Przedstawiam broszurkę napisaną przez Davida Berglanda:
PRZEDMOWA
Wielu ludzi ma fałszywe wyobrażenie o amerykańskim systemie politycznym, politycznych ideach i partiach. Wielu słyszało, że Ameryka ma „system dwupartyjny” i sądzi, że można tylko wybierać między partią Demokratyczną a Republikańską. Niektórzy błędnie sądzą, że to konstytucja narzuca limit dwupartyjności. Tego rodzaju fałszywe przekonania utrudniają nowym grupom lub partiom politycznym rozwój i konkurencję ze starymi, już okrzepłymi.
Inny powszechny błąd dotyczy tradycyjnego „spektrum” politycznego - od lewicy do prawicy, od liberałów (w USA określenia „liberał” i „liberalizm” mają całkowicie odmienne znaczenie od tego, jakie nadaje się im w europejskiej tradycji politycznej. Amerykański „liberalizm” wydaje się odpowiednikiem europejskiej socjaldemokracji) do konserwatystów. Jeśli granicą czyjegoś myślenia o polityce jest lewica lub liberał z jednej strony, zaś prawica i konserwatysta z drugiej, to trudno takiemu komuś poradzić sobie z filozofią polityczną nie pasującą do tego jednowymiarowego schematu.
Ta broszura stanowi wprowadzenie do politycznej filozofii libertarianizmu i Partii Libertariańskiej, i przeznaczona jest dla studentów, nauczycieli i dla każdego, kto interesuje się wolnością polityczną. Z doświadczenia autora wynika, że w podręcznikach szkolnych i akademickich oraz wykładach z zakresu nauk politycznych brak jest precyzyjnych informacji dotyczących libertarianizmu jako alternatywy dla takich poglądów politycznych jak liberalizm, konserwatyzm, marksizm etc. Ponadto - jak zauważył autor - w tekstach i wykładach omawiających tzw. trzecie partie zazwyczaj nie wspomina się Partii Libertariańskiej, a jeśli już to na ogół nieprecyzyjnie.
Innym naszym zamierzeniem jest udostępnienie Czytelnikom tej broszury podstawowych informacji o libertarianizmie, o historii tego ruchu politycznego, o historii Partii Libertariańskiej i jej stosunku do podstawowych problemów współczesnego świata.
David Bergland
Costa Mesa, Kalifornia
sierpień 1984
ROZDZIAŁ I
O naturze rządu
Rząd nie jest bytem czy też rzeczą istniejącą niezależnie od ludzi, którzy go tworzą. Zawsze istnieje w naszym społeczeństwie pewna liczba ludzi, którzy stanowią rząd. W tej liczbie mieści się prezydent, senatorowie, gubernatorzy, kongresmeni, sędziowie, policjanci, ustawodawcy stanowi, funkcjonariusze lokalni, radni miejscy, funkcjonariusze więzień, inspektorzy budowlani, inspektorzy pożarnictwa, dyrektorzy bibliotek, konserwatorzy ulic, śmieciarze, pracownicy socjalni, nauczyciele itd. Należy pamiętać, że są to po prostu ludzie, jak my wszyscy.
A oto istota działania rządu. Pewni ludzie, zwani ustawodawcami, ustanawiają reguły zachowania i kary za ich naruszanie. Gdy reguły są łamane wysyłają oni uzbrojonych mężczyzn (policjantów) by osaczyli przestępców i nałożyli kary. Może to wyglądać na przesadzone uproszczenie, ale wcale nim nie jest.
Kongres na przykład ustanawia regułę, że młodzi mężczyźni muszą rejestrować się jako poborowi. Każdy młody człowiek, który nie rejestruje się podlega karom kryminalnym. Będzie aresztowany, wytoczy mu się proces i pośle się go do więzienia.
Kongres ustanowił prawa wymagające, by obywatele oddawali część swych dochodów do rządowych urzędów podatkowych, do Skarbu Państwa. Nie podporządkowanie się temu prawu naraża człowieka na oskarżenie karne. Urząd Skarbowy może także zagarnąć mienie obywatela, który nie zapłacił podatku. Jeśli obywatel stawia opór - trafia do więzienia właśnie za stawianie oporu.
Wiele legislatur stanowych uchwaliło ustawy czyniące przestępców z tych rodziców, którzy wolą uczyć swe dzieci w domu niż powierzać ich naukę stanowym władzom szkolnym. W tych stanach rodzice, którzy uczą swe dzieci w domu lub w szkołach prywatnych nie zaaprobowanych przez władze stanowe, będą ścigani prawnie.
Na poziomie lokalnym rady miejskie uchwalają przepisy pouczające ludzi jaką działalność gospodarczą mogą prowadzić, jakie budynki muszą mieć dla tej działalności i gdzie ta działalność może być podjęta. Każde naruszenie tych przepisów skończy się wysłaniem uzbrojonych mężczyzn, by wręczyli pozew, aresztowali lub dokonali innych czynności przeciw sprawcom wykroczeń.
Reguły postępowania, kary, areszt i oskarżenie
Ludzie w rządzie, którzy ustanawiają reguły i przepisy dla reszty z nas nie mają zbyt wielkiej wyobraźni. Stanowienie prawa zawsze przebiega w identyczny sposób. Legislatura (rada miejska, powiatowy komitet nadzorczy, legislatura stanowa lub kongres) rozpatruje problem, ustanawia reguły zachowania dla ludzi, dołącza kary za niepodporządkowanie się tym regułom oraz ustanawia procedurę aresztowania i ścigania sprawców wykroczeń.
Na pierwszy rzut oka może się wydawać, że do wielu rządowych programów ten wzorzec nie odnosi się - np. do takich, jak ubezpieczenia społeczne, administracja państwowa, obrona narodowa, usługi pocztowe, szkolnictwo, utrzymywanie dróg, usuwanie zanieczyszczeń w miastach itp. Jednak sposób finansowania tych różnych operacji dowodzi, że w rzeczywistości niczym się one nie różnią. Finansowanie tych przedsiębiorstw (przedsięwzięć) ma bowiem charakter przymusowy. Poborcy podatkowi zmuszają obywateli do oddawania części swych zysków (zarobków) lub innej własności na potrzeby pokrycia kosztów szerokiego zestawu „usług”przymusowo oferowanych przez rząd. Każdy, kto nie zapłaci podatku - pójdzie, zgodnie z obowiązującym dziś prawem do więzienia.
Gdy więc ktokolwiek mówi: „Powinno być jakieś prawo” lub „Rząd winien coś zrobić” to tak naprawdę powiada on: „Ustawodawcy powinni ustanowić jakieś reguły zachowania, dołączyć kary za ich naruszanie, a jeśli ktoś nie podporządkuje się tym regułom przyjdą do niego uzbrojeni mężczyźni i wymuszą to podporządkowanie się siłą albo nałożą karę”.
Umowa społeczna - czy narzucanie opieki?
Twierdzi się, że członkowie narodu lub społeczeństwa zawarli pewien rodzaj umowy społecznej. Zazwyczaj to twierdzenie stanowi część argumentu, iż ludzie muszą zaakceptować kontrolę rządu i pobór podatków jako cenę za życie w pokoju, ładzie, bezpieczeństwie socjalnym. Lecz wszelka umowa wymaga przecież świadomych osób dobrowolnie godzących się przyjąć określone zobowiązania w zamian za jakąś spodziewaną korzyść. Istotą wszelkiej umowy jest to, że jednostki mają wybór: przystąpić do umowy albo nie przystąpić.
Historia rozwoju państwa - czyli rządu - dowodzi, że organizacje rządowe wyrosły z podboju. Jakieś plemię lub grupa podbijała inne i ściągała daninę (podatki) w zamian za zezwolenie podbitym na dalsze życie. Zazwyczaj panujące plemię zapewniało podbitym ochronę przed innymi łupieżcami. Zamiast więc mówić o jakiejś „umowie społecznej”, zgodnie z prawdą należy mówić o narzucaniu opieki siłą.
Nawet, jeśli weźmie się pod uwagę przykład Ameryki, to i tak łatwo zauważyć, że i dzisiaj nawet stosunki między obywatelami amerykańskimi a instytucją rządu, na wielu różnych poziomach tych stosunków, nie są wcale „umową społeczną”. Wystarczy zadać sobie proste pytanie: ilu znam ludzi, którzy dobrowolnie podpisali konstytucję Stanów Zjednoczonych czy chociażby konstytucję stanu, który zamieszkują, czy wręcz statut powiatu lub miasta, w którym żyją? Ilu w ogóle wie co zawierają te dokumenty?
W rzeczywistości nie ma żadnej „umowy społecznej”. Rząd jako instytucja powinien być uważany za to, czym jest: jest to grupa ludzi posiadająca znaczną władzę, czyli siłę do dyspozycji i mogącą użyć jej - dla kontrolowania reszty obywateli w najrozmaitszy sposób.
Uprawnione użycie siły
Zatem ostateczne, istotne pytanie brzmi: Co to jest użycie siły przez rząd i jakich kryteriów należy używać dla oceny, czy siła rządu została użyta w sposób uprawniony, czy nieuprawniony. Odpowiedź na to najważniejsze pytanie zacznijmy od przeanalizowania działań jednostek i zasad moralnych, jakie z tymi działaniami się wiążą.
Użycie przez jednostkę siły w samoobronie przeciw napastnikowi jest z pewnością działaniem uprawnionym w przekonaniu prawie wszystkich ludzi. Podstawą jest tu libertariańska zasada moralna, która mówi, że jednostki władają sobą i mają prawo kontrolowania swojego życia, swego ciała i swej własności. Ponieważ każda jednostka ma te prawa, każdy z nas ma także obowiązek respektowania tych praw innych ludzi. Każda jednostka, której życie, ciało lub własność są zagrożone ma prawo bronić tych swych dóbr przy użyciu wszelkiej niezbędnej siły.
Jeśli ja mam prawo bronić się, to każdy inny ma prawo pomagać mi, gdy jest to niezbędne, w obronie moich praw. Daje to odpowiedź na pytanie: „Co to jest uprawnione użycie siły przez rząd”?
Ludzi w rządzie należy traktować za agentów obywateli. Rząd powinien ograniczyć swe działanie do pomocy obywatelom, broniąc ich praw przed naruszaniem przez innych. A zatem te reguły postępowania, uchwalone przez ustawodawcę, wskutek których karane jest morderstwo, gwałt, rabunek, kradzież, sprzeniewierzenie, oszustwo, podpalenie, wyrządzenie szkody na cudzym terenie, zanieczyszczenie środowiska (czyli wyrządzenie szkody wszystkim), kidnaping, pobicie itd. - są uprawnionym użyciem siły przez rząd, gdyż w wymienionych czynach ktoś gwałci prawa kogoś innego. Natomiast nie powinna podlegać karom ani żadnej innej interwencji ze strony rządu wszelka działalność pokojowa, dobrowolna i uczciwa. Nie powinno być zatem praw nakładających na ludzi kary za uchylanie się od służby wojskowej, za oferowanie na rynku dóbr, usług i pracy, za posiadanie różnych rodzajów własności.
Zbyt często przyjmuje się dziwne założenie, że gdy ktoś z prywatnego obywatela staje się pracownikiem rządu lub jego agendy, to jednocześnie staje się on swego rodzaju „nadczłowiekiem”, wyposażonym w prawa, których zwykli ludzie nie mają. Ale nie ma ani lepszych, ani gorszych ludzi tam, gdzie w grę wchodzą prawa człowieka. Ludzie w rządzie mają te same prawa, co obywatele. Mają też te same obowiązki respektować równe prawa wszystkich ludzi.
Prawo do samoobrony
Mam prawo do samoobrony i mogę upoważnić mego agenta - rządową służbę publiczną - do pomagania mi w obronie moich praw. Nie mam jednak żadnego prawa gwałcenia cudzych praw, a zatem nie mogę upoważnić nikogo w rządzie, aby robił to za mnie. Zatem ludzie w rządzie muszą sprawować swe funkcje w sposób, który respektuje prawa obywateli, nie zaś - gwałci je.
Konkludując należy podkreślić z całą mocą: istotą rządu jest używanie siły przez ludzi należących do rządu przeciw obywatelom.
Kiedy użycie tej siły jest uprawnione? Odpowiedź libertarian brzmi: rząd może używać siły tylko dla obrony obywateli przed tymi, którzy gwałcą ich prawa. Zawsze powinno przyjmować się domniemanie o braku uzasadnionego użycia siły, a zatem ciężar dowodu o konieczności użycia siły winien zawsze spoczywać na tych, którzy domagają się działania rządu.
Nigdy nie wolno zapominać, że gdy wzywamy rząd do jakiegoś działania to w istocie domagamy się, by ludzie w rządzie posłali zbrojnych do kontroli naszych współobywateli, by na przykład zabrali pod postacią podatku część ich zarobków, majątku, lub by wymusili na nich jakieś reguły postępowania oraz by nałożyli kary (grzywna, areszt, więzienie) za postępowanie niezgodne z tymi regułami.
Pamiętać trzeba, że nawet uprawnione użycie siły przez rząd stanowi niebezpieczną potęgę i możemy odwoływać się do niej tylko w wypadkach niezbędnych dla obrony naszego prawa lub praw naszych współobywateli.
Bloger, żeglarz, informatyk, trajkkarz, sarmatolibertarianin, futurysta AI. Myślę, polemizuję, argumentuję, politykuję, filozofuję, łapówki przyjmuję: suppi.pl/gps65
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka