@EUMENESNie zauważyłem żadnych argumentów u komentatorów, tylko jakieś leczenie swoich frustracji. Błąd się wykazuje, a nie go ogłasza. Póki co komentatorzy się tu poniżają.
Ten komentarz został ukryty. Aby przeczytać, wyłącz filtr treści.
Pan nie rozumie własnych słów: państwa nie są likwidowane ani ograniczane przez korporacje tylko zmienia się suweren: państwami i ich aparatem przemocy zaczynają rządzić międzynarodowe oligarchie zamiast demokratycznie wybranych polityków lokalnych.
W związku z tym cała reszta wywodu jest właściwie nie na temat - non sequitur.
@EUMENES i GPS@Eumenes - Zarzucanie niezrozumienia lub manipulacji definicją przez kogoś, kto płynnie przechodzi od pojęcia korporacji do międzynarodowej oligarchii, bez żadnych wyjaśnień, jest przeurocze. Sofistyka, niczym u mizernego studenta pierwszego roku filozofii.
@GPS - z ciekawości zapytam, bo przedstawia się Pan jako paleolibertarianin, a w tekście, odniosłem wrażenie, że puszcza Pan oczko do anarchokapitalistów - jest Pan za istnieniem państwa (w sensie minimalnym)?
@LUZNEMYSLI.PLJestem jak najbardziej za istnieniem państwa - tyko uważam, że jego instytucje powinny być rozproszone terytorialnie i uważam, że państwa powinny być małe - jak dawne księstwa i republiki włoskie czy niemieckie. Jestem za tym by Polska była krajem tysiąca Liechtensteinów, czyli autonomicznych okręgów, najlepiej w postaci dawnych polskich ordynacji rodowych rozproszonych po enklawach i eksklawach - każda ordynacja tworzyłaby swoje prawo publiczne i swój system sądowniczy. I nie widzę żadnych przeszkód, by wszystkie te polskie ordynacje powołały sobie wspólne instytucje polityczne do reprezentacji na zewnątrz - jakiegoś króla, prezydenta czy prezesa. I nie widzę przeszkód, by prywatne armie ordynatów były w sojuszu wojskowym utrzymującym wspólne standardy i gotowe działać pod wspólnym dowództwem prezydenta. I nie widzę potrzeby, by każdy ordynat musiał tworzyć swoje oddziały policyjne - mógłby śmiało zlecać wykonywanie swojego prawa różnym agencjom ochrony i detektywistycznym, które działałyby na terenie kilku ordynacji, a w jednej ordynacji byłoby kilka milicji. Czy taki układ nazwiemy państwem czy nie, to problem drugorzędny.
Ten komentarz został ukryty. Aby przeczytać, wyłącz filtr treści.
Korporacja to organizacja społeczna, oligarchia to forma rządów. Rządy korporacji to Z DEFINICJI oligarchia - w przeciwieństwie do rządów obywateli czyli demokracji. Odnoszę wrażenie że to przejście (przyznaję - nie objaśnione) zrozumieli wszyscy rozmówcy z wyjątkiem Pana - może warto powtórzyć ten pierwszy rok filozofii?
@EUMENESGniazdo pszczół też jest organizacją społeczną. Troszkę okroił Pan definicję na swoje potrzeby, co jest zwyczajną sofistyką. Do tego korporacja, o jakiej mówił autor, ma charakter czysto biznesowy, więc utożsamienie jej z oligarchią, jako formą rządów jest nieco śmiesznie emocjonalne, gdy pozostawił Pan to tak bez żadnego wyjaśnienia.
A mam prośbę - proszę nie korzystać z polskiej wikipedii jako wiarygodnego źródła ani argumentu z większości, bo to tak troszkę wstyd. Albo dyskutujmy racjami, albo w ogóle. Po 12 tysiącach napisanych komentarzy trzeba takie rzeczy Panu przypominać? ;)
@GPSWydaje mi się, że jednak moja intuicja była słuszna. Gwoli doprecyzowania, bo może jednak się mylę - przez "swoje prawo" rozumie Pan prawo państwowe na małym terenie, czy istniałyby jakieś prywatne agencje sądowe, jak u Rothbarda? Bo ja generalnie nie mam problemu z małymi państwami, ale prywatne sądy i prywatna policja sprawiają szereg problemów natury praktycznej, które są nie do przeskoczenia. W przypadku sądów problemów byłoby sporo. Na przykład instancja odwoławcza, kwestia dojścia do zgody między stronami sporu odnośnie wyboru sądu czy też tzw. "rozprawy prewencyjne" w przypadku gdy to oskarżyciel ma prawo wyboru sądu. Natomiast zupełny brak policji państwowej i zostawienie wszystkiego agencjom ochrony też jest dość problematyczne ze względu na brak jednolitego prawa. Oczywiście uważam, że policja w państwie minimalnym powinna mieć mniej obowiązków i uprawnień, niż obecnie i powinny być one przerzucone na firmy ochroniarskie, ale jednak powinna wspierać sądownictwo państwowe m.in. przy egzekucji przepisów (też mocno ograniczonych).
Poniekąd w czasach Rzeczpospolitej szlacheckiej mieliśmy taką rzeczywistość.
@LUZNEMYSLI.PLW Polsce tysiąca Liechtensteinów problemy z sądami, milicjami, prawem etc... byłyby dokładnie takie same jakie dziś mamy w porcie jednego państwa, w którym stoją jachty pod banderami wielu różnych państw. Może się zdarzyć, że w porcie w Sztokholmie na jachcie pod polską banderą, obywatel Rosji okradnie obywatela Estonii. I kto go osądzi? Te problemy są rozwiązane i dokładnie tak samo mogłyby być rozwiązane na lądzie. Więc w istocie problemów nie ma.
Ten komentarz został ukryty. Aby przeczytać, wyłącz filtr treści.
@GPSNie do końca o to mi chodziło. Moje pytanie było inne - czy sądy byłyby państwowe (nawet w małych państwach, ale jedne) czy prywatne i byłyby konkurencyjne niczym dzisiejsze agencje ochrony. W tym przypadku jest masa problemów.
Natomiast gdyby sad był jeden na mikro-państwo, to faktycznie wyglądałoby to tak, jak Pan napisał. Niemniej czy przypadkiem nie jest tak, że podanym przez Pana przykładzie, władze szwedzkie sądzą obywatela Rosji, gdy zostanie złapany dzięki zgłoszeniu obywatela Estonii?
@LUZNEMYSLI.PLProszę Pana - rozmawiamy na blogu i wszyscy posługujemy się skrótami. Na przykład powinien Pan zauważyć że sprawa jest dyskutowana w kontekście TTiP a jednym z głównych problemów tej umowy są "prywatne sądy" do których mogłyby zwracać się korporacje aby wymusić zmianę prawa ustanowionego w danym kraju - i w tym kontekście rozmawiamy o tym czy lepiej żeby władzę mieli obywatele (demokracja) czy też korporacje (oligarchia).
@LUZNEMYSLI.PLW wolnym kraju sądy byłyby różnorakie. Każdy ordynat ustanawiając prawo terytorialne w swojej domenie określałby hierarchię terytorialną sądów związaną z czynami kryminalnymi, a to jaki sąd rozstrzyga kwestie dotyczące umów na jego terenie zawarta byłyby w tychże umowach. Stowarzyszenia miałby swoje sądy koleżeńskie, konsumenci zrzeszaliby się w związki, które wynajmowałyby sądy polubowne etc... Przede wszystkim rozwijałby się system organizacji zajmujących się negocjowaniem ugód, tworzyłaby się metodologia załatwiania sporów polubownie. Tak by się działo gdyby zmienić paradygmat sprawiedliwości - nastawić cały system nie tak, że w pierwszej kolejności jest kara, czyli szykana dla sprawcy, potem próba jego resocjalizacji, a na końcu zadośćuczynienie ofierze. To należy odwrócić - najważniejsze jest wyrównanie przez sprawcę szkód poniesionych przez ofiarę, oczywiście z nawiązką, a dopiero gdy to nie jest możliwe należy ukarać winowajcę, ale tak by było to najpierw dla niego jakąś nauczką, a potem dopiero szykaną. Takie odwrócenie paradygmatu odwróci system sądowniczy. Dominować będą prywatne, niezależne, profesjonalne firmy zajmujące się ugodami i one będą załatwiać 90% sporów - resztę załatwią prywatne, terytorialne sądy ordynatów ziemskich. To wszystko jest już w naszej cywilizacji rozwiązane - te rozwiązania istnieją, działają, tylko w innych proporcjach, niż by to było w wolnym społeczeństwie.
Ten komentarz został ukryty. Aby przeczytać, wyłącz filtr treści.
@EUMENESPosługiwanie się skrótami jest jak najbardziej w porządku, gdy skróty są rozumiane przez wszystkich rozmówców tak samo. Na blogu jest to niemożliwe, dlatego pojęcia i sądy trzeba możliwie jak najbardziej precyzować.
Tak, ale korporacje, o jakich mówił autor, to stan powinnościowy według Niego, a Pan pisał zdaje się o rzeczywistości zastanej.
Nie wiem skąd ta sugestia, ale skoro i tak Pan nie będzie brał udziału w dyskusji, to nie będę zaprzątał sobie tym głowy.
@GPSJeśli dopuszcza Pan istnienie "sądów terytorialnych" w sensie takim, jak ja je uznaje, czyli jak u Hayeka, to OK, nie mam więcej pytań. Dodatkowo też uważam, że sądy polubowne bardzo by się przydały do rozwiązywania pomniejszych sporów. Są jednak sytuacje, w których musi być odgórna i zobiektywizowana instancja pierwsza oraz odwoławcza.
KOrporacjonizm jest skutkiem rynkowej gry gdzie z zasady wygrywa zawsze ten co ma najwięcej pieniedzy czyli każdy gracz dażąc do monopolu albo go osiaga łaczacsię z kilkoma konkurentami albo znika lub wegetuje.
Państwo albo sprzyja temu procesowi albo go próbuje stymulować.
I jeszcze jedno. Libertariański statek bez państwa po czasie tez by był własnoscia kilku i etatystycznym zniewoleniem reszty.
Ten komentarz został ukryty. Aby przeczytać, wyłącz filtr treści.
Strona wykorzystuje pliki cookies.
Informujemy, że stosujemy pliki cookies - w celach statycznych, reklamowych oraz przystosowania serwisu do indywidualnych potrzeb użytkowników. Są one zapisywane w Państwa urządzeniu końcowym. Można zablokować zapisywanie cookies, zmieniając ustawienia przeglądarki internetowej. Więcej informacji na ten temat.
Ale przecież nie ma żadnej dyskusji bo nie był Pan łaskaw odnieść się do żadnego z merytorycznych argumentów.
I zwrócenie uwagi na błąd wnioskowania to nie jest "przysrywanka" tylko problem tekstu. Z błędnej przesłanki można wyprowadzić dowolny wniosek.
No bo co złego w podporządkowaniu państw korporacjom? Moim zdaniem lepsze korporacje niż państwa.
Pan nie rozumie własnych słów: państwa nie są likwidowane ani ograniczane przez korporacje tylko zmienia się suweren: państwami i ich aparatem przemocy zaczynają rządzić międzynarodowe oligarchie zamiast demokratycznie wybranych polityków lokalnych.
W związku z tym cała reszta wywodu jest właściwie nie na temat - non sequitur.
@GPS - z ciekawości zapytam, bo przedstawia się Pan jako paleolibertarianin, a w tekście, odniosłem wrażenie, że puszcza Pan oczko do anarchokapitalistów - jest Pan za istnieniem państwa (w sensie minimalnym)?
Korporacja to organizacja społeczna, oligarchia to forma rządów. Rządy korporacji to Z DEFINICJI oligarchia - w przeciwieństwie do rządów obywateli czyli demokracji. Odnoszę wrażenie że to przejście (przyznaję - nie objaśnione) zrozumieli wszyscy rozmówcy z wyjątkiem Pana - może warto powtórzyć ten pierwszy rok filozofii?
A mam prośbę - proszę nie korzystać z polskiej wikipedii jako wiarygodnego źródła ani argumentu z większości, bo to tak troszkę wstyd. Albo dyskutujmy racjami, albo w ogóle. Po 12 tysiącach napisanych komentarzy trzeba takie rzeczy Panu przypominać? ;)
Pozdrawiam,
M.S.
Poniekąd w czasach Rzeczpospolitej szlacheckiej mieliśmy taką rzeczywistość.
Natomiast gdyby sad był jeden na mikro-państwo, to faktycznie wyglądałoby to tak, jak Pan napisał. Niemniej czy przypadkiem nie jest tak, że podanym przez Pana przykładzie, władze szwedzkie sądzą obywatela Rosji, gdy zostanie złapany dzięki zgłoszeniu obywatela Estonii?
Do tego korporacja, o jakiej mówił autor, ma charakter czysto biznesowy
Organizacja sterująca rządami państw jest organizacją polityczną, niezależnie od tego jak się przedstawia.
Zresztą Pan to wszystko wie tylko najwyraźniej zapragnął Pan się zabawić kosztem GPSa. Bez mojego dalszego udziału.
Pozdrawiam,
Tak, ale korporacje, o jakich mówił autor, to stan powinnościowy według Niego, a Pan pisał zdaje się o rzeczywistości zastanej.
Nie wiem skąd ta sugestia, ale skoro i tak Pan nie będzie brał udziału w dyskusji, to nie będę zaprzątał sobie tym głowy.
Pozdrawiam,
M.S.
Państwo albo sprzyja temu procesowi albo go próbuje stymulować.
I jeszcze jedno. Libertariański statek bez państwa po czasie tez by był własnoscia kilku i etatystycznym zniewoleniem reszty.