My, korwiniści, jesteśmy drogowskazami. Jesteśmy po to, by znać cele, by było wiadomo jak jest sensownie, jak byłoby zgodnie z naszymi polskimi, wolnościowymi zasadami.
Ja jestem korwninistą. Czyli zwolennikiem
Janusza Korwin-Mikke [1]. Nie młodym korwinistą, ale starym. Jego zazwyczaj popiera młodzież, której potem przechodzi - zrażają się nieskutecznością. A ja się nie zrażam. Nie ma się przecież co dziwić, że w narodzie, który jest od siedemdziesięciu lat intensywnie indoktrynowany różnymi odmianami socjalistycznej ideologii, antysocjalista będzie marginesem.
Gdy się jest antysystemowcem trzeba nastawić się na długą, mozolną drogę prowadzącą do obalenia systemu. Trzeba być cierpliwym. Cierpliwym cierpliwością, której wymiar może przekraczać nawet długość ludzkiego życia. To musi być cierpliwość wielopokoleniowa.
Uważam, że my, korwiniści, jesteśmy bardzo potrzebni, mimo, że nie mamy szans na prowadzenie realnej polityki we wszechogarniającej demokracji zdominowanej socjalizmem.
Skuteczni politycy [2] o poglądach okołokorwinowych, czyli przechodzący od wielu lat z UPR-u do większych partii, którzy są gotowi na kompromisy, na rezygnację z większości tego co mądre, słuszne i dobre, by zrealizować troszeczkę czegoś sensownego, też są ważni. Ale gdy nas, korwinowców, zabraknie, to oni zapomną o całokształcie tego co jest mądre, słuszne i dobre! Realizując drobne cele pośrednie zapomną o ostatecznym celu. Już niektórzy zapominają!
Więc nie powinno się nas ganić za to, że my chcemy za dużo, że chcieć za dużo, to
utopia [3], że być może ideału nigdy nie osiągniemy, że chcąc za dużo nie osiągniemy nawet kawałeczka. No ale ktoś o tym ideale musi pamiętać, ktoś go musi przypominać, ktoś go musi opisywać - by inni mogli go powolutku realizować, po kawałku składać. Potrzebni są i teoretycy, i praktycy.
My, korwiniści, jesteśmy drogowskazami. Jesteśmy po to, by znać cele, by było wiadomo jak jest sensownie, jak byłoby zgodnie z naszymi polskimi, wolnościowymi zasadami. Wszyscy muszą widzieć ten drogowskaz. Wszyscy żyjący teraz i za kilka pokoleń. Nie wystarczy więc, że ktoś tam drogowskaz zna - musi go ktoś cały czas serwisować, by był widoczny dla innych - teraz i w przyszłości.
Niektórzy krytycy korwinizmu uważają, że jest to zbędne teoretyzowanie, a tymczasem trzeba działać praktycznie, bo Polska traci suwerenność, już niedługo nie będziemy mieć swojego państwa, więc szczegóły dotyczące ustroju, tego czy Polska jest mniej, lub bardziej, socjalistyczna, nie mają znaczenia. Najpierw odzyskajmy niepodległość, a potem będziemy myśleć o ustroju i gospodarce. Tak mówią.
Ale nam, korwinistom, żadne resztki
niepodległości [4] się nie wymykają, bo my jej od urodzenia w PRL-u nie mamy – wymykają się one jednemu zaborczemu i
destrukcyjnemu państwu [5], obcemu naszej tradycji i
cywilizacji [6], w którym żyjemy, na rzecz większego destrukcyjnego
bizantyjskiego państwa [7] zaborczego. Oba państwa, które okupują Polskę, są nam, korwinistom, obce, wrogie, szkodliwe i destrukcyjne, oba chcą nas grabić i wyzyskiwać. Mnie, jako korwinowcowi, nie zależy na utrzymaniu suwerenności któregokolwiek dzisiejszego zaborcy, mi zależy na wskrzeszeniu dawnej,
wolnościowej Rzeczpospolitej [8]. My, korwiniści, jesteśmy
polskimi patriotami [9] w czystej postaci!
My, Polacy, mamy coś, co rzadko występuje w polityce światowej. Mamy tradycje wolnościowego państwa. Nasi przodkowie mieszkali w najbardziej liberalnym i tolerancyjnym państwie świata. Dzięki temu, możemy być jednocześnie konserwatystami i liberałami. No i my, korwiniści, tacy jesteśmy.
Grzegorz GPS Świderski
Patriotyzm polski <- poprzednia notka
Bloger, żeglarz, informatyk, trajkkarz, sarmatolibertarianin, futurysta AI. Myślę, polemizuję, argumentuję, politykuję, filozofuję, łapówki przyjmuję: suppi.pl/gps65
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka