Wszystko to, co piszę na blogu, to szczera prawda. Ale taka ogólna, wszechludzka, ponadczasowa. Dziś będzie tylko taki subiektywny przebłysk tego, co istnieje obiektywnie.
Otóż byłem z rodziną na zakupach. Taka erupcja konsumpcjonizmu - jak to zwykle bywa przed świętami. No i się rozeszliśmy, by podziwiać te różne towary. Każdy poszedł w inną stronę. Ja się zatrzymałem przed półką z paletkami do tenisa stołowego. Biorę jedną, biorę drugą, ważę w rękach, zastanawiam się czy mi pasuje. Aż tu nagle z tyłu zaskakuje mnie mój syn i pyta: „Po co ci tato ta paletka!? Przecież mamy już dwie pary!”.
Zaskok totalny! No rzeczywiście! Po co mi ta paletka? No to na szybko odpowiadam: „Mamy już stare, obciachowe, sparciałe, a ta jest lekka, zgrabna, patrz na parametry: speed 7+, spin 7+, control 7+ - fajnie mi leży w ręku, nie?”. Syn na to: „No ale po co ci taka wygoda?”. Ja: „By cię ograć!”. On: „Ale i tak mnie zawsze ogrywasz!”.
No rzeczywiście go ogrywam! Prawie zawsze. Raz tylko ze mną wygrał pół roku temu dzikim fartem. Ale ostatnio już nie wygrywam 3:0 w setach jak dawniej, ale z trudem 3:1, albo nawet 3:2… W końcu on mnie kiedyś ogra. To będzie oczywiście fart, ale nieuchronnie zacznie mnie potem ogrywać systematycznie. Cóż mi pozostało? Kupię sobie lepszą paletkę! Zamiast przegrać za rok, przegram za pięć lat!
Przedłużę swoją karierę, bo jestem bogatszy. Wygram, bo kupię sobie lepsze protezy. Oszukam przeznaczenie. No ale to może on jest moimi protezami, może to on jest moim przeznaczeniem?
Jeśli tak, to nigdy nie powinienem się dać mu ograć. Nigdy nie powinienem mu odpuścić. Nigdy nie powinienem dać mu forów. Nigdy nie powinienem z nim przegrać celowo. Jak przegram, to sobie kupię lepsze paletki i wygram. Albo go jakoś zdeprymuję. Nie mogę odpuścić - bo chcę by i on nie odpuścił! Musi ćwiczyć, by być lepszym!
Umiem grać w wiele gier - i w intelektualne, i w sprawnościowe. W żadną nie jestem mistrzem. W każdą znam kogoś, kto ze mną wygra. Z moim ojcem się już bardzo dawno nie próbowałem, ale myślę, że w pływaniu na krótkim dystansie by mnie ciągle pokonał.
Warto być w czymś dobrym? Najlepszym? Dobrym w okolicy, w rodzinie?
Moim zdanie jedyne co warto, to być lepszym od swojego ojca. We wszystkim! Być sprawniejszym i intelektualnie, i fizycznie, i emocjonalnie, i duchowo. Nie trzeba być najlepszym, wystarczy być lepszym. W ten sposób każde następne pokolenie będzie lepsze od poprzedniego. Tak powinniśmy wychowywać dzieci, by były od nas lepsze!
Czy Chrystus był lepszy od swojego Ojca? Wierzymy, że nie był kimś odrębnym, że byli jednością, ale ewidentnie Jezus to lepsza część Boga. Póki Bóg nie wcielił się w człowieka, był okrutny, zsyłał plagi na grzeszników, niszczył miasta, zatopił cały świat. Aż wreszcie uznał, że lepiej zesłać nam przykazanie miłości. Stał się lepszy. Niedługo będzie rocznica urodzin tego lepszego Syna. Więc życzę wszystkim na Boże Narodzenie, by Wasze dzieci były lepsze od Was.
Grzegorz GPS Świderski
PS. Notki powiązane:
Definicja kłamstwa <- poprzednia notka
następna notka -> Katastrofalne ocieplenie
Tagi: gps65, Bóg, ping-pong
Bloger, żeglarz, informatyk, trajkkarz, sarmatolibertarianin, futurysta AI. Myślę, polemizuję, argumentuję, politykuję, filozofuję, łapówki przyjmuję: suppi.pl/gps65
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura