Celem służby zdrowia jest leczenie chorób, a celem edukacji jest nauka. Celem oszczędzania jest spokojna starość. Leczeniem zajmują się lekarze, edukacją nauczyciele, a oszczędza każdy człowiek sam. Do leczenia, do nauki i do oszczędzania na starość nie jest potrzebna przemoc.
Z pozoru wydaje się to trywialne. To są ewidentne prawdy. Ale niestety dla większości ludzi to nie jest oczywiste. Większość wierzy, że leczeniem, edukacją i ubezpieczeniami społecznymi powinni zajmować się urzędnicy państwowi. No i tę zabobonną wiarę realizujemy w praktyce. Lekarze, nauczyciele i pracownicy ZUS w Polsce są urzędnikami - nie świadczą swoich usług na wolnym rynku tylko pobierają pensję od państwa. Edukacja, służba zdrowia i system emerytalny tkwią wciąż w PRL-u. Komuna trwa. Taki mamy system.
Państwo to aparat przemocy. To instytucja, która siłą odbiera nam owoce naszej pracy i tak zdobyte fundusze przeznacza na opłacanie urzędników, którzy między innymi leczą, uczą i liczą nasze oszczędności. A zatem do leczenia, uczenia i oszczędzania zaprzęgnięta jest przemoc oparta o policyjną siłę. No bo jeśli nie zapłacimy haraczu przeznaczonego na opłacanie leczących, uczących i liczących nasze oszczędności urzędników to zapłacimy grzywnę, a jak się sprzeciwimy, to pójdziemy do więzienia, a jak się nie zgłosimy dobrowolnie, to przyjdzie policja i nas siłą wtrąci do aresztu. Żyjemy w państwie policyjnym - edukacja, służba zdrowia i system emerytalny stoją na policyjnej pale. Pensje lekarzy, nauczycieli i pracowników ZUS pochodzą z rozboju. Taki mamy system.
A przecież państwo, czyli aparat przemocy, nie powinno zajmować się edukacją, lecznictwem i zabezpieczeniem na starość. Rolą i celem aparatu przemocy jest wszystko to, co przemocy dotyczy i tylko to, czyli strzeżenie wolności i własności ludzi, oraz to by umowy między nimi były przestrzegane. Celem aparatu przemocy nie powinno być leczenie, uczenie czy oszczędzanie. Jeśli aparat przemocy się tym zajmuje to jest to ewidentnie złe, błędne, głupie, marnotrawne, bezsensowne, szkodliwe, niemoralne. Taki system jest destrukcyjny.
Polskę opanował głupi system. Ten system to zaprzęgnięcie przemocy do leczenia, uczenia i oszczędzania na starość. Antysystemowość to chęć obalenie tego systemu, a nie chęć zmiany sposobu wybierania urzędników, którzy nas gnębią. System obalimy wtedy, gdy zlikwidujemy w Polsce wszystkie elementy, które pozostały po PRL-u, a nie wtedy, gdy zmienimy ordynację wyborczą. Wojownicy o JOW nie są antysystemowcami.
Antysystemowcy to ci, którzy dążą do likwidacji ministerstwa zdrowia, edukacji i polityki społecznej, dążą do prywatyzacji szkół, szpitali i zakładu ubezpieczeń społecznych, dążą do likwidacji obowiązku płacenia składek i podatków przeznaczanych na edukację, służbę zdrowia i ubezpieczenia. Te składki powinny być płacone dobrowolnie w prywatnych ubezpieczalniach konkurujących ze sobą. Dopiero to zlikwiduje w Polsce istotne pozostałości po PRL-u. Obalenie systemu to powrót do normalności, w której lekarz leczy, a nauczyciel uczy - i obaj nie są urzędnikami państwowymi, nie pobierają pensji od państwa. Obalenie systemu to pozwolenie ludziom na to by każdy oszczędzał na starość po swojemu.
Istotą zła obecnego systemu jest jego totalizm. Mamy jeden wielki system edukacyjny, jeden system emerytalny, jeden system opieki zdrowotnej - i jednolity, obowiązkowy, oparty o przemoc system finansowania tych dziedzin. Istotą zła jest to, że system jest jeden i że jest przymusowy. Obalenie tego systemu nie oznacza likwidacji szkół, szpitali czy ZUS-u. Oznacza tylko demonopolizację tych instytucji i likwidację obowiązku utrzymywania tych instytucji z podatków. Obalenie systemu to urynkowienie i prywatyzacja tych dziedzin. Obalenie obecnego systemu będzie polegało na tym, że tych systemów edukacyjnych, zdrowotnych i ubezpieczeniowych będzie wiele i każdy wybierze to, co mu najbardziej odpowiada. Wybierze nie poprzez wybory powszechne co cztery lata, ale poprzez wybory indywidualne w dowolnym momencie.
Antysystemowiec to nie ten, kto dąży do zmiany ordynacji wyborczej. Antysystemowiec to ten, kto chce zlikwidować system wybierania edukacji, służby zdrowia i sposobu oszczędzania na starość w wyborach powszechnych. Antysystemowiec to ten, kto dąży do prywatyzacji, demonopolizacji, urynkowienia, udobrowolnienia usług, które nie wymagają stosowania przemocy - to ten, kto dąży do całkowitego wyeliminowania wszystkiego co pozostało po PRL-u. Antysystemowiec to przeciwnik PRL-u, przeciwnik komuny, antykomunista, przeciwnik pozostałości po komunie, a nie przeciwnik proporcjonalnej ordynacji wyborczej. Antysystemowiec to wolnościowiec, to zwolennik kapitalizmu i wolnego rynku. Antysystemowiec to ktoś sprzeciwiający się ingerencji państwa w większość dziedzin naszego życia.
Ja byłem antysystemowcem zanim stało się to modne.
Grzegorz GPS Świderski
Bloger, żeglarz, informatyk, trajkkarz, sarmatolibertarianin, futurysta AI. Myślę, polemizuję, argumentuję, politykuję, filozofuję, łapówki przyjmuję: suppi.pl/gps65
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka