@OMBRE> GPS - skoro wierzysz że to Bóg stworzył pierwszych ludzi i stwarza
> każdego z nas dając duszę, to czemu wierzysz w świat który ma
> 1mln lat i początki człowieka na 200 tys. lat temu pochodzącego
> od jakiś małp lub też człekokształtnych istot.
W to pierwsze wierzę, a to drugie to kwestia wiedzy, a nie wiary. Świat jest starszy niż milion lat. Nawet Ziemia jest o wiele starsza. A gatunek ludzki powstał mniej więcej 190 tys. lat temu w Afryce - to wiemy, a nie wierzymy w to. A moją wiarę w to, że Bóg tworzy każdego człowieka opisałem tu: Jestem kreacjonistą!
Ten komentarz został ukryty. Aby przeczytać, wyłącz filtr treści.
@DEDAW rozważaniach stosujesz wyższy poziom technologiczny niż mogą osiągnąć małpy. Ale chcąc zastosować tę zasadę musimy przyjąć definicje narzędzia i dopiero badać czy małpa stosując je spełnia warunki definicji czy nie. Mój przykład spełnia definicję narzędzia.
@GPSNie zmieniam zdania. Zabawy w intencjonalność to "epicykle". Zresztą podobnie jak podawany tu przykład z użycia narzędzi. Człowiek jeździ samochodem, małpa nie. Czy różni to nas od niej jakościowo?
@GPSA co do Bocheńskiego to faktycznie nie wiedziałem o nim nic w czasach kiedy sobie formułowałem swoją tezę. Ale od tego czasu, już jakiś czas wcześniej przeczytałem Ciebie i nadrobiłem zaległości. Ale nie widzę powodu by nie powoływać się na siebie dlatego, że swoją tezę formułowałem powodowany dużo prostszymi lekturami, niż robił to zapewne Bocheński. Mianowicie główną i decydującą lekturą była Jane Goodall.
@RECMA> Człowiek jeździ samochodem, małpa nie. Czy różni to nas od niej jakościowo?
Nie, tylko ilościowo. Szympansa z pewnością dałoby się nauczyć jeździć samochodem. Ale różnice językowe między człowiekiem a innymi zwierzętami są jakościowe, nie ilościowe. Stopnie intencjonalności to fakty naukowe, a nie jakieś fikcyjne "epicykle".
Dzięki temu, że człowiek potrafi operować na wyższym stopniu intencjonalności niż drugi jest możliwa religia. Religia dla zwierząt jest niedostępna.
Ten komentarz został ukryty. Aby przeczytać, wyłącz filtr treści.
A skąd taka kategoryczna pewność?
O ile wiem, ludzie nie opanowali małpiego języka nawet na tyle by móc się z nimi komunikować na podstawowym poziomie. A skoro tak "rozwinięta" cywilizacja nie potrafi pojąć prymitywnego języka małp, to skąd czerepie pewność że o tych zwierzętach wie wszytko? Czy to nie założenie a priori? Bodaj jeszcze od Arystotelesa.
@RECMA badania języka delfinówsą bardziej zaawansowane. Chyba wiemy, ze delfiny rozróżniają indywidualne osobniki swego gatunku- zwracają się do siebie " po imieniu"
Ten komentarz został ukryty. Aby przeczytać, wyłącz filtr treści.
@RECMALudzie w pełni rozpoznali małpi język - składa się on głównie z różnorodnych okrzyków oznaczających różne niebezpieczeństwa - nie ma w nim gramatyki. Nauczyli też małpy swojego, ale małpy nie były w stanie tworzyć bardziej skomplikowanych zdań niż dwuwyrazowe.
Ten komentarz został ukryty. Aby przeczytać, wyłącz filtr treści.
U wszystkich zwierząt język służy głównie komunikacji sygnałowej. Nazwy własne oczywiście mogą występować, bo zwierzęta są samoświadome i mają empatię. U ludzi język służy nawiązywaniu więzów społecznych, czyli plotkowaniu - dlatego wymaga wyrafinowanej gramatyki.
Ten komentarz został ukryty. Aby przeczytać, wyłącz filtr treści.
@GPS no tak,ale języki formalne ( np. komputerowe assemblery) też maja swoją gramatykę Chomsky'ego, niekiedy bardzo zaawansowaną, a nie służą plotkowaniu.
Mówi się też - zapewne rozszerzając pojęcie języka- o języku ludzkich feromonów itp...
Ten komentarz został ukryty. Aby przeczytać, wyłącz filtr treści.
@GPSZnów ta kategoryczność w twierdzeniu "w pełni". Całkiem nienaukowa i zapewne fałszywa.
Dlaczego umiejętność składania wyrazów w ciągi dłuższe niż dwuwyrazowe miałaby świadczyć o przekroczeniu progu jakościowego? Właśnie nie mogę zrozumieć tej arbitralności z jaką stawiasz swoje tezy. Dlaczego jakiś stopień intencjonalności miałby być tą wyróżnioną granicą? Miałem okazję poznać wykłady śp. prof. Krąpca na temat etyki. Ten, przecież czołowy, nawet w wymiarze światowym, skądinąd filozof, plótł ( dosłownie) kompletne bzdury na temat różnic pomiędzy zwierzętami a ludźmi, które to różnice jakoby nadawały nam szczególne miejsce w przyrodzie. A plótł je, bo umknęły mu dokonywane w ostatnich dziesięcioleciach przełomowe badania nad zwierzętami dokonywane przez obserwację ich w ich naturalnym otoczeniu. Właśnie te wykłady uświadomiły mi że przez drobną operację uznania że człowiek nie różni się jakościowo od zwierząt, pozbywamy się całego tego balastu nikomu w gruncie rzeczy nie potrzebnych "epicykli".
@RECMADobra, odwołuję "w pełni". Ludzie dobrze rozpoznali języki zwierząt. I dobrze rozpoznali jakościową różnicę między tymi językami, a językami ludzi. I dobrze wybadali, że ta jakościowa różnica powoduje to, że ludzie są zdolni do poznania Boga, a zwierzęta nie. Dotyczy to obecnie żyjących gatunków. Ale oczywiście bardzo możliwe jest to, że gatunki wymarłe stanowią jakąś formę przejściową powodującą, że dziś obserwowane różnice jakościowe były różnicami ilościowymi. Być może pitekantrop operował na trzecim poziomie intencjonalności i miał jakieś formy wierzeń religijnych.
Ten komentarz został ukryty. Aby przeczytać, wyłącz filtr treści.
Strona wykorzystuje pliki cookies.
Informujemy, że stosujemy pliki cookies - w celach statycznych, reklamowych oraz przystosowania serwisu do indywidualnych potrzeb użytkowników. Są one zapisywane w Państwa urządzeniu końcowym. Można zablokować zapisywanie cookies, zmieniając ustawienia przeglądarki internetowej. Więcej informacji na ten temat.
> każdego z nas dając duszę, to czemu wierzysz w świat który ma
> 1mln lat i początki człowieka na 200 tys. lat temu pochodzącego
> od jakiś małp lub też człekokształtnych istot.
W to pierwsze wierzę, a to drugie to kwestia wiedzy, a nie wiary. Świat jest starszy niż milion lat. Nawet Ziemia jest o wiele starsza. A gatunek ludzki powstał mniej więcej 190 tys. lat temu w Afryce - to wiemy, a nie wierzymy w to. A moją wiarę w to, że Bóg tworzy każdego człowieka opisałem tu: Jestem kreacjonistą!
Dlatego go zacytowałem w notce o Szekspirze. Hasło "Humanizm" jest krótkie, więc można szybko przeczytać.
Nie, tylko ilościowo. Szympansa z pewnością dałoby się nauczyć jeździć samochodem. Ale różnice językowe między człowiekiem a innymi zwierzętami są jakościowe, nie ilościowe. Stopnie intencjonalności to fakty naukowe, a nie jakieś fikcyjne "epicykle".
Dzięki temu, że człowiek potrafi operować na wyższym stopniu intencjonalności niż drugi jest możliwa religia. Religia dla zwierząt jest niedostępna.
A skąd taka kategoryczna pewność?
O ile wiem, ludzie nie opanowali małpiego języka nawet na tyle by móc się z nimi komunikować na podstawowym poziomie. A skoro tak "rozwinięta" cywilizacja nie potrafi pojąć prymitywnego języka małp, to skąd czerepie pewność że o tych zwierzętach wie wszytko? Czy to nie założenie a priori? Bodaj jeszcze od Arystotelesa.
U wszystkich zwierząt język służy głównie komunikacji sygnałowej. Nazwy własne oczywiście mogą występować, bo zwierzęta są samoświadome i mają empatię. U ludzi język służy nawiązywaniu więzów społecznych, czyli plotkowaniu - dlatego wymaga wyrafinowanej gramatyki.
Mówi się też - zapewne rozszerzając pojęcie języka- o języku ludzkich feromonów itp...
Dlaczego umiejętność składania wyrazów w ciągi dłuższe niż dwuwyrazowe miałaby świadczyć o przekroczeniu progu jakościowego? Właśnie nie mogę zrozumieć tej arbitralności z jaką stawiasz swoje tezy. Dlaczego jakiś stopień intencjonalności miałby być tą wyróżnioną granicą? Miałem okazję poznać wykłady śp. prof. Krąpca na temat etyki. Ten, przecież czołowy, nawet w wymiarze światowym, skądinąd filozof, plótł ( dosłownie) kompletne bzdury na temat różnic pomiędzy zwierzętami a ludźmi, które to różnice jakoby nadawały nam szczególne miejsce w przyrodzie. A plótł je, bo umknęły mu dokonywane w ostatnich dziesięcioleciach przełomowe badania nad zwierzętami dokonywane przez obserwację ich w ich naturalnym otoczeniu. Właśnie te wykłady uświadomiły mi że przez drobną operację uznania że człowiek nie różni się jakościowo od zwierząt, pozbywamy się całego tego balastu nikomu w gruncie rzeczy nie potrzebnych "epicykli".