Dawno temu napisałem o:
drogach [1].
Jakoś nie wywołało to ciekawych polemik, więc przytaczam polemikę, jaką udało mi się kiedyś kontynuować w kwestii dróg. Na wszelki wypadek podaję link gdzie pisałem o wiatrakowcach, bo to jest istotne w tych rozważaniach:
Wiatrakowce [3] - radzę przed przeczytaniem tej polemiki przeczytać moje wpisy o wiatrakowcach i drogach.
(…) Od razu zaznaczam, że jestem podobnie jak Pan zagorzałym libertarianinem,
No, ja to strasznie zagorzałym nie jestem. Jestem też monarchistą, czyli jednak państwowcem. Niemniej dopuszczam to, by wszystko było prywatne, nawet wojsko, policja i sądownictwo.
jednak mój optymizm najwyraźniej nie sięga tak daleko jak Pański : ). Jestem np zwolennikiem prywatnej straży pożarnej - co nie wszystkim mieści się w głowie, ale niestety nie potrafię sobie wyobrazić prywatnych dróg.
Prywatne drogi już istnieją – nie trzeba sobie ich wyobrażać. Istnieją też publiczne i ja jestem ich zdecydowanym zwolennikiem. Uważam, że stanowczo powinny istnieć drogi publiczne – prawo do przemieszczanie się takimi drogami, które muszą mieć odpowiednio gęstą sieć na globie ziemskim, uważam za prawo naturalne. Ja tylko uważam, że dróg publicznych nikt nie ma obowiązku utrzymywać, w sensie utwardzać, odśnieżać itd…, i tak samo nikt nie ma prawa nimi władać jak właściciel, czyli ustanawiać na nich praw własności. Suweren może oczywiście ustanowić prawa, których trzeba przestrzegać na drodze publicznej, tak jak na każdym innym terenie, którym włada (w tym na terenach prywatnych). Ale głównie powinny to być podstawowe prawa dotyczące zasad ruchu, czyli głównie stronności ruchu i zasad pierwszeństwa, oraz zakaz tarasowania i przeszkadzania w przemieszczaniu. Ale jeśli drogę zatarasują siły natury – lawina, trzęsienie ziemi, powódź, zwalone drzewo, to każdy powinien mieć prawo usunięcia przeszkody, ale nikt nie powinien mieć takiego obowiązku.
Tak pojęte drogi publiczne wystarczą to swobodnego przemieszczania się po świecie na piechotę, konno, rowerem, samochodem terenowym, czy innymi wolnymi pojazdami, ale to nie wystarczy do szybkiej jazdy współczesnymi samochodami. Dlatego obok dróg publicznych potrzebne są prywatne autostrady – ale to już jest kwestia wolnego rynku – jeśli na danym obszarze nie będzie zapotrzebowania na autostradę, czyli nikt nie będzie miał potrzeby szybkiego przejazdu przez ten teren, to autostrady nie powstaną i państwo nie powinno w to ingerować, wymuszając budowę autostrad.
Oto moje odpowiedzi na pańskie pomysły:
1. Niestety, ludzie muszą się przemieszczać po ziemi.
Zgodzę się na stwierdzenie: musieli. Ale stwierdzenie, że muszą, sugeruje, że zawsze będą musieli - a z tym już się nie zgadzam. Dziś już dysponujemy technologiami, które pozwalają przemieścić się z dowolnego miejsca na Ziemi na dowolne inne drogą powietrzną. Nie ma żadnej pewności, że ta technologia nie rozwinie się kiedyś tak, że całkowicie zdominuje przemieszczanie się na większe odległości.
Z kilku powodów:
a) jest to daleko bardziej bezpieczne, kraksa w powietrzu ma skutki tragiczne niemal zawsze, na ziemi są tragedie dzieją się bardzo rzadko, ponadto poruszamy się z dużo większymi prędkościami. W samochodzie może się coś zepsuć w trakcie jazdy i nie ma z tym praktycznie nigdy problemów.
Wszystko zależy od tego jakie to są obiekty latające. Jeśli z jakichś powodów byłyby utrudnienia w przemieszczaniu się samochodami lądem, to przemysł lotniczy by się rozwinął tworząc samoloty odporne na uszkodzenia, mogące łatwo wylądować z dowolnym uszkodzeniem.
Już teraz są takie obiekty latające – mianowicie wiatrakowce. Jedyny problem to uszkodzenie głównego rotora utrzymującego wiatrakowca w powietrzu – wszelkie inne uszkodzenia się niegroźne, bo przy sprawnym śmigle górnym można wylądować bezpiecznie w dowolnym miejscu bez silnika. Dlatego wiatrakowce są wielokroć tańsze niż helikoptery, bo mogą mieć nawet silnik od Trabanta - przegląd takiego silnika może być na takim samym poziomie trudności i kosztów jak przegląd samochodu.
b) jest dużo większa swoboda poruszania się. Samochód nie potrzebuje pasa startowego (w zasadzie żadnej dodatkowej przestrzeni na rozpoczęcie poruszania się), ponadto, jest znacznie sprawniejszy w poruszaniu się na mniejsze odległości - np w mieście. Jak Pan sobie wyobraża parking dla wiatrakowców?
Wiatrakowiec potrzebuje kilkadziesiąt metrów na pas startowy, góra sto. W mieście jest wiele takich miejsc, które można na to przeznaczyć. A lądowisk można wyznaczyć wielokroć więcej. Dodatkowo wiatrakowce mogą startować z wody, więc wszystkie rzeki i jeziora w mieście są naturalnymi pasami startowymi. Infrastruktura miejska dla poruszania się wiatrakowcami może być z pewnością tańsza niż drogi rowerowe.
Ale problem komunikacji w mieście to trochę inna sprawa. Miasta powinny być prywatne jako całość. Oczywiście najczęściej właścicielem miasta byłaby spółka mieszkańców, ale możliwe są wszelkie inne formy własności. Jeśli miasto nie przekraczałoby obszaru koła o promieniu do kilkunastu kilometrów, to moim zdaniem nie miałoby obowiązku mieć wewnątrz drogi publicznej. A więc można zgodnie z prawem naturalnym otoczyć takie miasto murem obronnym i albo nikogo obcego nie wpuszczać, albo zrobić wstęp płatny, albo cokolwiek innego.
Właściciel miasta sam dbałby o system sprawnego poruszania się w mieście. W jednych byłby zakaz wjeżdżania samochodami, bo byłoby metro i ścieżki rowerowe z możliwością poruszania się pojazdami elektrycznymi takimi jak np.
trajk [4], a w innych drogi asfaltowe dla samochodów. A pasy startowe dla wiatrakowców i lądowiska, służyłyby do przemieszczania się z miasta, do miasta w którym jest odpowiednia infrastruktura wiartakowcowa.
Wiatrakowiec jest wielkości samochodu, może swobodnie poruszać się drogą dla samochodów i tankować na zwykłych stacjach benzynowych – jedyna wada przy parkowaniu to to, że górny wirnik wystawałby na kilka metrów przed wiatrakowca. Ale przy parkowaniu można by to rozwiązać tak, że dwa wiatrakowce stałyby na zakładkę, przodami do siebie, tak by wirnik jednego był nad drugim i odwrotnie – wtedy zajmą na parkingu tyle samo miejsca co samochody.
c) łatwiej steruje się ruchem - tzn unika kolizji. Wszystkie samochody poruszają się po płaszczyźnie, w wypadku samolotów dochodzi oś Z. Nie bez powodu każde lotnisko ma kontrolę lotów. Wyobraża sobie Pan 50tyś samolotów poruszających się po mieście, tak jak ma to miejsce w tej chwili w większych miastach Polski?
Po niektórych jeziorach na Mazurach w sezonie pływa więcej żaglówek w przeliczeniu na powierzchnię niż samochodów w mieście. Zderzają się tysiąckroć razy mniej niż samochody. Wynika to z tego, że dodatkowy wymiar daje większe możliwości uniknięcia zderzenia – nie tylko przez to, że jest więcej możliwości do wykonania manewru ominięcia, ale dlatego, że dużo wcześniej można rozpoznać, że mamy kurs zbieżny i go zmienić na wielokroć więcej sposobów. A w powietrzu dochodzi jeszcze jeden dodatkowy wymiar, który potęguje możliwości manewrowania i wcześniejszego wykrycia kursów zbieżnych.
Ale bardzo ważną rzeczą w takich rozważaniach jest to, że nie należy tego rozpatrywać w oparciu o istniejące dzisiaj rozwiązania techniczne. Gdy będą coraz to większe naturalne ograniczenia w ruchu lądowym, a państwo nie będzie ustanawiać praw ograniczających ruch powietrzny, to nastąpi rozwój technik lotniczych, powstanie wiele urządzeń pozwalających wykrywać kursy zbieżne i pomagających w unikaniu zderzeń.
Wiatrakowiec ma tę dodatkową zaletę, że potrafi lecieć bardzo wolno. Gdyby rozwijać tę technologię, to do latania w mieście powstałyby wiatrakowce potrafiące lecieć 20 km/h. Helikoptery potrafią nawet zawisnąć w powietrzu – też można by te technologie rozwijać. Gdyby drastycznie wzrósł popyt na małe helikoptery, to na pewno drastycznie by staniały.
d) transport wodny jest bardzo ciekawy, ale także ma kilka wad. Po pierwsze gdzieś musi być woda ; ). U mnie we Wrocławiu mamy ten komfort, że prawie wszędzie jest rzeka, ale wiele dzielnic jest od niej odciętych - jest to prawdopodobny powód tego iż nie uruchomiono dotąd jakichś stałych środków transportu wodnego.
W Polsce mamy dość rozwiniętą sieć dróg wodnych. Nie są rozwijane, bo transport lądowy jest tańszy. Ale gdyby na lądzie zaczęły być jakieś ograniczenia zwiększające koszty, a transport wodny stałby się tańszy, to by się zaczął rozwijać i by taniał, tak, że po usunięciu tych ograniczeń lądowych mógłby być nadal tańszy. W Niemczech transport wodny jest wielokroć bardziej rozwinięty niż w Polsce, mimo, że autostrad mają wielokroć więcej niż my. Widać się opłaca.
e) transport kolejowy jest niestety podobnie ograniczony do wodnego (przy czym uważam że PKP należy sprywatyzować)
Oczywiście! I koleje i transport wodny powinien być prywatny. Ja tylko wskazuje te możliwości jako alternatywę dla ciężkiego transportu drogowego. Bo transport ludzi załatwią wiatrakowce, lekkie samoloty, małe helikoptery, rowery, trajki, tribredy, skutery, a na dalsze odległości już rozwiązują to głównie duże samoloty. Ale pozostaje jeszcze transport ciężkich towarów – gdy zabraknie sieci autostrad, to zastąpią to koleje, rzeki i kanały. W tej chwili kolej jest całkowicie nieopłacalna i istnieje tylko dlatego, że państwo to dotuje. Ale na wolnym rynku kolej mogłaby znów być opłacalna.
2. "jeśli nikt nie jest w stanie zorganizować szybko przejezdnych dróg, to znaczy, że ich nikt nie potrzebuje". To jest bardzo niebezpieczne twierdzenie ; ). Po pierwsze dlatego, że w zasadzie 99% z Nas go potrzebuje, a jeśli wziąć pod uwagę, że np dostawy do sklepów odbywają się drogą lądową, dochodzimy do wniosku, że wszyscy go potrzebują. Tutaj znajduje się sedno sprawy - demokracja, w której 100% społeczeństwa opowiada się za czymś, jest skrajnym przykładem, w którym demokracja działa jak najbardziej prawidłowo ; ). Na tej podstawie jestem skłonny stwierdzić, że wszyscy chcemy dróg publicznych.
Jeśli chcemy, to powstaną na wolnym rynku.
Może być np. tak: w mieście Abork, do którego prowadzi autostrada, ceny towarów w sklepach będą mniejsze, niż w mieście Borków, do którego nie ma autostrady. No to dookoła Borkowa tereny będą droższe, bo będzie wielu chętnych by je wykupić na budowę autostrady. Może się okazać, że nawet jak te ceny będą bardzo rosnąć, to mimo wszystko żaden rolnik w okolicy Borkowa nie sprzeda ziemi - ze złośliwości, czy z jakiegokolwiek innego powodu, np. religijnego. Niemniej nadal będzie silna rynkowa presja na to by taniej transportować towary do Borkowa – ta presja wywoła presję na właściciela Borkowa i/lub mieszkańców, by budować pasy startowe i lądowiska dla wiatrakowców, by rozwijać przemysł lotniczy, by budować coraz lepsze barki wodne do transportu towarów rzeką itd…, tak, że po pewnym czasie ceny towarów w Borkowie mogą być mniejsze niż w Aborku, mimo, że do Borkowa nie ma autostrady.
Uważam, że lepiej poczekać na te rozwiązanie rynkowe, niż zmuszać przemocą tych rolników do sprzedania ziemi. Uważam, że to rozwiązanie rynkowe na pewno nastąpi, bo pokazują to wszelkie przykłady rozwoju techniki – zawsze technika rozwijała się tym szybciej, im większa była presja rynkowa, a zatem zapotrzebowanie ludzi na takie rozwiązania. Ingerencja państwa w ten proces tylko szkodzi. Państwo ogranicza wolność i swobodę, a zatem ogranicza presję rynkową, a zatem wstrzymuje postęp techniczny.
3. Po pierwsze to wcale do niczego nie musi dochodzić przemocą. Jeżeli zagwarantujemy każdemu prawo do decydowania o jego mieniu, nikt nie ma prawa mu zabronić odmowy sprzedaży własnej działki. Oczywiście, jest to gigantyczne utrudnienie dla organów tworzących nowe drogi, ale problem ten pojawia się w momencie, kiedy mamy złe planowanie nie wybiegające poza "dzisiaj".
Ale przemoc jest nie tylko w obowiązkowych wywłaszczeniach, nawet za odszkodowaniem, ale w sposobie finansowania systemu dróg. Zabiera się ludziom przemocą pieniądze, by za nie wywłaszczać właścicieli i budować drogi. Ja mówię: jeśli nikt nie chce zapłacić za budowę drogi, to znaczy, że jest ona niepotrzebna i nie ma sensu zmuszać go przemocą, by drogę finansował.
Sytuację taką można rozwiązać w prosty sposób, wyznaczając drogi na wyrost, początkowo wyłącznie w planach. Właściciele mieliby np minimum 10 lat na swobodne decydowanie o losach swojej działki, wiedząc że w przyszłości będzie prowadzić przez nią droga i zostanie wykupiona, a każda osoba postronna będzie miała dostęp do tych planów. Jest to oczywiście zminimalizowanie przemocy, ale domyślam się że akceptowalne.
Ja tego nie akceptuję. Nie akceptuję centralnego planowania i w ogóle jakiegokolwiek planowania państwa w kwestiach innych niż militarnych i międzynarodowych. Państwo zaplanuje drogę za 10 lat, a tymczasem po 5-ciu genialny konstruktor zbuduje helikopter bezpieczniejszy od samochodu sprzedawany w cenie roweru – i szlag trafi wszystkie plany. Wolałbym gdyby te plany miała prywatna firma, a potem zbankrutowała na skutek tego wynalazku. Ale oczywiście sztab generalny powinien zaplanować jaką trasą za 10 lat przejadą czołgi.
4. Nie jest prawdą, iż drogi prowadzące przez środki miast są dobre!
Ależ oczywiście! Właśnie o tym pisałem! Dawniej drogi prowadziły przez środek miast i wsi, bo poruszano się nimi wolno – głównie pieszo i konno. I wtedy to było dobre. Ale dzisiaj, gdy jeździ się samochodami, to dobre nie jest. Dlatego zachowałbym te dawne trakty jako drogi publiczne i zachowałbym na nich wolny ruch – dla pieszych i pijanych rowerzystów. A samochody powinny jeździć prywatnymi obwodnicami, a jak takie nie powstaną, to zamiast objechać, należy takie miasto przelecieć, albo przepłynąć, a nie pchać się w środek samochodem!
Wręcz przeciwnie, zmuszają ludzi chcących tylko przejechać przez miasto, na uczestniczenie w ruchu w którym uczestniczą także mieszkańcy. Powoduje to piątkowe chaosy na drogach, czego rozwiązaniem są oczywiście obwodnice. Te z kolei są trudne do wybudowania, ze względu na konieczność wykupu działek mających wielu właścicieli.
No to wprowadźmy wolny rynek, zlikwidujmy ograniczenia w ruchu powietrznym i wodnym – i zobaczymy co wyjedzie lepiej i taniej – objechanie, oblecenie czy opłynięcie! A może się okaże, że jeszcze lepiej będzie „podjechanie” czyli ominięcie podziemnym tunelem – w USA już się takie tunele buduje!
Klasykiem w moim Wrocławiu był pewien warsztat samochodowy, którego właściciel zablokował na wiele lat budowę obwodnicy śródmiejskiej, przez co fragment pomiędzy dwoma bardzo ruchliwymi trasami pokonywało się wąską dwupasmową dróżką pełną dziur i na dodatek z przejazdem kolejowym (obecnie wiedzie nad nim estakada). Najgorsze było to że czas przejechania tego niedługiego fragmentu był nieprzewidywalny - od kilku minut do 20. Nie jest w związku z tym prawdą, że drogi budowane prywatnie, których by nie budowano, byłyby niepotrzebne.
Przykłady z Polski nie są adekwatne, bo nie mamy wolnego rynku, więc nie uzasadniają tego co by było, gdyby wolny rynek był. Jeden taki zator nie byłby silną presją na rozwój technik lotniczych. Potrzeba więcej zatorów i więcej wolności w powietrzu. Z kolei wolność w powietrzu wpłynie na likwidowanie zatorów na dogach, bo producenci samochodów poczują na karku oddech konkurencji w postaci producentów wiatrakowców i zacznie im bardziej zależeć na przejezdności dróg.
Jeszcze raz pragnę zwrócić uwagę, że demokracja jako taka w bardzo łatwy sposób krzywdzi mniejszości, wobec czego teoretycznie każda odgórna władza, która decyduje demokratycznie (bo tak chce większość), działa źle w odniesieniu do wolności jednostki. Jednak teoria ta leży w gruzach, kiedy wszyscy zgadzamy się na to samo - chcemy wspólnych dróg, które ułatwiają nam transport.
Myślę, że bardziej niż dróg chcemy sprawnego przemieszczania siebie i towarów w przestrzeni. Gdy wymyślimy teleportację, to nikt dróg nie będzie potrzebował. Ale w kwestii teleportacji musi nastąpić przełom jakościowy, a to się jeszcze nie stało. Niemniej w kwestii latania przełom jakościowy już nastąpił, już umiemy latać, już umiemy przemieszczać się w powietrzu, już możemy miasta oblatywać. W tej sytuacji dalszy rozwój jest nieunikniony – będziemy na pewno latać coraz taniej, sprawniej i bezpieczniej. Potrzeba tylko więcej wolności.
Dawniej, w XIX wieku i wcześniej, kwestia dróg była bardzo ważna, bez dróg nie było wolności. Drogi wpływały na rozwój cywilizacji. Starożytny Rzym opanował cały świat dzięki drogom. Drogi rozstrzygały wojny, drogi ludzi łączyły, a ich brak nas rozdzielał. Dzięki drogom wodnym Wikingowie byli wszędzie w Europie i dziś każdy Europejczyk jest potomkiem jakiegoś Wikinga.
Cywilizacje europejskie opanowały prawie cały świat głównie dzięki dwóm elementom, które są związane z mobilnością – dwóm wielkim, rozbudowanym morzom wewnętrznym (Bałtyk i Śródziemnie) ułatwiającym transport i handel, oraz dzięki koniom, które ułatwiły transport lądowy. Mobilność jest silnym czynnikiem cywilizacyjnotwórczym.
Morza wewnętrzne Europy uczyniły nasz kontynent najbardziej twórczym, tworzącym największe i najsilniejsze cywilizacje, które opanowały inne kontynenty, bo Europa dała nam więcej mobilności, niż miały inne kontynenty.
Wielka Brytania stała się światowym imperium dzięki temu, że należała do mobilnej Europy i wykorzystała tą mobilność by wszędzie dopłynąć na swoich kliprach, by wszędzie przetransportować swoją kulturę wraz z kolonistami i towarami, które przywozili.
USA opanowały całą Amerykę dzięki kolei, a stały się światowym imperium dopiero wtedy, gdy wymyślono samochód.
Ale w momencie, gdy człowiek opanował technikę latania, drogi lądowe i wodne straciły na znaczeniu, nie są już dziś tak ważne. Można tworzyć cywilizację bez dróg, która może być tak samo, a nawet bardziej, mobilna, niż cywilizacja z drogami. Kluczowa jest mobilność, a nie drogi. Kluczowe jest przemieszczanie, a nie środki transportu! Dziś obiekty latające są najdoskonalszymi środkami transportu. Konkurencję cywilizacyjną wygrają nie ci, którzy stworzą najlepsze drogi, ale ci, którzy stworzą najdoskonalsze obiekty latające. Na Marsa nie dojedziemy nawet najszerszą autostradą!
Każda presja na rozwój lotnictwa jest dobra. Jeśli prywatyzacja dróg spowoduje ograniczenia w transporcie lądowym i jego podrożenie, to tym lepiej, bo to wywoła presję na uwolnienie transportu lotniczego i większą presję na techniczny rozwój lotnictwa. Cywilizacja lotnicza wygra z drogową, tak jak cywilizacja konna zwyciężyła lamową, oślą, mulą czy wielbłądzią!!!
Grzegorz GPS Świderski
Bloger, żeglarz, informatyk, trajkkarz, sarmatolibertarianin, futurysta AI. Myślę, polemizuję, argumentuję, politykuję, filozofuję, łapówki przyjmuję: suppi.pl/gps65
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Gospodarka