Na atak werbalny można zareagować tylko kontratakiem werbalnym, a na atak fizyczny można reagować fizyczną obroną, a fizyczna reakcja na atak werbalny powinna być traktowana jak zainicjowanie ataku fizycznego, przed którym można się bronić fizycznie. Winnym fizycznej bijatyki należy zawsze uznać tego, kto zainicjował atak fizycznie, a nie tego, kto zainicjował go werbalnie.
To oczywiście nie jest jeszcze precyzyjnie napisane, bo atak zapoczątkowany werbalnie frazą: "do ataku!" można oczywiście odeprzeć fizycznie! Trzeba też dokładniej sprecyzować jakie są dopuszczalne reakcje na atak werbalny, czy fizyczny.
Ale zanim rozważymy dopuszczalne reakcje zastanówmy się czym jest atak werbalny. To jest taki atak, który opiera się tylko o słowa, a te słowa nie są częścią większej całości będącej atakiem fizycznym. Planowanie napadu na bank, groźby karalne, opłacenie płatnego mordercy – to są tylko słowa, same w sobie nie są działaniem fizycznym – ale są częścią fizycznej akcji. Dlatego to nie są przykłady ataków werbalnych jakie chciałbym rozważać.
Większość fizycznych akcji ma też w sobie części werbalne, często też tak bywa, że te części werbalne dochodzą do skutku, ale dalsza część się nie udaje. Też nie o to mi chodzi. Interesuje mnie tylko czysty atak werbalny, czyli taki, który nie jest częścią, albo zapowiedzią, jakiejś akcji, która narusza fizycznie czyjąś własność czy nietykalność cielesną.
No bo oczywistym jest, że wolno odpowiedzieć przemocą fizyczną wobec kogoś, kto stosuje groźby karalne, nakazuje wspólnikom atak fizyczny, planuje napad itd…
Gdy nieprzychylnie wypowiadam się o jakiejś drużynie piłkarskiej, to jest to czysty atak werbalny. Np. mogę powiedzieć: „drużyna X to patałachy”. Nikt nie ma prawa do kontrakcji fizycznej na taki mój atak. Może kontratakować tylko werbalnie. Tak uważam.
Gdy ktoś mnie będzie próbował obijać kijami za nieprzychylne wyrażanie się o jego ulubionej drużynie sportowej, to mam prawo się bronić, a wszelkie konsekwencje takiej bijatyki ponosi ten, który rozpoczął ją fizycznie, a nie ten, kto rozpoczął ją słownie. A konsekwencje mogą być nawet takie, że ja zabiję tego, kto mnie zaatakuje chcąc obić za obrażanie jego drużyny - wtedy powinienem być uniewinniony i powinno się to zakwalifikować jako obronę konieczną. A gdy on mnie zabije, to powinien być skazany na karę śmierci za morderstwo.
Moim zdaniem w sytuacji, gdy ktoś mnie publicznie obraża, albo kłamie na mój temat, to mogę go wyzwać na pojedynek w/g obopólnie ustalonych zasad. Ale gdy się co do tych zasad nie porozumiemy, to jedyne do czego powinienem mieć prawo to odpowiedzieć mu tym samym - obrazić go, kłamać na jego temat itp... Nie powinienem mieć prawa do zastosowania wobec niego przemocy - czy to samemu, czy przy użyciu opłaconych drabów, czy też za pośrednictwem państwa, sądu, policji, komornika itd... Jeśli go w jakikolwiek sposób zaatakuję fizycznie, czyli zrobię coś co bezpośrednio lub pośrednio doprowadzi do zastosowania przemocy wobec tego oszczercy, to on w obronie własnej będzie mógł nawet mnie zabić.
Lepsza wojna na obelgi i oszczerstwa niż na pięści i kastety. W obu wojnach może dojść do eskalacji działań i do destrukcji. Ale lepsza jest destrukcja słowna niż fizyczna. Dlatego powinna istnieć bariera, i moralna, i prawna, przeszkadzająca w przejściu z wojny werbalnej na wojnę fizyczną.
No ale są sytuacje gdy czysty atak werbalny skutkuje fizycznymi stratami zaatakowanego. Czy wtedy wolno odpowiedzieć fizycznie na taki atak werbalny?
Samo wystąpienie szkody nie jest wystarczającym argumentem uzasadniającym użycie przemocy. Np. gdy na przeciwko piekarni otworzę drugą, lepszą i tym sposobem przejmę jej klientów, to ewidentnie wyrządzę tamtemu właścicielowi szkodę. Ale czy to uzasadnia możliwość fizycznego napadu na tę konkurencyjną piekarnię?
A może samo otworzenie piekarni szkód nie uczyni, bo klientów nie przyciągnie, dopiero stanie się to po wystawieniu reklamy. A zatem będzie to atak werbalny skutkujący szkodami. Czy zezwolenie na fizyczny atak na tą nową piekarnię będzie zależał od treści tej reklamy? Czy gdy atak werbalny będzie brzmieć: "tu jest najlepszy chleb", to fizycznie atakować nie wolno, ale gdy będzie brzmieć: "tamten chleb jest gorszy", to już wolno? W każdym razie ewidentnym jest, że atak werbalny w postaci napisu: "kto będzie wybijał szyby w piekarni z naprzeciwka dostanie u nas rabat na chleb" pozwala na kontrreakcję fizyczną.
Wszyscy chyba się zgodzą z tym, że w zależności od treści ataku werbalnego można na niego odpowiedzieć kontratakiem fizycznym, ale będzie kwestią sporną to, jaka treść to uzasadnia, a jaka nie. Ja uważam, że kłamstwo, oszczerstwo, czy obraza nie uzasadnia kontrataku fizycznego.
Co do kłamstwa czy oszczerstwa mógłbym ewentualnie ustąpić, ale trzeba by lepiej sprecyzować co to dokładnie jest to oszczerstwo i o jaki rodzaj kłamstwa chodzi (bo przecież większość literatury to kłamstwa, ale karać za nie, się nie powinno, nieprawdaż?), no i powiązać to z fizyczną stratą - bo to podpada pod: "fałszywe świadectwo przeciwko bliźniemu". Ale z obrazy nie ustąpię. Obrażanie, operowanie epitetami, nie uzasadnia fizycznego ataku!
Co zatem robić, gdy nas ktoś obraża, klnie na nas, używa epitetów? Albo obraża naszą dziewczynę? Moim zdaniem najlepiej takiego chama po prostu ignorować, ale można też na to odpowiadać takim samym obrażaniem, takim samym chamstwem, ale nie wolno w takiej wojnie na słowa posunąć się do agresji fizycznej.
Bloger, żeglarz, informatyk, trajkkarz, sarmatolibertarianin, futurysta AI. Myślę, polemizuję, argumentuję, politykuję, filozofuję, łapówki przyjmuję: suppi.pl/gps65
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka