„Układ” to nieformalny ośrodek władzy politycznej, a „System”, to ustrój polityczny, w ramach którego ten „Układ” działa.
Niedawno jeden z blogerów, napisał o
Systemie albo Układzie. Ogólnie chodzi o to, że należy rozwalić obecny nieformalny układ władzy w Polsce, bo jest on szkodliwy i destrukcyjny dla państwa i narodu. Mimo, że zgadzam się z taką tezą, to jednak będę z nimi polemizować.
Ale najpierw zdefiniuję czym dla mnie jest „Układ”, a czym „System”. Otóż „Układ” to nieformalny ośrodek władzy politycznej, a „System”, to ustrój polityczny, w ramach którego ten „Układ” działa.
Są bardzo małe szanse na likwidację „Układu”. Istnienie nieformalnych ośrodków władzy jest immanentną cechą demokracji. Każda formalna demokracja musi nieuchronnie przekształcić się w realną oligarchię. Nie da się więc zlikwidować tego „Układu”, bez zmiany ustroju, a zatem „Systemu”.
Tak jest w Polsce, ale tak też jest w większości innych demokratycznych państw – np. w USA. Tam też jest „Układ”, też są nieformalne ośrodki władzy, też ci, których widać na wierzchu to marionetki przystosowane do wygrywania wyborów, ale właściwi władcy stoją w cieniu. Tam też „System” dąży do socjaldemokracji.
Moim zdaniem to wielka naiwność sądzić, że „Układ” może zlikwidować jakaś moralna przemiana narodu, czy też jakieś jego uświadomienie. Tego się nie da zmienić oddolnie. To się może zdarzyć tylko poprzez zmianę ustroju, a zatem „Systemu”, a zmiana ustroju może się odbyć tylko odgórnie. Ewentualnie może się to stać na skutek jakichś rozruchów, rewolucji, wojny itp... - w takim stanie władzę zazwyczaj przejmują prawdziwi władcy, ci z „Układu” - i jeśli zwyciężą, to mogą zarządzić nowy ustrój, a zatem „System” - a zarządzą taki, który pozwoli im najłatwiej utrzymać władzę.
Dlatego tak ważne jest uświadamianie ludzi nie co do tego jak obecna władza jest zła, i którzy konkretnie politycy są źli, ale jaki „System” jest dobry, jaki ustrój jest sensowny.
Jeśli nastoje rewolucyjne służące do obalenia obecnej władzy w Polsce budowane są na bazie dyskredytowania konkretnych polityków czy partii, to nowy władca po prostu ich usunie, zastąpi swoimi i to mu wystarczy by władzę utrzymać, a zatem utrzymać też „Układ”, a zatem zachować „System” czyli ustrój.
Ale jeśli nastroje rewolucyjne, czy raczej kontrrewolucyjne, zbuduje się w oparciu o negowanie ustroju czyli „Systemu”, o negowanie obcych fundamentów cywilizacyjnych, które nas opanowały, to nowy władca, który przejmie władzę po okresie chaosu (być może to będzie ten sam, który teraz rządzi, ale przejmie władzę jawnie), może zechcieć zbudować nowe państwo w oparciu o zmianę ustroju i powrotu do cywilizacyjnych zasad, które będą bardziej popularne wśród ludu.
Póki co nie mam żadnej nadziei na zbudowanie sensownego państwa polskiego w najbliższym czasie. Wciąż jeszcze lud jest zepsuty sowiecką ideologią, socjalistycznym myśleniem, jest kompletnie zindoktrynowany socjaldemokracją, a zatem obcą polskości cywilizacją.
Nowy władca by utrzymać władzę będzie musiał budować socjalizm, będzie musiał nacjonalizować i utrzymywać obowiązek ubezpieczeń, obowiązek szkolny, publiczną, „darmową”, a zatem bardzo drogą, edukację i służbę zdrowia. Będzie kontrolować i szczegółowo regulować banki, telewizję, przemysł itd... Będzie tak musiał robić, bo tego chce lud. Tak zindoktrynowany lud nigdy nie zbuduje imperium, mocarstwa, czy znaczącego państwa - zawsze to będzie państwo-popychadło będące przedmiotem, a nie podmiotem międzynarodowej polityki. Bo takie państwo będzie po prostu słabe - bo socjalizm i etatyzm osłabia. W takim socjaldemokratycznym „Systemie” nie ma kompletnie znaczenia czy rządzi „Układ” formalny, czy nieformalny, bo w dowolnej konfiguracji będzie to „Układ” niszczący naród, bo będzie działał w ramach „Systemu” niewolniczego, niemoralnego i złodziejskiego.
Istotą politycznego zła w Polsce nie jest „Układ”. „Układy” polityczne zawsze były i będą, i tego nie zwalczymy. Zawsze będzie jakiś nieformalny „Układ” władzy, zawsze będą jakieś szare eminencje, zawsze będą służby specjalne, które będą miały nadmierny wpływ na politykę. To jest nie do uniknięcia! Tego się nie da wyeliminować!
Ale nawet jakby się dało, to to nie ma sensu, bo nie to jest przyczyną zła. U nas oczywiście „Układ” jest destrukcyjny, władza szkodzi, ale nie dlatego że jest nieformalna i działa w cieniu! Jeśli zlikwidujemy tych ludzi, którzy tworzą „Układ”, to nie zmieni to „Układu”, bo ich miejsce momentalnie zajmą inni. Nic też nie pomoże jakiekolwiek wychowanie moralne tych, którzy tworzą „Układ”.
Gdyby nagle wszyscy urzędnicy w Polsce, przedstawiciele władzy, służby specjalne i wszyscy, którzy za tym stoją stali się kryształowo uczciwi i zaczęli solidnie, uczciwie, rzetelnie i skrupulatnie wykonywać obowiązujące prawo, to by było jeszcze gorzej niż jest! Zwróciłem uwagę na to w tej notce:
„Czy warto by państwo było sprawne”.
Problem w tym, że obecna opozycja swój sprzeciw wobec władzy buduje na fałszywej identyfikacji zła. Nastroje rewolucyjne przeciw obecnej władzy budowane są na propagandzie głoszącej, że jakoby rządzą nami liberałowie, że wszelkie patologie w państwie powoduje liberalizm, który nas niby opanował.
Lud, który zbuntuje się przeciw temu „liberalizmowi” zażąda nacjonalizacji, zażąda powrotu do PRL-u, zażąda rozbudowy socjalizmu. Obecnie rządzi „liberalizm”, a zatem jak go obalimy to wprowadzimy więcej niż jest teraz zakazów, ograniczeń, licencji czy koncesji. Zwiększymy podatki. Znacjonalizujemy banki, stocznie, kopalnie i huty.
Wszystko jedno czy po okresie chaosu te nastroje ludu wykorzysta „Układ” formalny czy nieformalny - każdy kto zdobędzie władzę będzie musiał się do nich dostosować. A zatem nic się nie zmieni, a jeśli się zmieni, to tylko na gorsze.
Z dwojga złego wolę nieformalny „Układ” władzy, bo ci stojący w cieniu realni władcy mogą kiedyś zechcieć stworzyć silne mocarstwo i mogą wreszcie zrozumieć, że to jest możliwe tylko wtedy, gdy państwo będzie liberalne, kapitalistyczne, wolnorynkowe. Gdy zlikwidujemy ten nieformalny „Układ”, gdy socjalizm i demokrację zaczniemy budować formalnie i uczciwie, to będzie jeszcze gorzej - nie będzie żadnych szans na jakąkolwiek liberalizację, na jakiekolwiek wolnorynkowe reformy, bo lud w swojej masie nigdy nie zrozumie, że tylko to może uczynić z Polski mocarstwo.
Jednym słowem: uważam, że z dwojga złego lepszy jest chiński model odchodzenia od komunizmu, niż polski czy sowiecki. Lepszy Franco i Pinochet, niż Wałęsa czy Gorbaczow.
Precz z komuną!
Grzegorz GPS Świderski
Bloger, żeglarz, informatyk, trajkkarz, sarmatolibertarianin, futurysta AI. Myślę, polemizuję, argumentuję, politykuję, filozofuję, łapówki przyjmuję: suppi.pl/gps65
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka