Dziś w nocnej debacie w Sejmie poseł Przemysław Wipler z trybuny sejmowej nazwał rządzącą premierzycę Kopacz lawirantką. Posłowie zaczęli buczeć i krzyczeć, że Wipler to pijak. A potem kilku posłów złożyło wnioski formalne by posła Wiplera usunąć z debaty za domniemane chamstwo. No bo pijak to cham. I złodziej.
O co chodzi? Dlaczego nazwanie kogoś „lawirantką” miałoby być przejawem chamstwa? Nie zrozumiałem tej części debaty. Ale na szczęście mam czujną i inteligentną żonę, która wyłapała istotę rzeczy i mi na to zwróciła uwagę. Otóż najprawdopodobniej większość posłów polskiego Sejmu po prostu nie zna słowa „lawirantka” i skojarzyło im się to ze słowem „lafirynda”. Bo podobnie brzmią. Pomyśleli, że poseł Wipler nazwał premierzycę Kopacz lafiryndą. Bo to prostaki i tylko prostackie słowa znają. To tak jak w słynnym określeniu: „nie znam się na tym, bo jestem lajkonikiem w tej dziedzinie”.
Gdyby rzeczywiście Wipler nazwał premierzycę lafiryndą to byłby to przejaw chamstwa. To jest zrozumiałe. Ale ponieważ jej tak nie nazwał to chamami okazali się ci buczący posłowie i ich przedstawiciele krzyczący, że Wipler to pijak i żądający usunięcia go z parlamentarnego dyskursu.
Popatrzmy na definicje tych słów:
Lafirynda: Dziewczyna próżna, która uważa się za kogoś wyjątkowego. W rzeczywistości jest głupią, puszczalską szmatą, która spędza przed lustrem ponad połowę swojego życia. Lafirynda uwielbia nowe ciuchy i używa ton kosmetyków. Krótko mówiąc: słodka idiotka. Lafirynda to prostytutka lub kobieta mająca przygodne kontakty seksualne z mężczyznami.
Lawirantka: Osoba sprytnie postępująca w kłopotliwych sytuacjach, unikająca narażania się komukolwiek; drobna oszustka. Słowo "lawirant" określa osobę sprytną, często bez skrupułów, unikającą odpowiedzialności, zaangażowaną często w "szemrane" interesy lub intrygi polityczne, komercyjne, etc.
Premierzyca Kopacz lafiryndą nie jest - a przynajmniej nic nie wskazuje na to by taką była. Ale śmiało można ją nazwać lawirantką. No bo przecież w intrygach politycznych uczestniczy - a nawet je inicjuje. A nawet jeśli nie, jeśli to ktoś inny kieruje tymi politycznymi intrygami, które przeprowadza obecny polski rząd, to przecież nie jest chamstwem uznanie jej za taką prowodyrkę, a zatem za intrygantkę czy lawirantkę, nieprawdaż?
Poseł Wipler zachował się bardzo kulturalnie i dyplomatycznie. Wykazał się parlamentarnym umiarem. A przy okazji ujawnił prostactwo posłów koalicji i opozycji. To są ewidentnie głupki, które mało co kojarzą i rozumieją. Jak mają czas przeczytać wytyczne kierownictwa, to się zachowują przyzwoicie, ale w sytuacjach spontanicznych prostactwo i nieuctwo z nich jawnie wychodzi.
A ja nie muszę być kulturalny, bo nie przemawiam z parlamentarnej mównicy. Jestem zwykłym blogerem, który może być szczery. Zgadzam się z tym, że premierzycy Kopacz nie można porównywać do lady Thatcher. To inny poziom polityki. Taczerowa była lawirantką, czyli dyplomatką, a Kopaczowa jest zwykłą polityczną lafiryndą, tak jak ją traktują jej posłowie!
Grzegorz GPS Świderski
Sarmatolibertarianin, bloger, żeglarz, informatyk, trajkkarz, futurysta AI. Myślę, polemizuję, argumentuję, dyskutuję, filozofuję, politykuję, uzasadniam, prowokuję.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka