GPS GPS
1176
BLOG

Survival działkowy czy łódkowy?

GPS GPS Socjologia Obserwuj temat Obserwuj notkę 3

       Idzie kryzys. Może jakaś wojna totalna, może wojna domowa, może hybrydowa. A może na początek tylko rozruchy, bitwy uliczne. Na Ukrainie, u naszego sąsiada na wschodzie, trwa wojna hybrydowa. W Niemczech i Francji, u naszych zachodnich sąsiadów, terroryści dokonują zamachów, i trwają rozruchy — we Francji w zasadzie już permanentne.

_______________________

Dlaczego żeglarz to dobry kandydat na męża <- poprzedni odcinek

następny odcinek -> Tabu wielonapędu

______________________

       Więc wiele osób zaczyna interesować się survivalem. No i słusznie! W tym celu ludzie zaczynają studiować botanikę — jakie rośliny są jadalne, jakie trujące, jakie łatwe do wyhodowania — jak je przyrządzać, jak przechowywać. Ludzie gromadzą na działkach różne przydatne przedmioty w czasie kryzysu (choć na co dzień mające mało zastosowań) takie jak siekiera, krzesiwo, liny, wojskowe noże, maski przeciwgazowe etc.. Robią też ukryte ziemianki.

       Moim zdaniem takich przygotowań nie można oderwać od analizy politycznej. Zupełnie inaczej należy się przygotować do wojny totalnej, gdy grozi nawet skażenie radioaktywne, zupełnie inaczej do wojny hybrydowej, gdy działania wojenne na terenie przez nas zamieszkanym będą się przedłużać i trwać wiele lat, a zupełnie inaczej przygotujemy się do przetrwania okupacji terenu przez wroga, który wojnę wygra.

       Moim zdaniem zdecydowana większość porad survivalowych powinno służyć temu, by przetrwać wojnę. A przetrwanie wszelkich innych kataklizmów — typu pożar, powódź, lawina, huragan etc., zależy głównie od sprawności służb publicznych — straży pożarnej, pogotowia, policji, gwardii narodowej. Te kataklizmy to kwestia przetrwania góra kilku dni. Do tego nie potrzeba krzesiwa, sposobów przechowywania warzyw, filtrów wody, namiotów, noży, agregatów prądotwórczych. Wystarczy umieć uciec z miejsca kataklizmu.

       Jeśli chcemy sprawnie przetrwać katastrofę naturalną w Polsce, to lepiej wspierać lokalną ochotniczą straż pożarną, niż gromadzić suchary na zapas, czy uczyć się rozpalania ogniska w deszcz.

       Survival to nie tylko noże, suchary czy przetwory w słoikach, ale też uniezależnienie się od banków, sieci energetycznych, źródeł informacji etc. - a to głównie służy przetrwaniu wojny, a nie kataklizmu naturalnego. Jeśli się zabezpieczamy przed kataklizmem naturalnym, to lepiej mieć pieniądze w banku, a nie w poduszce. Ale jeśli się zabezpieczamy przed wojną, to lepiej nic w banku nie mieć — lepiej mieć zakopane złoto w ogródku.

       Dlatego polityka jest bardzo ważna w survivalu. Musimy wiedzieć jaka wojna się zbliża, jaka jest najbardziej prawdopodobna — i do tego się przygotowywać. Dlatego musimy się interesować polityką. Nie możemy się od niej odciąć.

       Domowy survival to moim zdaniem sztuka pozwalająca uniezależnić dom, rodzinę, samego siebie, od wszelkiej zewnętrznej infrastruktury cywilizacyjnej. To jest potrzebne tylko i wyłącznie w przypadku wojny. A wojna to polityka. Jeśli nie będziemy dyskutować o wojnie, czyli o polityce, to nie będziemy wiedzieć, przed czym konkretnie się zabezpieczać.

       Większość technik survivalowych służy do tego, by być partyzantem. Samodzielne przetrwanie nie ma sensu — sens ma przetrwanie społeczności, kultury, zasad, cywilizacji. Techniki survivalowe służą temu, by przetrwać sytuację, gdy jakiś wróg nas zaatakuje i chce zniszczyć — przetrwać, by go potem odeprzeć. By przetrwać katastrofy naturalne, lepiej budować silne służby publiczne — najlepiej prywatne.

       Ale czy na pewno? Czy na pewno najważniejsze jest przywiązanie się do terenu i przetrwanie na tym terenie za wszelką cenę?

       Ja uważam, że dużo lepszym sposobem na skuteczne przetrwanie wojny, niż posiadanie działki i gromadzenie na niej różnych gadżetów survivalowych, jest posiadanie małego jachtu żaglowego. Na takim jachcie w sposób naturalny, bo jest to potrzebne na co dzień już teraz, w trakcie wakacji, mamy wiele urządzeń pozwalających żyć bez zewnętrznej infrastruktury: wędki, baterie słoneczne, sztormiaki, ciepłe koce, przenośnego grilla, saperkę, kuchenkę gazową, liny, noże, garnki etc. Każdy żeglarz potrafi bez problemów rozpalić ognisko! Jacht ma wszystkie zalety działki, ale ma wiele wartości dodanych.

       Przy brzegach możemy uprawiać ogrodnictwo partyzanckie — czyli sadzić rośliny, czy je pielęgnować, na terenie nienależącym do nas, ale dzikim — w lesie, na łąkach, polanach, bagnach. Tu więcej na ten temat: Partyzanckie ogrodnictwo. Możemy też w wielu miejscach przy brzegu, w lesie, czy na wyspach, wybudować ukryte ziemianki.

       Co więcej, mając jacht, możemy łowić ryby. W zasadzie rybami można się żywić cały rok. Kilka wędek na jachcie spokojnie pozwoli wyżywić kilka osób. A w czasie kryzysu, gdy przestają działać przepisy, albo ich i tak nie przestrzegamy, bo się ukrywamy, możemy łowić na sieci.

       Niemniej najważniejsze jest to, że jesteśmy mobilni! Możemy ukryć jacht w jednym dzikim miejscu, skutecznie go zakamuflować, a gdy miejsce zostanie zepsute — bo będzie blisko jakiś kataklizm typu pożar, albo dowiedzą się o nas lokalni bandyci, to możemy cichcem, w nocy, przepłynąć gdzieś indziej. Gdy nas wykryją na działce, to musimy uciec, tracąc cały dobytek.

       No i rzecz najważniejsza: gdy kryzys się tak pogłębi, że całkowicie zostanie zniszczona cała infrastruktura komunikacyjna — drogi i mosty zostaną zburzone, paliwa nie da się kupić — to zawsze możemy się przemieścić przy użyciu żagli jeziorami i rzekami na Bałtyk i dalej w zasadzie przepłynąć przy brzegach, przeczekując sztormy, w dowolne miejsce w Europie, albo i do Afryki czy Azji. Nawet do Australii dopłyniemy!

       Moja teza jest prosta: survival łódkowy da dużo większe bezpieczeństwo niż survival działkowy — w każdym rodzaju kryzysu! Dopiero uprawianie survivalu łódkowego pozwala nam uniezależnić się od polityki i nie rozważać jaki kryzys nam grozi. Na łódce przetrwamy wszystko! Lepiej więc uczyć się węzłów, studiować meteorologię, manewrowanie na żaglach, ichtiologię, rybołówstwo etc. - niż politykę i botanikę. A każdy, kto był w harcerstwie, potrafi rozpalać ognisko w deszczu w lesie.

Grzegorz GPS Świderski
PS. Notki powiązane:


Męczeństwo za słowa <- poprzednia notka
następna notka -> Jak być powinno

Tagi: gps65, survival, działka, łódka, wojna, kryzys
Udostępnij Udostępnij Lubię to! Skomentuj3 Obserwuj notkę
GPS
O mnie GPS

Blo­ger, że­gla­rz, informatyk, trajk­ka­rz, sar­ma­to­li­ber­ta­ria­nin, fu­tu­ry­sta AI. My­ślę, po­le­mi­zu­ję, ar­gu­men­tu­ję, po­li­ty­ku­ję, fi­lo­zo­fu­ję, łapówki przyjmuję: suppi.pl/gps65

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (3)

Inne tematy w dziale Społeczeństwo