Gdy ludowi nie podoba się władza, to może zostać podburzony przez różnych rewolucjonistów czy wywrotowców, którzy wyciągną lud na ulice, sprowokują demonstracje, które mogą przerodzić się w krwawe rozruchy, co może doprowadzić do obalenia dotychczasowej władzy i zastąpienia jej tymi, którzy lud podburzali i prowokowali.
Demokracja działa tak samo, tylko zamiast krwawych rozruchów mamy wybory powszechne. Opozycja napuszcza lud na władzę, szczuje propagandowo, lud się buntuje i głosuje na opozycję. Mało co się po tym zmienia, czasem jest jeszcze gorzej (jak to zwykle bywa po rewolucji), ale nastąpiła bezkrwawa wymiana rządzących – nikt nie stracił życia z powodów politycznych.
Również temu samemu celowi służą plebiscyty. Gdy jakieś państwa toczą terytorialny spór o jakąś prowincję, to zamiast wojny i zabijania się wzajemnego urządza się na spornym terenie plebiscyt i większość mieszkańców decyduje, do którego państwa chcą należeć. Głosowanie zastępuje krwawą jatkę.
Demokracja to nie prawo naturalne, to nie obywatelski obowiązek, to nie jakieś niezbywalne prawo człowieka - demokracja to praktyczny, polityczny sposób na uniknięcie wojny domowej, to techniczne zastąpienie wzajemnego zabijania się obywateli w celach politycznych, na wzajemne opluwanie się, obrażanie, oczernianie, robienie propagandy politycznej, by osiągnąć ten sam cel, jaki ma wojna domowa, rewolucja czy inny krwawy pucz – by wymienić personalnie jedną władzę na inną.
Demokracja jest w pewnym sensie naturalna - bo naturalne jest to, że zanim zwierzę zaatakuję inne zwierzę swojego gatunku, to warczy i jakoś demonstruje siłę, by swojego oponenta zastraszyć. Rzadko walki godowe o samice, czy o dominację w stadzie, kończą się krwawo – najczęściej jeden osobnik widząc przewagę drugiego ustępuje. U ssaków, a szczególnie u naczelnych, wygrywa się walki nie tylko przez warczenie i demonstrowanie własnej siły, ale też przez koalicje. Dwa szympansy zawsze pokonają jednego, nawet jak każdy z nich z osobna jest słabszy. Dlatego sprytny samiec alfa w stadzie szympansów potrafi utrzymywać władzę nawet, gdy są już młodsze silniejsze od niego fizycznie. Wygrywa po prostu większość i nie potrzeba się bić, wystarczy tą większość zademonstrować.
Demokracja to nie jest sposób na wybór lepszej władzy, to nie sposób na ustanowienie mądrzejszych i bardziej sensownych władz. W wyniku parlamentarnych wyborów powszechnych wybieramy zazwyczaj ludzi słabo nadających się do tworzenia prawa – oni są często niekompetentni w kwestiach prawnych czy ustrojowych. Wybieramy demagogów i populistów, którzy tworzą coraz gorsze i bardziej mętne prawo.
To trwa tylko dlatego, że lepszy głupek u władzy wybrany przez lud, niż bandyta, który zdobył władzę robiąc krwawą rewolucję. Akceptujemy to tylko dlatego, że wolimy spokój i bezpieczeństwo ponad wolność. Wolimy sprzedajne, skorumpowane władze, które nami manipulują w propagandzie, niż krwawą jatkę na ulicach. Wolimy się policzyć i ustąpić widząc przewagę liczebną, niż spróbować walki, która może się skończyć śmiercią.
Demokracja to po prostu bezkrwawa rewolucja. I tylko to, nic więcej. Niczemu więcej nie służy. Skutki demokracji są takie same jak skutki rewolucji - ustrój jest coraz gorszy, władza jest coraz gorsza, a państwo staje się coraz bardziej totalitarne. Niemniej to dobry i sensowny środek polityczny – lepiej się policzyć niż pozabijać, lepiej pogorszyć władzę i żyć, niż pogorszyć i nie żyć. Ale trzeba być świadomym tego, że to tylko tyle daje. Trzeba to wiedzieć, by móc projektować i próbować realizować różne rozwiązania ustrojowe. Sama demokracja nie wystarczy by państwo było dobre, sensownie zorganizowane, by rządzący byli mądrzy i służyli dobru wspólnemu. Do tego potrzeba czegoś więcej. O tym będzie w następnych odcinkach.
Bloger, żeglarz, informatyk, trajkkarz, sarmatolibertarianin, futurysta AI. Myślę, polemizuję, argumentuję, politykuję, filozofuję, łapówki przyjmuję: suppi.pl/gps65
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka