Mobbing jest znany i stosowany od tysięcy lat w armii. Można dyskutować na ile jest skuteczny. Ale zły jest tylko wtedy, gdy stosuje się go w organizacji, której nie można uniknąć. Gdy armia jest obowiązkowa, gdy zostałem przymuszony do wstąpienia do niej, to pastwiący się nade mną sierżant, który mnie szkoli, popełnia zło. Ale istotą tego zła nie jest to, że stosuje ostry rygor, krzyczy, stresuje, jest brutalny, ale dlatego, że ja się na to nie godzę, że nie chcę takiej formy szkolenia, że przystępując do organizacji nie wiedziałem jak to szkolenie będzie wyglądać.
Ale gdy armia jest ochotnicza, gdy wiem jakie panują w niej zasady, gdy jestem świadomy tego, że muszę poddać się ćwiczeniom z brutalnym i bezdusznym sierżantem, to taka forma szkolenia złem nie jest. W armii wiadomo, że się musi przejść etap gnojenia. Więc póki jest ochotnicza, to to gnojenie nie jest złe.
W korporacjach, firmach, stowarzyszeniach, klubach, nie zawsze wiadomo jakie są formy współdziałania i formy dyscyplinowania podwładnych. Ale zawsze jest tak, że w każdym momencie można z takiej organizacji zrezygnować. Można pracę wypowiedzieć. W takiej dobrowolnej organizacji mobbing może występować, może współpraca polegać na gnojeniu, upokarzaniu, krzyczeniu, zastraszaniu. Ale póki można w każdym momencie z tego zrezygnować, to nie jest to złe. To jedna z wielu dopuszczalnych form postępowania. W wojsku się to sprawdza.
Mobbing jest zły w obowiązkowej szkole publicznej, czy poborowej armii, ale nie jest zły w organizacji dobrowolnej. Gdy jest dobrowolność, to nie jest zły moralnie, ale może być zły praktycznie. Mobbing może być elementem planu biznesowego, który może wypalić lub nie. Nie powinno być to zakazane, póki jest jawnie wpisane w działanie organizacji, póki każdy kandydat do pracy wie, że szef jest brutalny, podstępny i gruboskórny.
Mobbing jest dopuszczalny, ale moim zdaniem mobbing nie jest ekonomicznie korzystny. Moim zdaniem brutalność sierżanta nie wynika z wyrachowania i obliczeń biznesowych, ale z tego, że tacy brutale zazwyczaj są charyzmatyczni, a zatem otumaniają ludzi swoimi emocjami i pociągającą gadką. To jest atawizm. Przywódca nie musi być mądry, ale gdy jest stanowczy, brutalny, ma odpowiedni tembr głosu, to ludzie za nim idą, nawet jak ich emocjonalnie krzywdzi. Idą instynktownie. Więc tacy charyzmatyczni brutale dużo osiągają, bo potrafią sobie wielu podporządkować. To są samce alfa.
Ale w miarę rozwoju cywilizacji takie naturalne instynkty przegrywają z kulturą i z cywilizacją. Chrystus nie był samcem alfa. Wygrał dzięki filozofii, a nie brutalnej organizacji – przynajmniej na początkowym, kluczowym etapie rozwoju. Bóg każe być nam ideowymi, a nie instynktownymi. Organizacje wyrosłe na samcach alfa umierają wraz z nimi. Organizacje oparte o zasady, idee, metody, sposoby działania, trwają tysiące lat.
Moim zdaniem organizacja stosująca mobbing, nawet dobrowolna, jest skazana na zagładę. Organizacja oparta na charyzmatycznym przywódcy jest silnie od niego uzależniona i bez niego nie przetrwa.
Charyzmat to pojęcie wieloznaczne. Używam go w znaczeniu biologicznym. Charyzmat mobbingowy, czyli instynkt samca alfa, to charyzmat instynktowny – tak działali Hitler, Stalin, Wałęsa, Stryczek. Jedni w złych celach, inni w dobrych. Charyzmat filozoficzny, cywilizacyjny, taki chrystusowy, sokratejski, nie są mobbingowe. Samiec alfa może do siebie przekonać tylko za życia. Samce omega otumaniają ludzi nawet tysiące lat po śmierci. Więc jak się zauważy charyzmat, poczuje się moc człowieka, gdy się go widzi i słyszy, to lepiej go traktować jak oszusta. Lepiej się skupiać na słowie pisanym. Czy gdyby to samo napisał co mówi, to by nas przekonał?
Grzegorz GPS Świderski
PS. Notki powiązane:
Religia jest jak piłka nożna <- poprzednia notka
następna notka -> Pedofilia w Kościele
Tagi: gps65, charyzma, charyzmat, mobbing
Bloger, żeglarz, informatyk, trajkkarz, sarmatolibertarianin, futurysta AI. Myślę, polemizuję, argumentuję, politykuję, filozofuję, łapówki przyjmuję: suppi.pl/gps65
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo