Na Salonie24, modelowym przykładem przysrywacza jest emerytowany profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego, filozof o pezetpeerowskim rodowodzie, piszący przemiennie pod nickami @janhenryk lub @henrykjan, zależnie od kierunku politycznych wiatrów Jan Woleński bądź Jan Hertrich Woleński, który ma ewidentne fixum dyrdum na punkcie blogera piszącego pod nickiem @Echo24.
Ten wysoce utytułowany, niegdysiejszy wice-prezydent żydowskiej loży Polin, waruje na blogu blogera Echo24 w cyklu całodobowym, i cokolwiek bloger @Echo24 napisze, natychmiast to komentuje obrzucając blogera @Echo24 stekiem inwektyw, pomówień i insynuacji celem zdeprecjonowania i poniżenia napadniętego.
A żeby było śmieszniej, Woleński, najzajadlejszy wróg KK i zdeklarowany anty-lustrator, spoufalił się z prawicowymi trollami Salonu24, i wespół w zespół z nimi pluje na krytykującego PiS blogera @Echo, a niezbyt lotni prawicowcy kupują tę podpuchę jak świeże bułeczki.
A żeby było jeszcze śmieszniej, idol miłośników partii Jarosława Kaczyńskiego prof. Jan Woleński, nagrodzony niegdyś polskim "Naukowym Noblem", dostosował swój język do jarmarczno-podwórkowego slangu rozbrykanej na Salonie24 nowogrodzkiej tłuszczy. Przykładów jego oratorskiego upadku nie wymieniam, bo się zwyczajnie po ludzku wstydzę.
Pozdrawiam Autora notki @Echo24 (Krzysztof Pasierbiewicz)
Ale, jeśli coś skomentuję na innych blogach, w kilkanaście minut się zjawia i podsrywa mnie przy każdej możliwej okazji. Sprawa stała się w Krakowie głośna i po mieście krąży anegdota, że Woleński z pewnością nie jest Żydem, bo Żydzi są mądrzy.
@echo24
Jakie tam inwektywy. Głównie cytaty z echo 124, np. takie jego wyznanie autobiograficzne
„Po przyjeździe do Krakowa [Krzysztof] znalazł w skrzynce plik rachunków, kilka wezwań na kolegium i awizo na list polecony. Na poczcie zobaczył na kopercie pieczątkę Przedsiębiorstwa Geologicznego, skąd w czasie studiów pobierał stypendium fundowane. Dyrekcja informowała o nakazie pracy, celem spłacenia owej zapomogi, w terminie natychmiastowym. Krew odpłynęła mu do nóg. Jezu! Co ja teraz zrobię? Przecież praca w takim przedsiębiorstwie to wieloletnie zesłanie na jakieś zadupie i picie wódy z wiertaczami od rana do zmroku. […] Przerażony, nerwowo szukał sensownego wyjścia z życiowej pułapki. I raptem sobie przypomniał, że jedynym sposobem obejścia nakazu pracy jest podjęcie pracy naukowej na uczelni, co mu proponował niedawno na obozie sportowym AZS-u szef Studium Wychowania Fizycznego piastujący funkcję sekretarza partii na jego uczelni. Przypomniał sobie także, że jak wyjeżdżał do Stanów sekretarz dał mu grawerowane oczko do herbowego sygnetu, z prośbą, by je zawiózł jego bratu, który był w Chicago walczącym antykomunistą, za co pan sekretarz bardzo mu dziękował nadmieniając jednocześnie, że chciałby mu się za tą grzeczność zrewanżować.
Na umówionym spotkaniu z sekretarzem opowiedział mu otwarcie o swoim problemie. Chwyciło. Wystarczył jeden telefon i dostał parafkę na etat uczelniany, który zaopiniował promotor jego pracy magisterskiej.
Bardzo jestem panu magistrowi wdzięczny – dziękował.
– Ależ nie ma, za co, miło mi, że mogłem panu pomóc”.
Tak echo 24 został "uczonym".
Strona wykorzystuje pliki cookies.
Informujemy, że stosujemy pliki cookies - w celach statycznych, reklamowych oraz przystosowania serwisu do indywidualnych potrzeb użytkowników. Są one zapisywane w Państwa urządzeniu końcowym. Można zablokować zapisywanie cookies, zmieniając ustawienia przeglądarki internetowej. Więcej informacji na ten temat.
Bardzo dobra notka. Brawo dla Autora!
Na Salonie24, modelowym przykładem przysrywacza jest emerytowany profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego, filozof o pezetpeerowskim rodowodzie, piszący przemiennie pod nickami @janhenryk lub @henrykjan, zależnie od kierunku politycznych wiatrów Jan Woleński bądź Jan Hertrich Woleński, który ma ewidentne fixum dyrdum na punkcie blogera piszącego pod nickiem @Echo24.
Ten wysoce utytułowany, niegdysiejszy wice-prezydent żydowskiej loży Polin, waruje na blogu blogera Echo24 w cyklu całodobowym, i cokolwiek bloger @Echo24 napisze, natychmiast to komentuje obrzucając blogera @Echo24 stekiem inwektyw, pomówień i insynuacji celem zdeprecjonowania i poniżenia napadniętego.
A żeby było śmieszniej, Woleński, najzajadlejszy wróg KK i zdeklarowany anty-lustrator, spoufalił się z prawicowymi trollami Salonu24, i wespół w zespół z nimi pluje na krytykującego PiS blogera @Echo, a niezbyt lotni prawicowcy kupują tę podpuchę jak świeże bułeczki.
A żeby było jeszcze śmieszniej, idol miłośników partii Jarosława Kaczyńskiego prof. Jan Woleński, nagrodzony niegdyś polskim "Naukowym Noblem", dostosował swój język do jarmarczno-podwórkowego slangu rozbrykanej na Salonie24 nowogrodzkiej tłuszczy. Przykładów jego oratorskiego upadku nie wymieniam, bo się zwyczajnie po ludzku wstydzę.
Pozdrawiam Autora notki @Echo24 (Krzysztof Pasierbiewicz)
Przecież na Salonie24 można blokować konkretnych komentatorów. Wyłączyli tę opcję?
Ja go u siebie zablokowałem.
Ale, jeśli coś skomentuję na innych blogach, w kilkanaście minut się zjawia i podsrywa mnie przy każdej możliwej okazji. Sprawa stała się w Krakowie głośna i po mieście krąży anegdota, że Woleński z pewnością nie jest Żydem, bo Żydzi są mądrzy.
Jakie tam inwektywy. Głównie cytaty z echo 124, np. takie jego wyznanie autobiograficzne
„Po przyjeździe do Krakowa [Krzysztof] znalazł w skrzynce plik rachunków, kilka wezwań na kolegium i awizo na list polecony. Na poczcie zobaczył na kopercie pieczątkę Przedsiębiorstwa Geologicznego, skąd w czasie studiów pobierał stypendium fundowane. Dyrekcja informowała o nakazie pracy, celem spłacenia owej zapomogi, w terminie natychmiastowym. Krew odpłynęła mu do nóg. Jezu! Co ja teraz zrobię? Przecież praca w takim przedsiębiorstwie to wieloletnie zesłanie na jakieś zadupie i picie wódy z wiertaczami od rana do zmroku. […] Przerażony, nerwowo szukał sensownego wyjścia z życiowej pułapki. I raptem sobie przypomniał, że jedynym sposobem obejścia nakazu pracy jest podjęcie pracy naukowej na uczelni, co mu proponował niedawno na obozie sportowym AZS-u szef Studium Wychowania Fizycznego piastujący funkcję sekretarza partii na jego uczelni. Przypomniał sobie także, że jak wyjeżdżał do Stanów sekretarz dał mu grawerowane oczko do herbowego sygnetu, z prośbą, by je zawiózł jego bratu, który był w Chicago walczącym antykomunistą, za co pan sekretarz bardzo mu dziękował nadmieniając jednocześnie, że chciałby mu się za tą grzeczność zrewanżować.
Na umówionym spotkaniu z sekretarzem opowiedział mu otwarcie o swoim problemie. Chwyciło. Wystarczył jeden telefon i dostał parafkę na etat uczelniany, który zaopiniował promotor jego pracy magisterskiej.
Bardzo jestem panu magistrowi wdzięczny – dziękował.
– Ależ nie ma, za co, miło mi, że mogłem panu pomóc”.
Tak echo 24 został "uczonym".