Jako liberał w pełni się z tym zgadzam! Tak, liberalizm jest nieludzki!
Ale to jest twierdzenie zbyt wąskie - w istocie liberalizm jest niezwierzęcy!
Adam Wielomski uzasadnił, że liberalizm jest nieludzki tym, że: „jest niezgodny z naturą człowieka, która ma charakter wspólnotowy”. Tak jest! Ale zbyt to wąsko ujął! Dokładnie jest tak: liberalizm jest niezgodny z naturą zwierzęcia, która ma charakter stadny.
Człowiek to też zwierzę. I wszystko o czym pisze Adam Wielomski i nazywa „ludzką naturą” jest też naturą zwierzęcą. Popatrzmy na jego stwierdzenia i je uogólnijmy:
Adam Wielomski: „Każda zaś wspólnota opiera się na konstytuujących ją wartościach. Ci, którzy opierają się nim, kontestują je, są eliminowani w drastyczny sposób.”
Ogólniej brzmi to tak: Każde zaś stado opiera się na tworzących ją instynktach i wynikających z nich zasad. Ci, którzy opierają się nim, którzy mają je zaburzone, nie stosują ich, są eliminowani w drastyczny sposób.
Adam Wielomski: „Mechanizm ludzkiego myślenia jest zawsze ten sam: mamy wspólnotę i chcemy, abyśmy wszyscy czuli się jako jedno wielkie „my”. Dlatego domagamy się brutalnego spacyfikowania odstępców, którzy świętokradczo naruszyli drogie nam wartości, bez których nie istnieje nasza wspólnota polityczna.”
Ogólnie chodzi o to: Mechanizm zwierzęcego postępowania jest zawsze ten sam: żyjemy w stadzie i chcemy, abyśmy wszyscy czuli się jako jedno wielkie „my”. Czujemy instynktownie kto jest z naszego stada, a kto z poza niego, więc domagamy się brutalnego spacyfikowania odstępców, którzy naruszają nasze hierarchie i zachowania, bez których nie istnieje nasze stado.
Thomas Hobbes: „To władza, a nie prawda tworzy prawo”
To się uogólnia na: To samiec alfa spaja stado, a nie sens i sposoby jego działania – prawdą jest to co robi, a nie to co powinien robić.
Adam Wielomski: „Tak, my w Średniowieczu także represjonowaliśmy heretyków, z kolei faszyści i komuniści podobne prawodawstwo wprowadzili wobec przeciwników politycznych. Oto logika każdego normalnego, ludzkiego systemu władzy.”
W zwierzęcym języku powiemy tak: Mój przodek, gdy stał na czele stada, gryzł inne samce, krył wszystkie samice i pierwszy zjadał to co upolowało stado. Gdy go obalił młodszy samiec, to on go gryzł, jadł przed nim i krył jego samice, czyniąc je swoimi. Dziś jestem przez niego zdominowany, ale wkrótce on się zestarzeje i ja zdominuję stado. Oto logika każdego normalnego, zwierzęcego stada.
Adam Wielomski: „Nie potępiam tej tendencji, gdyż wynika z natury ludzkiej, którą liberalizm zignorował. Radykalnie nie zgadzam się jedynie z treściami, które mają być penalizowane. (…) Musimy tylko przejąć władzę i zmienić penalizowane treści”
W istocie znaczy to: Nie potępiam tendencji dominowania przemocą stada przez samce najsprawniejsze, gdyż wynika to z natury zwierzęcej, którą ludzki liberalizm zignorował. Radykalnie nie zgadzam się jedynie ze sposobem warczenia i pomrukiwania obecnego samca dominującego. Musimy przejąć dominację i warczeć i pomrukiwać po naszemu.”
Adam Wielomski w istocie nie opisał żadnej ludzkiej natury, ale naturę zwierząt stadnych. Człowiek jest zwierzęciem stadnym, więc to też jest jego natura. Liberalizm jest oczywiście niezgodny z tą naturą. Liberalizm zakłada, że wspólnoty, które tworzy człowiek powinny być dobrowolne, a nie oparte o przemoc tak jak to jest w stadach zwierzęcych. Oczywiście liberalizm jest
utopią, bo przemoc nie jest do usunięcia z działań wszelkich zwierząt, w tym ludzi. Ale wszystko to, co robi człowiek budując cywilizację to ciągłe próby wyzwolenia się z tej zwierzęcej natury opartej o przemoc. Zdecydowana większość cywilizacyjnych osiągnięć człowieka to skutki dobrowolnej współpracy, a nie przemocy. Ale oczywiście wspólnoty cywilizacyjne spaja też przemoc.
Większość cywilizacji to w istocie jedno wielkie stado, na czele którego stoi samiec dominujący. A czasami samica. Większość starych cywilizacji to imperia, to jedno państwo, jeden organizm polityczny oparty o przemoc. To jest zgodne ze zwierzęcą naturą. Ludzka natura dodała do tego tylko zdolność do tworzenia większych stad, stad nawet miliardowych. Ale różnice są tylko ilościowe. Taka była cywilizacja rzymska, bizantyjska, egipska, aztecka, inkaska. Taka jest chińska i turańska. Ale nasza, łacińska, jest trochę inna. To w niej narodził się liberalizm, bo mimo, że niezgodny ze zwierzęcą naturą człowieka, jest zgodny z fundamentami tej cywilizacji. Nasza cywilizacja to dominacja konkurencji i różnorodności, a nie budowanie jednego wielkiego stada.
Cywilizacja łacińska zrodziła się w Europie w pluralizmie politycznym - od początku istnienia cywilizację tę tworzyło wiele państewek, księstw, dzielnic, domen prywatnych, zakonów, wolnych miast, autonomii, lig, unii itp…, które ze sobą konkurowały. Wszelkie europejskie próby jednoczenia w imperia czy cesarstwa to były i są głównie wpływy cywilizacji
bizantyjskiej.
Ale nasze europejskie tradycje to też ciągłe ścieranie się cywilizacji łacińskiej z bizantyjską, to ścieranie się pluralizmu z centralizmem, tolerancji z cezaropapizmem, liberalizmu z socjalizmem, wolnego rynku z centralnym planowaniem, libertarianizmu z zamordyzmem. To ścieranie się natury ludzkiej ze zwierzęcą!
Nasza cywilizacja to ciągłe wyrastanie ze zwierzęcej natury. Chrześcijaństwo jest w istocie sprzeczne z naszą zwierzęcą naturą – a na bazie chrześcijańskiej moralności powstał liberalizm!
Grzegorz GPS Świderski
PS. Jako uzupełnienie tych rozważań polecam te moje notki:
A tu jest artykuł z którym polemizuję:
Rząd kończy z fikcją liberalizmu
Adam Wielomski
Rządząca Polską Platforma Obywatelska – a konkretnie przedstawiciele jej lewicowo-liberalnego skrzydła – zapowiedziała złożenie w Sejmie ustawy przeciwko „mowie nienawiści”. Nie ukrywam, że postrzegam tę zapowiedź jako jeden z decydujących momentów w historii liberalnej demokracji w Polsce. Projekt logiczny, bowiem ostatecznie kończący z fikcją liberalizmu.
Być może urażę część Czytelników nczas.com, ale uważam liberalizm za nieludzki. Przez określenie to rozumiem, że ideologia liberalizmu i liberalny system polityczny jest niezgodny z naturą człowieka, która ma charakter wspólnotowy. Każda zaś wspólnota opiera się na konstytuujących ją wartościach. Ci, którzy opierają się nim, kontestują je, są eliminowani w drastyczny sposób. W czasach świetności Cywilizacji Zachodu społeczeństwo eliminowało heretyków i wolnomyślicieli, podpalając pod nimi drewniane stosy, czyli penalizując herezję, bluźnierstwo i apostazję. Potem rozpoczęło się zjawisko opisane znakomicie przez Carla Schmitta w jego pracy „Lewiatan w teorii państwa Thomasa Hobbesa” (1937): mediewalne społeczeństwo monoideowe zaczęło pękać i pod skorupą oficjalnej ortodoksji zaczęły się pojawiać prądy wolnomyślicielskie. Najpierw publicznie oddawano jeszcze Bogu cześć wedle ustalonej przez suwerena ortodoksji, ale w sercu już w to nie wierzono, a w końcu publicznie zaczęto kwestionować wszystkie prawdy. I tak oto narodziło się społeczeństwo liberalne. Schmitt uważał takie zjawisko za nietrwałe, gdyż sprzeczne z naturą ludzką, która domaga się, aby wspólnota ufundowana była na jakiejś ortodoksji. Stąd pojawiły się „ortodoksje zastępcze”, które podjęły próby narzucenia masom zeświecczonej religii w postaci ideologii. To świat dwudziestowiecznych totalitaryzmów.
Niemiecki prawnik uważał, że oto świat powrócił do pewnej bardzo niedoskonałej „normalności”, czyli do monoidei, acz o laickim i mitycznym charakterze. Ideologia totalitarna to taka zlaicyzowana postać religii. Nie ma wątpliwości, że Carl Schmitt pomylił się co do tego, że przyszłością świata jest monoidea faszystowska. Ma jednak rację co do natury ludzkiej: ta rzeczywiście domaga się jedności wierzeń, jedności poglądów i walki z odstępcami za pomocą ustaw o świętokradztwie. Kwestią wtórną jest, czy ortodoksją będzie katolicyzm rzymski, luteranizm, anglikanizm, faszyzm, bolszewizm czy demoliberalizm. Mechanizm ludzkiego myślenia jest zawsze ten sam: mamy wspólnotę i chcemy, abyśmy wszyscy czuli się jako jedno wielkie „my”. Dlatego domagamy się brutalnego spacyfikowania odstępców, którzy świętokradczo naruszyli drogie nam wartości, bez których nie istnieje nasza wspólnota polityczna.
Ktoś spyta o Prawdę? Schmitt odpowiada cytatem z Hobbesa: „To władza, a nie prawda tworzy prawo” (Auctoritas non veritas facit legem). Kwestia nie sprowadza się do tego, czy prawda w ogóle istnieje – ludzie nie umieją funkcjonować bez pozytywnej odpowiedzi na to pytanie – ale do kwestii, która z oferowanych nam prawd jest rzeczywiście „prawdziwa” (czyli twierdzenie jest zgodne z rzeczą – jakby to powiedział Arystoteles)? Mówiąc znów językiem Hobbesa: w sumie nie jest istotne, czy prawda istnieje i która z oferowanym nam prawd jest „prawdziwa”. Ważne jest tylko, kto decyduje, co jest prawdą i która z nich ma być oficjalną doktryną integrującą ludzi w społeczeństwo (Quis interpretabitur?). Tak właśnie odczytuję wspomniany projekt ustawy o „mowie nienawiści”.
Na naszych oczach widzimy przełomowy moment w polskiej historii: oto kończy się wolność proklamowana w błyskach fleszy w 1989 roku. Oczywiście ktoś powie, że nigdy jej nie było, iż III RP od samego początku przeżarta była socjalizmem. To oczywiście prawda, ale cały ten bajzel funkcjonował przez prawie ćwierć wieku z hasłami „wolności” na sztandarach, a jedną z podstawowych swobód była wolność wypowiedzi, sumienia i przekonań. I oto władza postanowiła nam powiedzieć zupełnie jasno i wprost: liberalizm właśnie się skończył i będziemy represjonować wszystkich „bluźnierców” wobec oficjalnej doktryny państwa, którą jest „wolność”, „tolerancja” i „prawa człowieka”.
Tak, my w Średniowieczu także represjonowaliśmy heretyków, z kolei faszyści i komuniści podobne prawodawstwo wprowadzili wobec przeciwników politycznych. Oto logika każdego normalnego, ludzkiego systemu władzy. Na naszych oczach liberalna demokracja także „domyka się” i ustanawia swoją wersję ustawy o „świętokradztwie”. To logiczne.
Nie widziałem jeszcze projektu tej ustawy, ale z medialnych doniesień dowiadujemy się, że penalizowana nie będzie wszelka „nienawiść”, lecz jedynie ta, która skierowana jest przeciwko cechom wrodzonym, niezależnym od człowieka.
Chodzi o rasę, narodowość, płeć i orientację seksualną. Czyli przy okazji zostanie zadekretowane, że homoseksualizm nie jest chorobą, tylko wrodzoną „odmiennością”. W ten sposób ustawodawca rozstrzygnie problem, o który spierają się lekarze. Quis interpretabitur? Za pomocą tej ustawy system zadekretuje ochronę „grupy trzymającej władzę” w liberalnym państwie.
Co ważne, wręcz kluczowe, ustawa o „mowie nienawiści” nie ma dotyczyć tych elementów, które nie są wrodzone. A co nie jest wrodzone? Nabyta jest wiara chrześcijańska, patriotyzm, duma narodowa, własność prywatna. Bez groźby kary można więc będzie tryskać nienawiścią do Kościoła, polskości i właścicieli. Oto system pokazuje, że te elementy nie konstytuują wartości, na których zbudowana jest III RP. Po ewentualnym uchwaleniu ustawy o „mowie nienawiści” liberalna demokracja ostatecznie domknie się, przekształcając się w nowy monoideowy system z własną cenzurą.
Rodzaj antyśredniowiecza z antyteologią i antydogmatyką, zbrojny w ustawę o antybluźnierstwie, na straży której stać będą antyinkwizytorzy.
Nie potępiam tej tendencji, gdyż wynika z natury ludzkiej, którą liberalizm zignorował. Radykalnie nie zgadzam się jedynie z treściami, które mają być penalizowane. Jak to napisał na Facebooku jeden z moich znajomych: musimy tylko przejąć władzę i zmienić penalizowane treści…
Adam Wielomski
Bloger, żeglarz, informatyk, trajkkarz, sarmatolibertarianin, futurysta AI. Myślę, polemizuję, argumentuję, politykuję, filozofuję, łapówki przyjmuję: suppi.pl/gps65
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka