Napisałem kiedyś notkę o cumowaniu:
Jak oni cumują. Tam są zdjęcia tego jak Polacy cumują na Mazurach. Kontynuuję ten wątek. Napiszę, dlaczego cumowanie na biegowo jest złe. A na końcu będą zdjęcia tego jak Szkoci cumują w porcie pływowym.
Cumowanie na biegowo wygląda tak jak powyżej. Takie cumowanie ma trzy podstawowe wady.
-------------
-------------
Pierwsza to możliwość samoczynnego wysmyknięcia się cumy. To samoodcumowanie zależy od kąta, pod którym patrzy cuma i od tego jak spokojny jest port czy keja. Im cuma patrzy pod większym kątem, tym większa szansa wysmyknięcia, im więcej rozkołysu, im większy rozkołys, tym większa szansa wysmyknięcia. Więc jeśli zazwyczaj cumujemy na ucho w spokojnym porcie i prawie równolegle do wody, to się nigdy nie wysmyknie. No ale jak jest kółko do przywiązania, to problem wysmyknięcia odpada.
Pozostaje druga wada, czyli przecieranie się liny. Łódka zawsze myszkuje na wodzie, nawet w spokojnym porcie. Jeśli cuma jest jedną liną przywiązana do jachtu i brzegu, to ruchy na pachołku mają tylko taki zakres jaki ma zmiana kąta patrzenia cumy, a na to ma wpływ tylko fala. Nawet zmiana o 10 stopni powoduje ruchy na węźle rzędu milimetra czy mniej. Ale gdy od pachołka cuma biegnie w dwóch kierunkach, to nie tylko zmiana kierunku powoduje przecieranie, ale przesuw liny wywołany wybieraniem jednego końca i luzowaniem drugiego, co się dzieje samo nie tylko od rozkołysu, ale i od wiatru. Lina więc przeciera się nawet na kilku, czy nawet kilkunastu centymetrach w miejscu stykania się z pachołkiem czy uchem. Taka lina przetrze się tysiąc razy szybciej niż lina zawiązana węzłem.
Ale najpoważniejsza wada jest taka, że cuma założona na biegowo i wyciągnięta na jacht w dwu kierunkach w różnych punktach jachtu uniemożliwia dobrą pracę na cumach. Wybranie jednej części spowoduje wybranie też drugiej, więc nie możemy precyzyjnie ustawić jachtu. Jeśli każda cuma i szpring są osobno przywiązane węzłem do brzegu, to możemy bardzo precyzyjnie ustawić jacht na postoju i możemy łatwo to potem korygować, gdy warunki się zmieniają. Na biegowo takiej precyzji nie uzyskamy.
Założenie cumy na biegowo po prostu nie służy do cumowania. Służy do manewrów, szczególnie do odchodzenia od kei. Jedynym sensem cumowania na stałe na biegowo jest lenistwo i nieznajomość węzłów - innego sensu nie ma. W Mikołajkach, gdzie zrobiłem zdjęcia, które widać w notce o cumowaniu, widać wszystkie wady cumowania na biegowo – liny są tylko owinięte, czasem tylko raz, idą w dwa różne kierunki, a keja jest w miejscu, obok którego jest duży ruch statków i motorówek, więc często występuje duży rozkołys – to nie jest osłonięty port, ale pomost na jeziorze.
Cumowanie na biegowo ma jeszcze czwartą wadę: to po prostu obciach i tandeciarstwo.
W związku z tym twierdzeniem żeglarze na Facebooku uznali mnie za jełopa i dogmatyka. Bo oni tak cumują. I to jest nowoczesne, a ja jestem staroświeckim chamem. Nie znam nowych trendów w żeglarskiej modzie. Węzła cumowniczego już od dawna nikt nie używa.
No i to jest w jakimś sensie prawda. W Szkocji nikt na cumowniczy nie cumuje. Tam cumowanie to knagowanie. Ale nie takie zwykłe, ale podwójne, potrójne, poszóstne, pogmatwane. To jest wyższa kultura cumowania, każdy węzeł jest inny. Kilka tysięcy lat kultury cumowania robi swoje. Wybrałem kilka zdjęć, ale tam takie cumowanie jest powszechne:
Grzegorz GPS Świderski
PS. Notki powiązane:
---------------------------------------------
---------------------------------------------
Tagi: żeglarstwo, węzły, cumowniczy, gps65, na biegowo
Bloger, żeglarz, informatyk, trajkkarz, sarmatolibertarianin, futurysta AI. Myślę, polemizuję, argumentuję, politykuję, filozofuję, łapówki przyjmuję: suppi.pl/gps65
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Sport