Czasami słowo „harcerz” służy jako obelga. A już prawie zawsze w pejoratywnym znaczeniu użyjemy słowa: „harcerzyk”. Tak nazywamy najczęściej kogoś, kogo uznajemy za niepoważnego, naiwnego, dziecinnego, głupiego. Harcerze to żołnierzyki, harcerstwo to zabawa w wojnę. Ale czy zabawa to coś złego?
Ja uważam, że człowiek powinien się całe życie uczyć, a najskuteczniejszą formą nauki jest zabawa. Tu pochwalam: zabawę
Ale harcerska zabawa to coś więcej. To jest oczywiście dziecinada, a zatem zabawa, ale sensowna, twórcza, mądra. Znam 90-cio letnich harcerzy i uważam, że są mądrzejsi od swoich rówieśników, którzy nie potrafią się już bawić. W naszej historii młodociani harcerze często w momencie próby wykazywali się większą dojrzałością, wiedzą, sprawnością, hartem ducha i polityczną mądrością niż stare, poważne, nabzdyczone trepy. Moim zdaniem jeśli ktoś w wieku powyżej czterdziestki potrafi jeszcze czuć się harcerzem, potrafi się bawić jak dziecko, to zasługuje na większy szacunek niż ktoś, kto do zabawy nie jest już zdolny.
Pogardliwe pisanie o harcerzach, o zabawach dorosłych, czy o niszowych działaniach, jako o jakichś gorszych niż to, co jest głównym nurtem, uważam za prymitywne i głupie. Wartości wyższe tkwią przede wszystkim w tych działaniach niszowych, a nie w prymitywnym głównym nurcie. To nie poklask ludu czyni kogoś mądrym. Analityk trzeciego nurtu często jest mądrzejszy niż ten pierwszego - a już na pewno jest bardziej szczery i uczciwy. Ja tam wolę harcerzy niż reżimowych propagandystów i manipulantów.
Blogerzy to takie harcerzyki. A dziennikarze to prawdziwe, wyszkolone wojsko – wyszkolone w manipulacji i oszukiwaniu, wyszkolone w propagandzie i indoktrynacji.
Jest kolosalna różnica między blogerem, a dziennikarzem. Polega ona na tym, że dziennikarza można tylko poczytać, a z blogerem można wejść w interakcję, można pogadać, można polemizować, można coś sprostować, można spytać, poprosić o wyjaśnienie, uściślenie itd... Dyskusja jest jakieś tysiąc razy bardziej twórcza niż monolog. Propagandyści boją się dyskusji.
To, że jedna i ta sama osoba może być i dziennikarzem i blogerem nie przeczy temu, że jest kolosalna różnica między tymi działaniami. W gazecie, radiu czy TV nie ma interakcji, a w Internecie jest. Listy od czytelników publikowane w gazetach, czy telefony widzów radia czy TV to nie jest żadna interakcja – to manipulacja.
A blogowanie umożliwia dogłębną dyskusję, którą każdy może toczyć w dogodnym dla siebie czasie. Te obszary są jeszcze bardzo słabo eksploatowane, bo zdecydowana większość dyskusji blogowych trwa kilka godzin, góra dzień, po opublikowaniu notki. Kiedyś na listach dyskusyjnych, czy grupach newsowych, te możliwości były dużo lepiej wykorzystywane - dyskusje toczyły się nawet tygodniami. Blogowanie to trochę regres, a nie postęp - głównie dlatego, że jednak dziennikarze zaczynają blogować, a oni słabo wchodzą w interakcję i omijają dyskusje - pewnie z obawy o kompromitację.
Niemniej blogowanie się rozwija, a dziennikarstwo upada. Gazety papierowe bankrutują, a rozwijają się portale blogowe. Młodzież już właściwie zastąpiła całkowicie oglądanie telewizji i sączonej tam propagandy, śledzeniem filmików na Youtube. Te filmiki najczęściej są głupie, są zabawą, są bez sensu. Są też filmiki propagandowe i reklamowe. Jest też indoktrynacja. Tego się uniknąć nie da. Ale z oglądania filmików na Youtube, nawet jako fragmentów programów telewizyjnych, można więcej się dowiedzieć niż z telewizji. Na Youtube są wartościowe kanały edukacyjne, których w żadnej telewizji nie pokażą, a biją one rekordy popularności. Amatorzy tworzący filmiki już są lepsi od profesjonalistów.
Ja uważam, że główny nurt nieuchronnie upadnie, a harcerzyki zwyciężą.
Bloger, żeglarz, informatyk, trajkkarz, sarmatolibertarianin, futurysta AI. Myślę, polemizuję, argumentuję, politykuję, filozofuję, łapówki przyjmuję: suppi.pl/gps65
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości