przeczytać, wyłącz filtr treści.
Generalnie ze wszystkim w notce można się zgodzić. Brak jednak dostrzeżenia ważnego aspektu, tzw. grzesznej struktury. Aczkolwiek grzech jest zawsze indywidualny, to jednak mówi się o grzechu strukturalnym lub społecznym .
Jako przykład podaje się gospodarkę socjalistyczną , w której nie można było legalnie kupić pewnych towarów , więc trzeba je było podiwaniać z zakładów pracy.
Być może seksualne wykorzystywanie ministrantów przez duchownych( aczkolwiek procentowo niewielkie) ma miejsce w ramach takiej właśnie struktury zła hierarchicznego? Byłby to interesujący temat badawczy dla socjologa (obalenie lub potwierdzenie hipotezy o strukturalnym charakterze zła w tej instytucji)
Ten komentarz został ukryty. Aby przeczytać, wyłącz filtr treści.
@deda "Być może seksualne wykorzystywanie ministrantów przez duchownych( aczkolwiek procentowo niewielkie) ma miejsce w ramach takiej właśnie struktury zła hierarchicznego?"
Moim zdaniem nie ma wątpliwości, że coś takiego występuje. W więzieniu, czy w wojsku, gdy brak kobiet, dochodzi czasem do aktów homoseksualnych dokonywanych przez heteroseksualistów. To jest atawizm. Hierarchię w stadzie niektórych małp też często utrzymuje się poprzez symulowanie aktów seksualnych. Tak się pokazuje kto rządzi. Myślę, że to kwestia dobrze zbadana. To psychologia małych grup.
Na dawnych żaglowcach, w brytyjskiej marynarce, za akt homoseksualny groziła kara śmierci. Widać jak wynaturzona symulacja seksu była mechanizmem tworzącym siłę społeczną zdolną do rebelii. Gdyby to traktowano łagodniej, to wśród zazwyczaj prymitywnych marynarzy wytworzyłaby się szybko naturalna hierarchia, czyniąca z nich niebezpieczne, spójne, hierarchiczne stado zdolne do skutecznego buntu.
Strukturalne, hierarchiczne, związane z władzą, zło, to najmniej problem Kościoła katolickiego, który relatywnie jest najbardziej liberalną i kulturalną instytucją jaka istnieje. Ale atawizmów trudno jest się pozbyć.
Ten komentarz został ukryty. Aby przeczytać, wyłącz filtr treści.
@GPS chodzi o porównanie przebiegów informacji w różnych firmach i stopień zaangażowania firmy/korporacji w ukrywanie zjawiska.
Hipoteza roboczą byłoby , że krk i jakaś typowa świecka firma pod tym względem istotnie różnią się od siebie.
To ( a nie powszechność zjawiska) wydaje się cechą różnicującą.
Ten komentarz został ukryty. Aby przeczytać, wyłącz filtr treści.
@deda "...stopień zaangażowania firmy/korporacji w ukrywanie zjawiska."
Ten stopień nie musi koniecznie zależeć od jakichś istniejących wewnętrznych mechanizmów organizacji, ale od poziomu ataku na nią. Organizacja, która jest wyjątkowo silnie atakowana wytwarza dodatkowe mechanizmy obronne. Jeśli na sto oskarżeń jedno okazuje się prawdziwe, to jest silna tendencja, by sprawy tuszować. To jest walka dwóch koncepcji: czy lepiej niesprawiedliwie skazać 99 niewinnych, by 1 winny poniósł odpowiedzialność, czy może lepiej zatuszować sprawę 1 winnego, by uchronić 99 przed fałszywym oskarżeniem? A jak proporcje będą 90:10? 80:20? W organizacji czysto demokratycznej zawsze tuszowanie wygra. W każdej innej też. Ale w Kościele jednak to tuszowanie wychodzi. To cecha różnicująca.
Ten komentarz został ukryty. Aby przeczytać, wyłącz filtr treści.
Papież o seksualności jako darze nie powiedział niczego nowego.
Natomiast czas, w którym to powiedział, uważam za niefortunny.
Generalnie - nie rozumiem jednej rzeczy:
skoro czynu pedofilskiego (karalnego przecież!),
dokonuje konkretna osoba na konkretnej osobie (dziecku).
Dlaczego więc rodzice skrzywdzonego dziecka
nie powiadamiają prokuratury w celu załatwienia sprawy w oparciu o istniejące prawo (?)
Czy ktoś potrafi to wytłumaczyć?
@agaj1 :penitent ( nawet ksiądz) jest w zasadzie anonimowy i może sobie dobrać spowiednika, który go nie zna. No i nikt nie zwolni spowiednika z tajemnicy spowiedzi, to nie jest instrument do zdobywania wiedzy operacyjnej, którą należy się dzielić z " ramieniem świeckim".
Łagodne rozwiązanie problemu byłoby takie, aby co do zasady nie zostawiać dzieci sam na sam z księdzem ( aby byli świadkowie jego niewinności).
Podobne rozwiązanie ( które mnie śmieszyło) zastosowano na amerykańskich uczelniach podczas egzaminów ustnych: drzwi do gabinetu podczas egzaminu są otwarte i studenci w kolejce słyszą, co się dzieje.
W cudowny sposób zapobiegło to( często fałszywym) oskarżeniom , że egzaminator molestował studentkę podczas egzaminu.
Chociaż rozwiązanie jest obarczone tą wadą , że z góry zakłada, że egzaminator jest podejrzany, co niszczy część jego autorytetu ( powierzamy mu coś tak cennego jak kształtowania osobowości , a zakładamy, że nie powstrzyma się od banalnego podmacywania...)
Ten komentarz został ukryty. Aby przeczytać, wyłącz filtr treści.
@fisher
Wiedzy zdobytej podczas spowiedzi księdzu nie wolno ujawnić nikomu i w żadnej okoliczności.
----------------------------------------------------------------------------------
Tak, wiem o tajemnicy spowiedzi i rozumiem jej ideę.
Człowiek podczas spowiedzi
staje w prawdzie przed Bogiem, nie przed księdzem.
Rozumiem też potencjalne zagrożenia związane
z ewentualnym usankcjonowaniem naruszenia tej tajemnicy
(takie jak niesłuszne oskarżenia,
albo - z innej mańki - zatajanie grzechu w obawie przed jego ujawnieniem).
Ale tak czy inaczej, cała ta sytuacja prowadzi do
łatwych pomówień i snucia obrzydliwych insynuacji
pod adresem całego Kościoła,
przy jednoczesnym braku możliwości wiarygodnej przed nimi obrony :/
Trudna sprawa.
@deda
Łagodne rozwiązanie problemu byłoby takie, aby co do zasady nie zostawiać dzieci sam na sam z księdzem ( aby byli świadkowie jego niewinności).
----------------------------------------------------------------------------------------
No tak, nie zostawiać dzieci sam na sam z księdzem,
z konkubentem, z trenerem, z nauczycielem, z lekarzem,
z hydraulikiem, murarzem i z wujkiem.
A co z ojcem?
A co z anonimowymi 'macantami' w autobusie, tramwaju?
A co z anonimowymi ekshibicjonistami, zasadzającymi się pod szkołami?
A co z genderowymi 'seks-edukatorami',
którzy programowo chcą wkraczać z buciorami
w intymny świat przedszkolaka ?
@agaj1 ;Z ojcem czy wujkiem sprawa jest najtrudniejsza.
Przypadek ekshibicjonisty w lasku przed V LO w Bydgoszczy (moja mama tam wtedy uczyła) został rozwiązany w ten sposób, że dyrektor z nauczycielem PO wzięli chłopaków, przeczesali las tyralierą, ujęli faceta w długim płaszczu i przekazali go na posterunek MO.
Dezorganizował on bowiem pracę liceum: dziewczęta nie przychodziły na pierwsze lekcje i masowo usprawiedliwiały się, że zboczeniec je gonił...
Przypadek macanta w tramwaju jest najłatwiejszy. Sam kiedyś ( ale byłem już pełnoletni) poczułem łapę gmerającą mi między nogami. Wystarczy ( na ile tłok pozwala) odsunąć się, odwrócić drugą stroną lub w ostateczności wysiąść i poczekać na drugi tramwaj.
Ten komentarz został ukryty. Aby przeczytać, wyłącz filtr treści.
Problem "tuszowania pedofilii" w Kościele to dość skomplikowana sprawa.
Prawda jest taka, że przez wiele lat skłonności pedofilskich, jeżeli nie objawiały się czynami z użyciem przemocy, nie traktowano poważnie i nie radziła sobie z nimi żadna instytucja w społeczeństwie.
Jeśli o niezdrowe skłonności podejrzewano np. nauczyciela albo instruktora, to latami tolerowano niepotwierdzone plotki, a kiedy rzecz stawała się poważniejsza, to dyskretnie się go pozbywano, by mógł bez problemu znaleźć pracę gdzie indziej.
W Kościele, choćby przez instytucję spowiedzi, władze kurii miały lepsze rozeznanie w seksualnych problemach księży i kleryków.
Jeżeli taki ksiądz okazywał skruchę i posłuszeństwo, to nie był karany, tylko obejmowany opieką i jakąś formą duchowej pomocy w zwalczaniu skłonności.
Niestety z różną skutecznością, co niekiedy prowadziło do zgorszenia.
Jeśli się na to spojrzy zgodnie z dzisiejszymi kryteriami, łatwo o zarzut wobec kościelnej hierarchii - przełożeni wiedzieli, coś próbowali robić, ale nie prokuratora nie powiadamiali.
W przypadku szkół, zespołów artystycznych, chórów, klubów sportowych, drużyn harcerskich, itp. można udawać, że nikt nic wiedział, bo formalnie nie pozostał żaden ślad.
@fisher "Problem "tuszowania pedofilii" w Kościele to dość skomplikowana sprawa."
To ciekawe uwagi. Kościół ma w tych kwestiach trudniej, bo jego wewnętrzne przepisy są dużo bardziej restrykcyjne niż prawo państwowe i jest dużo bogatszy niż inne organizacje. Więc jakieś głupi gest, czy niefortunne słowa u księdza mogą podpaść pod prawo kanoniczne, a nie podpaść pod prawo państwowe. W klubie sportowym nikt się tym nie przejmie, a w kościele zostanie rozdmuchane.
Ten komentarz został ukryty. Aby przeczytać, wyłącz filtr treści.
Tak, to jest różnica perspektywy.
Z laickiego punktu widzenia może się wydawać szokujące, że nauka chrześcijańska podobnie traktuje księdza okazującego pedofilskie skłonności jak młodego człowieka niemogącego powstrzymać pożądania do dziewczyny przed ślubem.
I mam wrażenie, że to nie z powodu tego pedofila Kościół jest tak w liberalnym świecie nienawidzony.
@fisher "...Kościół jest tak w liberalnym świecie nienawidzony."
A moim zdaniem, to nie liberalny świat Kościoła nienawidzi. Jest wiele nazw dla tych nienawidzących, ale jeśli się nazywają "liberałami", to robią to nieprawidłowo, mylą znaczenia. Szczery i rzetelny liberał powinien stawiać Kościół za wzór organizacyjny. Bo jedną z naczelnych zasad liberalnych jest: "Nie zgadzam się z twoimi poglądami, ale po kres moich dni będę bronił twego prawa do ich głoszenia". Liberał może nie akceptować przesłania Kościoła, ale musi zgadzać się z formą w jakiej to przesłanie głosi. Liberał musi tolerować Kościół, a tolerancja wyklucza nienawiść. Kościół nienawidzą zamordyści, a nie liberałowie.
Ten komentarz został ukryty. Aby przeczytać, wyłącz filtr treści.
Użyłem określenia "liberalny" w jego nowym, innym niż klasycznym, znaczeniu.
Niestety od pewnego czasu, w ślad za publicystyką amerykańską, "liberalny" znaczy lewicowo progresywny.
Nie wiem czy nie jest już za późno na przywracanie temu słowu właściwego znaczenia
@agaj1 : w kategoriach teologii moralnej( a nie prawa) grzechem może być też pożądliwa myśl ,o ile nie jest mimowolna , a grzesznik świadomie w sobie takie myśli wzbudza...
Ten komentarz został ukryty. Aby przeczytać, wyłącz filtr treści.
@Critical Voice
No tak, ale pamiętam jak parę lat temu
nasz salonowy jezuita Mądel ogłosił publicznie,
że w młodości był ofiarą molestowania przez księdza.
Dlaczego opowiadał o tym publicznie
zamiast po prostu zgłosić sprawę do prokuratury?
@agaj1 w młodości nie oznacza , ze jako dziecko. Jeśli miał ponad 15 lat i wtedy nie stawiał oporu to nie jest to sytuacja do ścigania z urzędu.
Podobnie prałat Jankowski miał 16-letniego Kajtusia i jeszcze innego chłopaka i oni wcale nie czuli się krzywdzeni ( prałat słynął z hojności, dawał dżinsy i komputer , zamiast 2 snickersów) tylko jeszcze byli o siebie wzajemnie zazdrośni.
O. Mądel zapewne mówił o swoich czasach seminaryjnych , a trzeba brać poprawkę , że chyba miał też uzależnienie alkoholowe sprzyjające wyolbrzymianiu pewnych wspomnień.
Podobne opisy molestowania w seminarium zawarł Jonasz z FiM w swojej książce " Byłem księdzem".
Ten komentarz został ukryty. Aby przeczytać, wyłącz filtr treści.
@deda
Z Pana wersji historii Mądela wynika,
że problemem Kościoła nie są pedofile lecz pederaści.
I myślę, ze ten wniosek może być słuszny,
gdyż w świecie świeckim występuje on powszechnie na styku
'młody człowiek vs stary wyjadacz będący dysponentem dóbr,
o które młody człowiek zabiega'.
Być może to ten - realny i niszczący młodych ludzi problem -
powinien zostać poddany publicznemu praniu,
w miejsce problemu 'kościelnej pedofilii',
który z uwagi na końcowe wyciąganie kasy z Kościoła jako zadośćuczynienie,
budzi poważne wątpliwości co do czystości intencji...
PS. Po raz kolejny zdumiewa mnie Pana biegłość i rozeznanie
w kwestii 'kto, z kim i za ile'.
To tak w odniesieniu do onego Kajtusia ;)
@agaj1 :o tyle problem nie redukuje się do pederastii, że analogiczne zachowania w stosunku do młodej asystentki parafialnej, posoborowej ministrantki albo bielanki też uznalibyśmy za naganne, choć heteroseksualne.
Ten komentarz został ukryty. Aby przeczytać, wyłącz filtr treści.
" Problem pedofilii w Kościele nie polega na tym, że w tym środowisku występuje nadreprezentacja przestępstw z tym związanych."
Ponieważ nie dopisał Pan na czym polega problem pedofilii z Kościele, to ja napiszę.
Problem polega na systemowym jej ukrywaniu, chronieniu przestępców i opluwaniu tych, którzy bronią krzywdzonych dzieci.
@fisher Np. ministrant skarży się w kurii ( poza spowiedzią), że proboszcz go obmacuje, a kuria zamiast przekazać podejrzenia władzom świeckim dyskretnie przenosi macanta na inną parafię ( w drastycznych przypadkach np.na Białoruś, gdzie polskie ramie sprawiedliwości nie sięga).
Ten komentarz został ukryty. Aby przeczytać, wyłącz filtr treści.
Każdy by zrobił to samo, jeśli posądzany ksiądz zaprzecza, tłumaczy to nieporozumieniem, dowodów brak ale plotki nie ustają.
O sprawie wie pół miasta, ale nikt nie powiadamia prokuratury.
Sex - czy dlatego, że przy nim stoi intymność wywołuje aż tyle emocji?Pedofilia, w powszechnym odczuciu jest "be" - to jej przeciwne określenie musi być w takim razie OK'. Jest?
@internetexpress : gerontofilia ( czy do niej odnosi się " przeciwne określenie" ?) raczej też jest nieapetyczna i może wiązać się z krzywdzeniem staruszków za słabych, by stawić opór...
Ten komentarz został ukryty. Aby przeczytać, wyłącz filtr treści.
@internetexpress : w takim razie przypomnę starą, nauczycielską anegdotkę : " Czym się różni pedagog od pedofila? Tym, że z tych dwóch tylko pedofil naprawdę kocha dzieci !"
Ten komentarz został ukryty. Aby przeczytać, wyłącz filtr treści.
@deda Nikt nie zwraca na to uwagi ale niejako skutkiem ubocznym pedofili jest tak pożądana edukacja seksualna dzieci - dwie pieczenie przy jednym ogniu.
Komentarz został usunięty przez administratora serwisu.
Autor. Nareszcie jakiś tekst dotyczący pedofilii, który da się czytać.Zgadzam się z pańskim punktem widzenia tego problemu.Odróżnianiem poszczególnych czynów, ich kwalifikacją prawną i moralną.
Temat ostatnimi czasy stał się bardzo popularny a pedofilia stała się również orężem do niszczenia
niektórych środowisk, jak również okazją do zarobienia dużych pieniędzy.
Jest taka część czynów pedofilskich które nie ujrzą światła dziennego, bo dokonywały się w kręgu rodziny,
czy bliskich znajomych, jeśli nie doszło oczywiście do tego najgorszego.
Gabinety psychoterapeutów, czasem sala sądowa.Bez medialnych nagłośnień.
@Polski Bimber
To, do czego zmierzam, napisałem w notce bardzo wyraźnie. Pedofilia nie jest czynem, nie jest zdradą małżeńską, ale skłonnością, zboczeniem. Nie jest więc występkiem przeciw 6-mu przykazaniu. Przykazania są łamane tylko poprzez czyny, a nie skłonności. Grzechem mogą być tylko czynności - żadne choroby czy naturalne przypadłości grzechem nie są. Grzechem są czyny pedofilskie - i jest to niezależne od tego czy ich dokonuje pedofil, czy ktoś z innymi skłonnościami. Pedofil nie dokonujący czynów pedofilskich nie grzeszy, nie pedofil dokonujący takich czynów grzeszy - ale i to nie zawsze. Są czyny, które są niemoralne. Ale nawet dokonanie takiego czynu może nie być grzechem, bo ocena grzechu zależy też od intencji, świadomości czy okoliczności. Świadome czyny pedofilskie łamią 6-te przykazanie tylko wtedy, gdy robi to człowiek żonaty. Bardziej istotne jest to, że to jest złamanie 5-tego przykazania, bo tym jest wszystko, co jest zainicjowaniem krzywdy innego człowieka. Każda krzywda ingerująca w ciało czy psychikę innego człowieka jest osłabieniem jego zdrowia, jest częściowym zabójstwem, jest skróceniem życia. Gwałty, tak jak pobicia, łamią 5-te przykazanie i nie ma znaczenie czy są związane z seksem, czy nie, i nie ma znaczenia jakie skłonności, choroby, czy zboczenia, ma dokonujący tych czynów - liczą się jego intencje, świadomość zła czynu i inne okoliczności. Dlatego pedofilia grzechem nie jest.
Ten komentarz został ukryty. Aby przeczytać, wyłącz filtr treści.
Ten komentarz został ukryty. Aby przeczytać, wyłącz filtr treści.
Strona wykorzystuje pliki cookies.
Informujemy, że stosujemy pliki cookies - w celach statycznych, reklamowych oraz przystosowania serwisu do indywidualnych potrzeb użytkowników. Są one zapisywane w Państwa urządzeniu końcowym. Można zablokować zapisywanie cookies, zmieniając ustawienia przeglądarki internetowej. Więcej informacji na ten temat.
No i dzięki Bogu mamy w Kościele katolickim bardzo mało czynów pedofilskich w porównaniu z innymi środowiskami i w porównaniu z innymi grzechami popełnianymi przez księży. Skłonności seksualne u księży nie mają znaczenia, bo czy są normalne, czy zboczone, to i tak ksiądz musi się przed nimi powstrzymać.
Tak, ale to może być mniejsza lub większa krzywda. Przed tą mniejszą, która nie jest gwałtem, można łatwo dziecko obronić. Takich krzywd dziecko może doznać wiele - np. są ekshibicjoniści, którzy się obnażają publicznie i mogą dziecko przestraszyć. Wiele takich czynów, które nie są inwazyjne, a tylko wizualne, można oswoić, tak by nie krzywdziły. Dobrze jest jak dziecko się czasem zetknie z takim zboczeńcem, bo się nauczy, że są na świecie różne świry, że trzeba uważać. Takie kompletne odcięcie dziecka od świata, od obejrzenia jego patologi i wypaczeń, też może je skrzywdzić. Dobrze jest dziecko wyczulić, że nie ma miejsc bezpiecznych, nawet w kościele zdarzają się zboczeńcy i świry, ale należy odpowiednio ważyć proporcje i ostrzec, że w szkole czy na dworcu kolejowym jest jeszcze bardziej niebezpiecznie pod tym względem.
Jako przykład podaje się gospodarkę socjalistyczną , w której nie można było legalnie kupić pewnych towarów , więc trzeba je było podiwaniać z zakładów pracy.
Być może seksualne wykorzystywanie ministrantów przez duchownych( aczkolwiek procentowo niewielkie) ma miejsce w ramach takiej właśnie struktury zła hierarchicznego? Byłby to interesujący temat badawczy dla socjologa (obalenie lub potwierdzenie hipotezy o strukturalnym charakterze zła w tej instytucji)
Moim zdaniem nie ma wątpliwości, że coś takiego występuje. W więzieniu, czy w wojsku, gdy brak kobiet, dochodzi czasem do aktów homoseksualnych dokonywanych przez heteroseksualistów. To jest atawizm. Hierarchię w stadzie niektórych małp też często utrzymuje się poprzez symulowanie aktów seksualnych. Tak się pokazuje kto rządzi. Myślę, że to kwestia dobrze zbadana. To psychologia małych grup.
Na dawnych żaglowcach, w brytyjskiej marynarce, za akt homoseksualny groziła kara śmierci. Widać jak wynaturzona symulacja seksu była mechanizmem tworzącym siłę społeczną zdolną do rebelii. Gdyby to traktowano łagodniej, to wśród zazwyczaj prymitywnych marynarzy wytworzyłaby się szybko naturalna hierarchia, czyniąca z nich niebezpieczne, spójne, hierarchiczne stado zdolne do skutecznego buntu.
Strukturalne, hierarchiczne, związane z władzą, zło, to najmniej problem Kościoła katolickiego, który relatywnie jest najbardziej liberalną i kulturalną instytucją jaka istnieje. Ale atawizmów trudno jest się pozbyć.
Hipoteza roboczą byłoby , że krk i jakaś typowa świecka firma pod tym względem istotnie różnią się od siebie.
To ( a nie powszechność zjawiska) wydaje się cechą różnicującą.
Ten stopień nie musi koniecznie zależeć od jakichś istniejących wewnętrznych mechanizmów organizacji, ale od poziomu ataku na nią. Organizacja, która jest wyjątkowo silnie atakowana wytwarza dodatkowe mechanizmy obronne. Jeśli na sto oskarżeń jedno okazuje się prawdziwe, to jest silna tendencja, by sprawy tuszować. To jest walka dwóch koncepcji: czy lepiej niesprawiedliwie skazać 99 niewinnych, by 1 winny poniósł odpowiedzialność, czy może lepiej zatuszować sprawę 1 winnego, by uchronić 99 przed fałszywym oskarżeniem? A jak proporcje będą 90:10? 80:20? W organizacji czysto demokratycznej zawsze tuszowanie wygra. W każdej innej też. Ale w Kościele jednak to tuszowanie wychodzi. To cecha różnicująca.
Dziękuję i pozdrawiam.
Natomiast czas, w którym to powiedział, uważam za niefortunny.
Generalnie - nie rozumiem jednej rzeczy:
skoro czynu pedofilskiego (karalnego przecież!),
dokonuje konkretna osoba na konkretnej osobie (dziecku).
Dlaczego więc rodzice skrzywdzonego dziecka
nie powiadamiają prokuratury w celu załatwienia sprawy w oparciu o istniejące prawo (?)
Czy ktoś potrafi to wytłumaczyć?
Łagodne rozwiązanie problemu byłoby takie, aby co do zasady nie zostawiać dzieci sam na sam z księdzem ( aby byli świadkowie jego niewinności).
Podobne rozwiązanie ( które mnie śmieszyło) zastosowano na amerykańskich uczelniach podczas egzaminów ustnych: drzwi do gabinetu podczas egzaminu są otwarte i studenci w kolejce słyszą, co się dzieje.
W cudowny sposób zapobiegło to( często fałszywym) oskarżeniom , że egzaminator molestował studentkę podczas egzaminu.
Chociaż rozwiązanie jest obarczone tą wadą , że z góry zakłada, że egzaminator jest podejrzany, co niszczy część jego autorytetu ( powierzamy mu coś tak cennego jak kształtowania osobowości , a zakładamy, że nie powstrzyma się od banalnego podmacywania...)
Niestety tak. Obsesyjna podejrzliwość i domniemanie wszechobecnych zboczeń niszczą normalne międzyludzkie relacje.
Wiedzy zdobytej podczas spowiedzi księdzu nie wolno ujawnić nikomu i w żadnej okoliczności.
----------------------------------------------------------------------------------
Tak, wiem o tajemnicy spowiedzi i rozumiem jej ideę.
Człowiek podczas spowiedzi
staje w prawdzie przed Bogiem, nie przed księdzem.
Rozumiem też potencjalne zagrożenia związane
z ewentualnym usankcjonowaniem naruszenia tej tajemnicy
(takie jak niesłuszne oskarżenia,
albo - z innej mańki - zatajanie grzechu w obawie przed jego ujawnieniem).
Ale tak czy inaczej, cała ta sytuacja prowadzi do
łatwych pomówień i snucia obrzydliwych insynuacji
pod adresem całego Kościoła,
przy jednoczesnym braku możliwości wiarygodnej przed nimi obrony :/
Trudna sprawa.
Łagodne rozwiązanie problemu byłoby takie, aby co do zasady nie zostawiać dzieci sam na sam z księdzem ( aby byli świadkowie jego niewinności).
----------------------------------------------------------------------------------------
No tak, nie zostawiać dzieci sam na sam z księdzem,
z konkubentem, z trenerem, z nauczycielem, z lekarzem,
z hydraulikiem, murarzem i z wujkiem.
A co z ojcem?
A co z anonimowymi 'macantami' w autobusie, tramwaju?
A co z anonimowymi ekshibicjonistami, zasadzającymi się pod szkołami?
A co z genderowymi 'seks-edukatorami',
którzy programowo chcą wkraczać z buciorami
w intymny świat przedszkolaka ?
Przypadek ekshibicjonisty w lasku przed V LO w Bydgoszczy (moja mama tam wtedy uczyła) został rozwiązany w ten sposób, że dyrektor z nauczycielem PO wzięli chłopaków, przeczesali las tyralierą, ujęli faceta w długim płaszczu i przekazali go na posterunek MO.
Dezorganizował on bowiem pracę liceum: dziewczęta nie przychodziły na pierwsze lekcje i masowo usprawiedliwiały się, że zboczeniec je gonił...
Przypadek macanta w tramwaju jest najłatwiejszy. Sam kiedyś ( ale byłem już pełnoletni) poczułem łapę gmerającą mi między nogami. Wystarczy ( na ile tłok pozwala) odsunąć się, odwrócić drugą stroną lub w ostateczności wysiąść i poczekać na drugi tramwaj.
Prawda jest taka, że przez wiele lat skłonności pedofilskich, jeżeli nie objawiały się czynami z użyciem przemocy, nie traktowano poważnie i nie radziła sobie z nimi żadna instytucja w społeczeństwie.
Jeśli o niezdrowe skłonności podejrzewano np. nauczyciela albo instruktora, to latami tolerowano niepotwierdzone plotki, a kiedy rzecz stawała się poważniejsza, to dyskretnie się go pozbywano, by mógł bez problemu znaleźć pracę gdzie indziej.
W Kościele, choćby przez instytucję spowiedzi, władze kurii miały lepsze rozeznanie w seksualnych problemach księży i kleryków.
Jeżeli taki ksiądz okazywał skruchę i posłuszeństwo, to nie był karany, tylko obejmowany opieką i jakąś formą duchowej pomocy w zwalczaniu skłonności.
Niestety z różną skutecznością, co niekiedy prowadziło do zgorszenia.
Jeśli się na to spojrzy zgodnie z dzisiejszymi kryteriami, łatwo o zarzut wobec kościelnej hierarchii - przełożeni wiedzieli, coś próbowali robić, ale nie prokuratora nie powiadamiali.
W przypadku szkół, zespołów artystycznych, chórów, klubów sportowych, drużyn harcerskich, itp. można udawać, że nikt nic wiedział, bo formalnie nie pozostał żaden ślad.
To ciekawe uwagi. Kościół ma w tych kwestiach trudniej, bo jego wewnętrzne przepisy są dużo bardziej restrykcyjne niż prawo państwowe i jest dużo bogatszy niż inne organizacje. Więc jakieś głupi gest, czy niefortunne słowa u księdza mogą podpaść pod prawo kanoniczne, a nie podpaść pod prawo państwowe. W klubie sportowym nikt się tym nie przejmie, a w kościele zostanie rozdmuchane.
Tak, to jest różnica perspektywy.
Z laickiego punktu widzenia może się wydawać szokujące, że nauka chrześcijańska podobnie traktuje księdza okazującego pedofilskie skłonności jak młodego człowieka niemogącego powstrzymać pożądania do dziewczyny przed ślubem.
I mam wrażenie, że to nie z powodu tego pedofila Kościół jest tak w liberalnym świecie nienawidzony.
A moim zdaniem, to nie liberalny świat Kościoła nienawidzi. Jest wiele nazw dla tych nienawidzących, ale jeśli się nazywają "liberałami", to robią to nieprawidłowo, mylą znaczenia. Szczery i rzetelny liberał powinien stawiać Kościół za wzór organizacyjny. Bo jedną z naczelnych zasad liberalnych jest: "Nie zgadzam się z twoimi poglądami, ale po kres moich dni będę bronił twego prawa do ich głoszenia". Liberał może nie akceptować przesłania Kościoła, ale musi zgadzać się z formą w jakiej to przesłanie głosi. Liberał musi tolerować Kościół, a tolerancja wyklucza nienawiść. Kościół nienawidzą zamordyści, a nie liberałowie.
Użyłem określenia "liberalny" w jego nowym, innym niż klasycznym, znaczeniu.
Niestety od pewnego czasu, w ślad za publicystyką amerykańską, "liberalny" znaczy lewicowo progresywny.
Nie wiem czy nie jest już za późno na przywracanie temu słowu właściwego znaczenia
Pedofilia jako zjawisko, a nawet jako skłonność nie jest grzechem.
Grzechem jest CZYN pedofilski.
Tak, bo świadome wzbudzanie myśli też jest CZYNEM :)
No tak, ale pamiętam jak parę lat temu
nasz salonowy jezuita Mądel ogłosił publicznie,
że w młodości był ofiarą molestowania przez księdza.
Dlaczego opowiadał o tym publicznie
zamiast po prostu zgłosić sprawę do prokuratury?
Podobnie prałat Jankowski miał 16-letniego Kajtusia i jeszcze innego chłopaka i oni wcale nie czuli się krzywdzeni ( prałat słynął z hojności, dawał dżinsy i komputer , zamiast 2 snickersów) tylko jeszcze byli o siebie wzajemnie zazdrośni.
O. Mądel zapewne mówił o swoich czasach seminaryjnych , a trzeba brać poprawkę , że chyba miał też uzależnienie alkoholowe sprzyjające wyolbrzymianiu pewnych wspomnień.
Podobne opisy molestowania w seminarium zawarł Jonasz z FiM w swojej książce " Byłem księdzem".
Z Pana wersji historii Mądela wynika,
że problemem Kościoła nie są pedofile lecz pederaści.
I myślę, ze ten wniosek może być słuszny,
gdyż w świecie świeckim występuje on powszechnie na styku
'młody człowiek vs stary wyjadacz będący dysponentem dóbr,
o które młody człowiek zabiega'.
Być może to ten - realny i niszczący młodych ludzi problem -
powinien zostać poddany publicznemu praniu,
w miejsce problemu 'kościelnej pedofilii',
który z uwagi na końcowe wyciąganie kasy z Kościoła jako zadośćuczynienie,
budzi poważne wątpliwości co do czystości intencji...
PS. Po raz kolejny zdumiewa mnie Pana biegłość i rozeznanie
w kwestii 'kto, z kim i za ile'.
To tak w odniesieniu do onego Kajtusia ;)
Ponieważ nie dopisał Pan na czym polega problem pedofilii z Kościele, to ja napiszę.
Problem polega na systemowym jej ukrywaniu, chronieniu przestępców i opluwaniu tych, którzy bronią krzywdzonych dzieci.
Każdy by zrobił to samo, jeśli posądzany ksiądz zaprzecza, tłumaczy to nieporozumieniem, dowodów brak ale plotki nie ustają.
O sprawie wie pół miasta, ale nikt nie powiadamia prokuratury.
Udajesz idiotę czy co? A przenoszenie cichaczem do innych parafii zamiast do prokuratora to nie jest ukrywanie?
Rzeczywiście, podejrzany przeniesiony do innego powiatu jest poza zasięgiem policji i prokuratury.
Temat ostatnimi czasy stał się bardzo popularny a pedofilia stała się również orężem do niszczenia
niektórych środowisk, jak również okazją do zarobienia dużych pieniędzy.
Jest taka część czynów pedofilskich które nie ujrzą światła dziennego, bo dokonywały się w kręgu rodziny,
czy bliskich znajomych, jeśli nie doszło oczywiście do tego najgorszego.
Gabinety psychoterapeutów, czasem sala sądowa.Bez medialnych nagłośnień.
A schizofrenia jest grzechem?
To, do czego zmierzam, napisałem w notce bardzo wyraźnie. Pedofilia nie jest czynem, nie jest zdradą małżeńską, ale skłonnością, zboczeniem. Nie jest więc występkiem przeciw 6-mu przykazaniu. Przykazania są łamane tylko poprzez czyny, a nie skłonności. Grzechem mogą być tylko czynności - żadne choroby czy naturalne przypadłości grzechem nie są. Grzechem są czyny pedofilskie - i jest to niezależne od tego czy ich dokonuje pedofil, czy ktoś z innymi skłonnościami. Pedofil nie dokonujący czynów pedofilskich nie grzeszy, nie pedofil dokonujący takich czynów grzeszy - ale i to nie zawsze. Są czyny, które są niemoralne. Ale nawet dokonanie takiego czynu może nie być grzechem, bo ocena grzechu zależy też od intencji, świadomości czy okoliczności. Świadome czyny pedofilskie łamią 6-te przykazanie tylko wtedy, gdy robi to człowiek żonaty. Bardziej istotne jest to, że to jest złamanie 5-tego przykazania, bo tym jest wszystko, co jest zainicjowaniem krzywdy innego człowieka. Każda krzywda ingerująca w ciało czy psychikę innego człowieka jest osłabieniem jego zdrowia, jest częściowym zabójstwem, jest skróceniem życia. Gwałty, tak jak pobicia, łamią 5-te przykazanie i nie ma znaczenie czy są związane z seksem, czy nie, i nie ma znaczenia jakie skłonności, choroby, czy zboczenia, ma dokonujący tych czynów - liczą się jego intencje, świadomość zła czynu i inne okoliczności. Dlatego pedofilia grzechem nie jest.