Przedstawiam swoją hipotezę tłumaczącą ostatnie wydarzenia związane z arcybiskupem Wielgusem. W skrócie hipoteza składa się z następujących tez:
- Watykan ma kontrwywiad.
- Watykański kontrwywiad walczył z polska SB.
- Kościelny kontrwywiad w Polsce w walce z SB korzystał z podwójnych szpiegów.
- Wielu księży w Polsce, w tym niektórzy obecni hierarchowie, byli podwójnymi szpiegami.
- Watykan nie może przyznać się, że ma kontrwywiad, a Kościół w Polsce nie może przyznać, że uczestniczy w tym kontrwywiadzie i polscy księża byli podwójnymi szpiegami.
- Jest wiele przesłanek świadczących o tym, ze arcybiskup Wielgus był podwójnym szpiegiem.
Rozwinięcie:
Kościół polski przez cały PRL był najbardziej inwigilowaną organizacją antykomunistyczna. Jednocześnie jest to organizacja będąca częścią państwa watykańskiego. Nie wydaje mi się możliwe by taka organizacja mającą tysiącletnie doświadczenia w prowadzeniu polityki międzynarodowej nie prowadziła wywiadu i nie broniła się kontrwywiadem. Wywiadowczy atak komunizmu na Kościół musiał wywołać reakcje kościelnego kontrwywiadu - nie wierze by takiej reakcji nie było. Jeśli tak, to musieli być podwójni szpiedzy.
To co na razie wiemy o współpracy arcybiskupa Wielgusa z wywiadem PRL-u bardzo pasuje do działalności podwójnego szpiega. Szczególnie przekonuje mnie o tym to, że zajmował się typowaniem innych osób do współpracy z SB. Czyli wskazywał SB-kom osoby, które warto by werbować. W ten sposób łatwo było podstawiać SB podwójnych szpiegów (takich, z którymi wcześniej się umówiono, żeby dali się zwerbować i by wykonywali polecenia kościelnych oficerów prowadzących). Taka działalność jednocześnie pozwalała zmniejszyć werbunek prawdziwych, pojedynczych szpiegów.
Gdyby arcybiskup wszystko to co mówił SB i co oni mu mówili i załatwiali powtarzał kontrwywiadowi watykańskiemu, to były bardzo cenny - np. jeśli SB załatwiła mu stypendium w Monachium, to jest to bardzo ważna wiadomość mówiąca, że gdzieś w strukturach przydzielających takie stypendium jest SB-cka wtyczka.
Albo to, że dostarczał SB nagrania z kazaniami księży. Mógł dostarczać to co wysegregowali oficerowie Watykanu - coś co i tak dałoby się łatwo zdobyć (każdy wierny mógł nagrać takie kazanie - nawet sam pracownik SB), ale wybrane tak, że może spowodowałoby nawrócenie jakichś słuchających to SB-kow. Dobre jest to, że SB-cy słuchali kazań.
Ale oceńmy to wszystko po owocach. Kto w końcu wygrał tą grę?Moim zdaniem Kościół jest ewidentnie wygrany. Siła komunizmu jest dziś wielokroć mniejsza w stosunku do Kościoła niż to było 50 lat temu. Większość najważniejszych państw komunistycznych, z ZSRR na czele, już nie istnie - zostały jakieś popłuczyny takie jak Korea Pn. czy Kuba. Można ewentualnie dyskutować o Chinach. Można stwierdzić, że blok komunistyczny przegrał zimna wojnę. PRL i jej służby specjalne to była aktywna strona tej wojny. Inwigilacja Kościoła przez SB, w latach, których dotyczy sprawa arcybiskupa Wielgusa, to byli element walki w tej wojnie.
A zatem można wnioskować, że kontrwywiad Watykanu wygrał z wywiadem komunistycznym. Najczystszym moralnie sposobem prowadzenia kontrwywiadu jest instalowanie podwójnych szpiegów, więc jest duże prawdopodobieństwo, że Watykan głownie takie metody stosował.
Być może dowiemy się kiedyś jak było naprawdę, ale to nie po ujawnieniu wszystkich zachowanych tajnych akt komunistycznych służb specjalnych, ale dopiero po ujawnieniu archiwów Watykanu. A to szybko nie nastąpi, albo nie nastąpi nigdy.
A to, że hierarchowie Kościoła teraz mataczą jest też do wytłumaczenia. Głównie dlatego, że gra jeszcze nie jest skończona definitywnie - nie mogą więc wszystkiego powiedzieć. A jak nie można wszystkiego powiedzieć, nie chce się jawnie kłamać, a chce się kogoś bronić, to trzeba mataczyć. Co najwyżej można im zarzucić nieudolność w mataczeniu - ale to wynika z tego, że księża jeszcze się nie wyszkolili w mataczeniu demokratycznym, tak jak wyszkoleni są politycy i dziennikarze.
Następna przesłanka - arcybiskup Wielgus nikomu żadnej krzywdy nie wyrządził, co zresztą sami SB-cy potwierdzają:
"(...) Oceniając całokształt sprawy uważam, że "Grey" nie spełnił zadań, które przyjął do wykonania przed wyjazdem za granice. Zachował bierność i daleko idąca ostrożność na odcinku realizacji zadań szczegółowych: brak naprowadzeń, zupełna pasywność na odcinku nawiązywania znajomości z ludźmi wchodzącymi w zakres naszego zainteresowania, zignorował zadanie dot. rozpracowania ukraińskich ośrodków nacjonalistycznych w Monachium itd. Zwrócono mu na te elementy uwagę. Prosił o wyrozumiałość, "jeśli nas zawiódł to nie zrobił tego celowo. Tak się ułożyły warunki obiektywne, że liczył "na wiele, a okazało się, że nie jest to takie łatwe". (...)"
To jest silna przesłanka świadcząca o tym, że był podwójnym agentem - wykonywał polecenia watykańskiego oficera prowadzącego, który pozwalał mu wykonywać tylko te zadania SB, które nikomu nie zaszkodzą.
Grzegorz GPS Świderski
Bloger, żeglarz, informatyk, trajkkarz, sarmatolibertarianin, futurysta AI. Myślę, polemizuję, argumentuję, politykuję, filozofuję, łapówki przyjmuję: suppi.pl/gps65
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka