Wydarzenia, które się wciąż dzieją na Ukrainie pokazują nam cały przekrój ludzkiej terytorialności. Pokazują czym jest geopolityka! Gdy wybucha wojna, to wszyscy bardzo intensywnie zaczynają interesować się geografią, nieprawdaż?
Napisałem kilka notek, w których uzasadniam, że ludzka kultura sprzeciwia się ludzkiej naturze. Ludzka natura w istocie jest zwierzęca, bo człowiek to też zwierzę. A zatem są sprzeczności między moralnością a instynktami. Cywilizacja to wyrastanie z naszej niemoralnej, instynktownej zwierzęcości.
Na przykład przykazanie „nie zabijaj” jest sprzeczne z naszymi instynktami drapieżcy czyli instynktami zabijania. Natura każe nam zabić kogoś, kto nam przeszkadza, kto nam szkodzi, kto nam się napatacza, kto nas wkurza. A moralność tego zabrania. Natura każe nam gwałcić ile się da kobiet, a kobietom spółkować z jak największą liczbą mężczyzn, by rozprzestrzeniać jak najbardziej swoje geny. A kultura i moralność nakazują żyć w monogamii. Nasze instynkty płciowe są sprzeczne z przykazaniem „nie cudzołóż”.
Oto odnośniki do notek gdzie to precyzyjniej uzasadniam i potwierdzam cytatami:
W tych notkach stawiałem tezę, że człowiek to drapieżna, uzbrojona, agresywna, infantylna, skłonna do gwałtów zbiorowych, małpa-zabójca mająca silne instynkty terytorialne.
Ale nie wszystkie instynkty są sprzeczne z kulturą. Jest pewien nasz zwierzęcy instynkt, który jest moralny, który jest nawet podstawą cywilizacji i wszelkich kultur. A jednocześnie jest to instynkt bardzo silnie w nas zakorzeniony i bardzo stary. Instynkt, który ma prawie każde zwierzę. Instynkt, który dzielimy nawet z roślinami!
Oczywiście są próby podejmowania walki z tym instynktem. Są kulturowe projekty próbujące go niwelować, osłabiać, niszczyć, uznawać za nieetyczny. Ale to się nie udaje. Wszystkie większe religie, większość systemów etycznych i wszystkie cywilizacje ten instynkt szanują, pielęgnują, a nawet gloryfikują. Bo w istocie ten instynkt tworzy kulturę i cywilizację.
Chodzi o instynkt terytorialny. Wydaje mi się, że nie muszę tego porządnie uzasadniać, bo to jest w miarę oczywiste. Podam tylko kilka przykładów.
Większość ssaków to zwierzęta terytorialne. Ale taki instynkt mają nawet ryby!
Przykład podawany przez słynnego przyrodnika, noblistę, Konrada Lorenza: ryba ciernik. Samiec tej ryby buduje gniazdo, a potem patroluje teren dookoła by odstraszać intruzów ze swojego gatunku. Gdy się taki zabłąka, to przegania go strasząc swoją groźną bronią, jaką jest śmiercionośny kolec na grzbiecie. Jego agresywność i skłonność do ataku jest proporcjonalna do odległości od gniazda. Gdy się za bardzo oddali od swojego i zbliży do gniazda intruza, to role się odwracają - groźny i agresywny dotąd ciernik staje się tchórzliwy, a ten uciekający nabiera sił i odwagi i teraz sam zaczyna przeganiać. I tak w kółko się odganiają aż zatrzymują się po obu stronach jakiejś tajemniczej, niewidocznej, nieoznakowanej granicy wyznaczonej przez proporcje ich agresywności i proporcje odległości od ich gniazd. Granice ich terytorium wyznacza ich instynkt.
Człowiek jest tak samo zwierzęciem terytorialnym. Można to zaobserwować w wielu ludzkich sytuacjach - na przykład:
- Gdy człowiek usiądzie przy stoliku w kawiarni, przy którym stoją inne wolne krzesła, to czuje się właścicielem całego stolika i tak go odbierają inni – gdy chcą się przysiąść, albo pożyczyć wolne krzesło, to pytają go o pozwolenie, a on je najczęściej udziela. Ale w istocie to nie jest jego miejsce, nie jego krzesło.
- Osoby, które już jakiś czas przebywają w jakiejś sali (np. kinowej czy konferencyjnej) czują większy związek z tą przestrzenią niż osoby spóźnione, które próbują do sali wejść i się w niej zazwyczaj przemieszczają w sposób niezauważony - pochylając się lub przemykając chyłkiem.
- Grupy konwersacyjne tworzą zazwyczaj kręgi, w których rozmawiają. Liczebność tego kręgu jest zależna od przestrzeni, ale najczęściej wytwarzają się kręgi czteroosobowe. Gdy nowa osoba dołącza do takiego kręgu to początkowo jest traktowana jako intruz - jest traktowana gorzej.
- Człowiek posiada dom i teren dookoła niego. Na swoim terenie, w swoim domu, czuje się pewniej i bezpieczniej. Dlatego gościnny gospodarz próbuje jakoś specjalnie traktować gościa, który w sposób naturalny czuje się niepewnie, czuje się gorzej w nieswoim miejscu. W ogóle pojęcie „gość” i „gospodarz” świadczy o terytorialności.
- Gangi, mafie i państwa usadawiają się i działają na określonym terytorium i ściśle określają jego granice.
Z pewnością daje się zauważyć jeszcze tysiące podobnych zachowań terytorialnych, których często nawet sobie nie uświadamiamy.
Ten instynkt wytworzył cywilizacyjne pojęcie własności ziemi. W czasach przedcywilizacyjnych, gdy byliśmy nomadami, myśliwymi, koczownikami, też oczywiście mieliśmy instynkt terytorialny, ale nie objawiał się on jeszcze w postaci takiej własności ziemi, jaką znamy dziś. Wtedy terytoria były zmienne i bardziej rozmyte. Były oczywiście wyznaczane odchodami, najczęściej obsikiwaniem, ale były tak ulotne jak ten mocz, który po kilku dniach wyparowywał.
Wtedy nasz instynkt terytorialny objawiał się raczej tak jak u wilków. Otóż wilki opanowują jakieś terytorium i na nim polują. Gdy zwierzyny łownej zaczyna im brakować - przemieszczają się dalej. Ale w tym przemieszczaniu się zataczają kręgi. Po kilu latach wracają w to samo miejsce i tak w kółko. Taki wilczy płodozmian.
Cywilizacja ludzka to w istocie ucywilizowanie, uporządkowanie, zorganizowanie, opatrzenie ścisłymi regułami instynktu terytorialnego. On już nie jest wilczy. On się zaczyna objawiać w postaci płotów, murów, szlabanów i granic wyznaczanych przez geodetów. A tego wilki nie lubią!
Ale u ludzi to jest dobre, mądre, słuszne, skuteczne i moralne. To jest jeden z nielicznych instynktów, z którymi kultura nie walczy, ale je oswaja i wzmacnia.
Dziś obserwujemy wydarzenia, które się dzieją na Ukrainie. One pokazują nam cały przekrój ludzkiej terytorialności. Zaczęło się od Majdanu. To jest plac. Teren. Obszar. W zasadzie symboliczny. Nie ma tam przecież żadnych zasobów, nie ma bogactw, nie ma żywności, owoców, ropy, czy zwierzyny łownej do upolowania. Ale jedni tego terenu bronili a inni go atakowali. Gdyby nie było terytorium to w zasadzie nikt by nie wiedział kto z kim i o co walczy! Walka musiała się jakoś terytorialnie zorientować. Taki instynkt.
Ludzie z narażeniem życia wkraczali do urzędów, których z narażeniem życia strzegła milicja, a wcześniej każdy z nich mógł sobie swobodnie po korytarzach tych urzędów chodzić. Ale walka wymaga jakiegoś terenu, który trzeba zdobyć. Taki instynkt.
Gdy ludzie walczą to musi na jakimś terenie być zatknięty jakiś symbol, flaga, i jedni muszą tego bronić, a inni atakować. Podchody harcerzy polegają na tym, że jest plac, na nim flaga i trzeba jej pilnować. A inni harcerze próbują ją zdobyć. Gdy harcerze dorosną, zatrudnią się w wielkiej korporacji, to w ramach integracji grają w paintball. Mogą wymyślać dowolne zasady ale najczęściej wymyślają, że wetkną gdzieś flagę, której jedni będą bronić, a inni będą chcieli do niej dotrzeć i ją zabrać. To są zabawy terytorialne.
Ukraiński Majdan to była zabawa terytorialna. Ale dziś już widzimy, że służyła ona walce na wyższym poziomie. A na tym wyższym poziomie to nie jest zabawa. To już prawdziwa rozgrywka terytorialna! To geopolityka. Chodzi o terytoria. Ale już nie o jakąś symboliczną flagę na tych placach. Chodzi o Krym, o wschodnią Ukrainę, o odcinanie terenów po kawałku.
Polityka nie istnieje! Istnieje tylko geopolityka. Polityka bez terytoriów jest bez sensu. Wszelkie polityczne zachowania ludzi mają w istocie znaczenie terytorialne. Tylko po to tworzymy stado, współpracujemy, pomagamy sobie, walczymy z innymi, by zachować, albo zdobyć, terytorium. Nie flagę, która na nim jest zatknięta, ale zasoby, czy to naturalne, czy wybudowane, oraz trakty komunikacyjne.
Grzegorz GPS Świderski
Klama <- poprzednia notka
Bloger, żeglarz, informatyk, trajkkarz, sarmatolibertarianin, futurysta AI. Myślę, polemizuję, argumentuję, politykuję, filozofuję, łapówki przyjmuję: suppi.pl/gps65
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Technologie