Niektórzy uważają, że przyczyną wojen są religie, a inni, że naturalne instynkty żądzy władzy czy w ogóle chęć przeżycia. A moim zdaniem główną przyczyną wojen są ideologie państwowe. Najlepszym dowodem na to, że wojny nie są naturalne jest fakt, że zwierzęta wojen nie toczą. Zwierzęta co najwyżej pojedynkują się w ramach gatunku, albo polują na inne gatunki. Wojen jednak nie toczą.
Wojna jest wtedy, gdy w ramach jednego gatunku osobniki tworzące zorganizowaną, wieloosobnikową grupę chcą narzucić siłą swoje zasady innym osobnikom. Te zasady są tu kluczowe. Te zasady to jest właśnie ideologia. A ideologia to
kultura [1]. Przyczyną wojen jest zatem kultura, a nie natura.
Ale możemy wojnę inaczej definiować. Jeśli wojna to bijatyka więcej niż dwóch osobników danego gatunku, to zgadzam się, że zwierzęta toczą wojny, a kultura nie jest ich główną przyczyną. Główną przyczyną bijatyk są instynkty dotyczące samic, terytoriów i zasobów naturalnych. Niemniej terytorialność niektórych zwierząt to jest kultura, albo taka kulturo-natura. No i wraz z rozwojem kultury wojny się intensyfikują.
Moim zdaniem wojny są bardziej kulturalne niż naturalne, wojna to bardziej przejaw kultury niż natury. Wiele aspektów wojny to działanie wbrew instynktom, wbrew uczuciom, wbrew naturalnym odruchom, to działanie przemyślane, zaplanowane, ideologiczne. Bez gadania, a zatem ideologii, nie dałoby się prowadzić wojny na większą skalę. Sam instynkt to za mało by stworzyć wielotysięczną armię. Wojny to przejaw cywilizacji.
Nawet jeśli uznamy, że wojny wywołują tylko instynkty: płciowy, terytorialny i pożądanie zasobów naturalnych, to w ludzkim stadzie nie da się ich wywoływać i prowadzić na większą skalę (większą niż bijatyka kilkuset osobników) tylko w oparciu o te instynkty - w ludzkim stadzie potrzebna jest jeszcze ideologia. Te istotne wojny, te bijatyki liczące tysiące osobników, są możliwe tylko dzięki ideologii, która jest elementem kultury i cywilizacji. A nie ma kultury i cywilizacji bez religii.
Religia jest więc w wojny mocno wplątana – szczególnie religia, która moralnie akceptuje ideologię państwową. Nawet jeśli ostateczny cel wojen ludzkich jest taki sam jak bijatyk zwierzęcych, czyli samice, teren i zasoby, a wszelkie ideologie to oszustwo, to i tak to oszustwo jest niezbędne by prowadzić wojny, a zatem bijatyki w większej skali, i by dzięki nim uzyskiwać, lub tracić, zasoby w większej ilości.
Być może ludzie nie różnią się od zwierząt jakościowo, ale
różnią się ilościowo [2]. Może mamy podobne instynkty do wszystkich terytorialnych ssaków, ale potrafimy je wzmacniać i regulować ideologią - a zatem gadaniem, językiem. A słowo to podstawa wszelkich religii. Zwierzęta religii nie mają i dlatego ich wojny to drobne jednorazowe potyczki i bijatyki. Czy zwierzęta toczą wojny trzydziestoletnie? Czy pawiany walczą o terytorium, które utracili ich przodkowie, nawet jeśli nie ma na nim już owoców? Nie. A ludzie toczą.
Nasza kultura powoduje, że nasze bijatyki stają się wojnami, a zatem rzeziami na dużą i zorganizowaną skalę. Jeśli nie chcemy wojen, to musimy wrócić do stanu przedcywilizacyjnego, stanu plemiennego, stanu, w którym żyliśmy przez większość czasu istnienia naszego gatunku, stanu gdy byliśmy nomadami. A gdy chcemy rozwijać cywilizację i tworzyć kulturę, to musimy się pogodzić z wojnami, musimy uznać, że są nieusuwalne, są niezbędnym elementem kultury.
Ale nawet jeśli wrócimy do stanu natury, co zlikwiduje wojny, to nie wrócimy do jakieś sielanki i wiecznego pokoju. Homo sapiens to gatunek małpy-mordercy, to gatunek, który wyewoluował z małpy roślinożernej w małpę wszystkożerną, a zatem też mięsożerną, która przetrwała dzięki swej agresywności, dzięki temu, że umiała się uzbroić i mordować. Homo sapiens wygrał konkurencję z innymi hominidami, bo ich wszystkich wymordował, doprowadził do fizycznej zagłady. Wyniszczył też wiele innych gatunków zwierząt, w tym ssaków.
Już nasi ewolucyjni przodkowie potrafili używać narzędzi, ale my bardzo skutecznie użyliśmy tych narzędzi jako uzbrojenia. Uzbrojenie nas stworzyło. To kij, czy kość trzymana w ręku, służąca mordowaniu innych, wpłynęła na nasze powstanie. Ze wszystkich naczelnych
tylko człowiek potrafi celować [3], czyli rzucać czymś na odległość i trafiać w to, co wybierze jako cel, a zatem potrafi używać kamienia, dzidy czy łuku. Dzięki temu przetrwaliśmy i potrafimy pokonać każde inne zwierzę.
Człowiek to uzbrojona małpa-morderca mająca silne instynkty terytorialne. Gdy dodamy do tego kulturę, a zatem ideologię, a zatem religię, to dostaniemy wojny. Wojny więc nie zlikwidujemy – ale możemy zmniejszyć jej skalę. By tę skale zmniejszyć musimy z naszej kultury wyrzucić państwo, szczególnie duże państwo, szczególnie imperium. A zatem musimy potępić ideologię państwową, musimy uzasadnić, że terytorialny monopol na przemoc jest moralnie zły. Moim zdaniem wszelkie zasady chrześcijaństwa pozwalają to uzasadnić.
Wojny na dużą skalę to skutek terytorialnego monopolu na przemoc na dużą skalę, czyli ideologii, która to akceptuje, czyli ideologii państwowej. Ta ideologia jest
niemoralna [4]. Uzasadniam to w wielu moich notkach.
następna część -> Zwierzęca natura i ludzka kultura
Bloger, żeglarz, informatyk, trajkkarz, sarmatolibertarianin, futurysta AI. Myślę, polemizuję, argumentuję, politykuję, filozofuję, łapówki przyjmuję: suppi.pl/gps65
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka