Pan premier Mateusz Morawiecki na inauguracyjnym posiedzeniu Sejmu powiedział: „Nie ma wolności bez godności”. Co znaczy, że tylko ludzie posiadający godność mogą być wolni. Ludzie niegodni wolni nie są. A potem dodał: „Nie ma wolności bez wiarygodności”. To można rozumieć tak, że ludzie niewiarygodni nie są wolni, bo mało kto im ufa, czyli mają trudności w życiu w społeczeństwie. A swobodne, godne, wiarygodne życie społeczne zwiększa naszą wolność.
Tyle powiedział ogólników, a potem przeszedł do konkretów. Uznał, że dziś, po 4 latach rządów PiS-u w Polsce, wszystko jest godniejsze – nasze życie, nasza praca, nasza płaca. Stan finansów jest godniejszy, polityka historyczna i międzynarodowa jest godniejsza. Poziom godności wzrasta. Nastąpiła rewolucja godności.
Ale co to dokładnie jest ta godność?
Jan XXIII w encyklice "Pacem in terris" napisał między innymi tak: "Deklaracja ta uroczyście przyznaje wszystkim bez wyjątku ludziom godność osoby ludzkiej; potwierdza prawo każdego człowieka do swobodnego poszukiwania prawdy, do zachowywania norm moralności, do pełnienia sprawiedliwości, do wymagania warunków życia godnych człowieka: są to prawa powszechne, nienaruszalne i niezbywalne"
A zatem godność to są warunki życia, które mamy prawo wyegzekwować na podstawie papieskiej deklaracji. Ale od kogo możemy tego wymagać? Co zrobić gdy on nie zechce mi tych warunków zapewnić? Mogę go siłą przymusić?
W Katechizmie Kościoła Katolickiego jest tak napisane: „Równa godność osób wymaga, by zostały wprowadzone bardziej ludzkie i sprawiedliwe warunki życia. Albowiem zbytnie nierówności gospodarcze i społeczne wśród członków czy ludów jednej rodziny ludzkiej wywołują zgorszenie i sprzeciwiają się sprawiedliwości społecznej równości, godności osoby ludzkiej oraz pokojowi społecznemu i międzynarodowemu”
A zatem by zapewnić godność ktoś musi wprowadzić równość w warunkach życia, tak by wszyscy je mieli podobne. Jak on powinien to wprowadzić: nawołując do równości, czy przy użyciu przemocy zabierać jednym, by dawać drugim?
W Wikipedii godność człowieka tak jest definiowana: „poczucie własnej wartości i szacunek dla samego siebie, co wyraża się w pragnieniu posiadania także szacunku ze strony innych z uwagi na swoje walory duchowe, moralne czy też zasługi społeczne. Ma ona dwoisty charakter i odnosi się do godności osobowej i osobowościowej. Ta pierwsza jest właściwa każdemu człowiekowi, należna mu z samego faktu bycia człowiekiem. Godność osobowościowa natomiast jest zależna od podjętego przez daną osobę trudu i jej dokonań oraz wiąże się z rozwojem osobowości etycznej…”
A zatem godność to coś, co sobie sami musimy wypracować.
No to co to jest w końcu ta godność? To coś co nam dają inni, czy coś co sami robimy?
Moim zdaniem godność nie jest ani naszą wrodzoną cechą, ani czymś co nam ktoś może dać. Godność możemy sobie zapewnić tylko sami. Żeby nie wiem co robił PiS to mi godności nie zwiększy, jeśli sam o to nie zadbam.
Od kogo mam prawo wymagać by zapewnił mi godne życie? Przecież jak zostanę czyimś utrzymankiem, to godność stracę!
Jeden człowiek nie może użyć przemocy, by wyegzekwować od innych godności swojego życia. Taki człowiek to po prostu bandyta. Szanujecie bandytów? Czy ich życie jest godne, gdy mają odpowiednie warunki, które uzyskali grabieżą? Czy wysoki poziom ich życia świadczy o ich godności? Czy życie najbiedniejszego człowieka, który żyje samodzielnie, ale wobec nikogo przemocy nie stosuje, jest mniej godne, niż życie bandyty, który żyje kosztem innych wymuszając to siłą? Czy życie ofiary rabunku jest mniej godne, niż kogoś, to ma dużo dzięki byciu utrzymywanym przez bandytę?
Moim zdaniem ewidentnie nawet najbiedniejszy człowiek, ale samodzielny, jest wielokroć bardziej godny, niż bandyta, który grabi innych. I również godność tych, których bandyta utrzymuje jest małej wartości.
Co się zmieni, gdy człowiek szukający godnego życia stworzy większą grupę, jakąś społeczność czy państwo opiekuńcze, i zacznie wspólnie z innymi przemocą egzekwować godność? Ta grupa będzie stosować przemoc, by likwidować nierówności, by odbierać tym, którzy żyją w godnych warunkach, bo sobie je wypracowali, i oddadzą tym, których warunki życia są niegodne, bo mało potrafią sami zrobić. Jeśli godność to materialny poziom życia, to znaczy, że odbiorą godność jednym i dadzą ją innym.
Socjaldemokraci, i inni lewicowcy, sądzą, że godność to coś, co można dystrybuować siłą. Uważają, że człowiekowi, który nikomu nie szkodzi, nikogo nie oszukuje, nikomu nie odbiera siłą owoców pracy, przeciw nikomu nie występuje i nie inicjuje przemocy, działa pokojowo i współpracuje z innymi dobrowolnie, jakaś nieokreślona społeczność, może odebrać siłą jego owoce pracy w celu zapewnienia warunków życia godnych człowieka innym, którzy sobie tego sami zapewnić nie potrafią, którzy żyją jakoby niegodnie. Bo oni uważają, że biedni są niegodni a bogaci są godni. Dla tej godności nie ma znaczenia jak się ktoś dorobił, albo dlaczego się nie dorobili - o godności świadczy materialny poziom życia.
Duża grupa ludzi, jakaś mafia, zbiorowość bandytów, czy państwo, może przemocą zabierać wszystkim to, co wytworzą, by niektórym zapewniać godne życie.
Ja ten pogląd rozumiem, bo większość to wyznaje. Tylko nie rozumiem jak ten pogląd można wywodzić z papieskich encyklik, czy chrześcijańskiej moralności wyrażonej w katechizmie. Czy mógłby mi ktoś ten bandycki pogląd logicznie wywieść?
Z czego i jak wynika to, że większa grupa może okradać jednostki, by realizować postulat godnego życia tym, których życie nie jest godne? Jak z nauk Kościoła wynika to, że wolno stosować przemoc, by chronić ludzi żyjących niegodne, kosztem tych żyjących godnie?
Jak z jakiejkolwiek papieskiej encykliki wynika to, że wolno jakiejkolwiek społeczności użyć przemocy, by pozbawić owoców pracy indywidualnych ludzi, i przeznaczyć w ten sposób zdobyte środki na to, by pozbawić godności innych ludzi czyniąc z nich utrzymanków? Jak z chrześcijańskiej moralności wynika to, że wolno, albo może nawet należy, poniżać dorosłych ludzi czyniąc ich niesamodzielnymi, co jawnie pozbawia ich godności?
Może za dużo pytań postawiłem. Więc na koniec proszę czytelnika o odpowiedź na proste pytanie: czy życie dorosłego człowieka, który samodzielnie nie potrafi się utrzymać i musi być utrzymankiem innych, jest godne ze względu na tę jego niesamodzielność, czy też jego ewentualna godność wynika z czegoś innego?
Moja godność: Grzegorz GPS Świderski
PS. A może godność jest dziedziczna?
Miej w opiece Naród cały <- poprzednia notka
następna notka -> Feminatywum
Tagi: gps65, godność
Bloger, żeglarz, informatyk, trajkkarz, sarmatolibertarianin, futurysta AI. Myślę, polemizuję, argumentuję, politykuję, filozofuję, łapówki przyjmuję: suppi.pl/gps65
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo