Pewien bloger napisał mi kiedyś: Noblesse-nickesse oblige... – no to napiszę o różnych zastosowaniach GPS-a...
Moim zdaniem bez sensu jest kupować sobie nawigację samochodową - jest to zazwyczaj drogie i ma tylko jedną mapę i jedną funkcję. A GPS-a można wykorzystać do wielu rzeczy!
Najlepsza jest komórka z GPS-em, ale taka z systemem operacyjnym, jakimś Symbianem, czy Windows Mobile itp... - kosztuje to wielokroć mniej niż nawigacja samochodowa, ale wtedy możemy odpowiednim programem osiągnąć kilka istotnych spraw, do których przydaje się GPS:
Nawigacja samochodowa - różne programy, wiele map itd... Ja np. używam
NaviExpert - system, który mapę ma na serwerze, a do komórki przesyła tylko zadaną trasę. Ma to taką zaletę, że mapę na okrągło aktualizują i ustawiają na bieżąco remonty, objazdy itd.. a na dodatek mają na bieżąco ustawiane statystyki szybkości ruchu na każdej drodze, więc mogą dobrać najbardziej optymalnie trasę, omijając drogi, którymi zazwyczaj się wolno jeździ, bo są zakorkowane, co wynika z prawdziwych na bieżąco aktualizowanych statystyk szybkości przemieszczania się o danej porze w każdym miejscu.
Logowanie trasy. Dzięki takiej funkcji można włączyć stosowny program, schować komórkę do kieszeni i wyjechać na wycieczką. A po powrocie wyjąć, przegrać zrobioną trasę do komputera i obejrzeć ją sobie w Google Earth, a potem zsynchronizować ze zdjęciami, które się na wycieczce zrobiło i raz na zawsze wpisać do zdjęcia współrzędne geograficzne miejsca, z którego jest zdjęcie. Jak się ogląda stare zdjęcia to często się zastanawiamy, gdzie to było, nie? Mi to się przydało, gdy byłem na zawodach w
Trikke Skki - dzięki temu mogłem zobaczyć jaką trasą zjeżdżałem, jakie prędkości osiągałem, jakie było nachylenie trasy itd... Dzięki temu można przeanalizować gdzie się jechało wolno i jak zrobić, by na następnym przejeździe zjechać tam szybciej.
(A propos GE dowcip ze „Stacji”: „on myśli, że jak walą pioruny, to pewnie aktualizują Google Earth…”)
Nawigacja dla paralotniarzy. Mamy wtedy wskazania nie tylko prędkości, czy wysokości, ale też szybkości wznoszenia, opadania, maksima, minima, średnie itd… wszystkich parametrów. Ja mam taki GPS, który ma jednocześnie pomiar ciśnienia i po skalibrowaniu uzupełnia wysokość, którą podają satelity i dzięki temu ma dużo większą precyzję w podawaniu wysokości niż zwykły GPS.
Nawigacja dla żeglarzy. Nie dość, że mamy precyzyjny namiar na cel, to jeszcze widzimy spodziewaną godzinę dotarcia, ale też mamy dokładny kurs jakim płyniemy - rzeczywisty, a nie taki, który wskazuje kompas i który należy uzupełnić o dryf, deklinację i dewiację. I wiele innych przydatnych funkcji - np. alarm kotwiczny, czyli stojąc na kotwicy trzymam sobie komórkę w kieszeni i zacznie mi dzwonić, gdy się zacznie zmieniać pozycja, co znaczy, że kotwica puściła. Ja np. mam w moim GPS-ie wpisane wszystkie kamienie na Śniardwach i nie boję się po nich pływać.
Nawigacja piesza. Idę do lasu i jak zabłądzę to wracam po śladzie w GPS-ie, albo najkrótszą drogą do punktu wyjścia. A po drodze zapisuję wszystkie punkty, w których są grzyby i za rok mogę z powrotem do nich trafić. Kiedyś trzeba było się wychować w jakimś miejscu i od dziecka zbierać tam grzyby, by być dobrym grzybiarzem. Teraz wystarczy raz natrafić na grzyby by zostać wybitnym grzybiarzem w każdym następnym roku. To samo dotyczy też łowienia ryb – można zapamiętać w GPS-ie gdzie dobrze biorą i nie mieć kłopotów z dotarciem w to samo miejsce za kilka lat.
Tysiące zabaw z GPS-em, które ludzie organizują przez Sieć. Np. jest taka zabawa, że trzeba odwiedzić i sfotografować wszystkie przecięcia pełnych równoleżników i południków. Albo
geocaching, czyli szukanie ukrytych skarbów mając współrzędne miejsca. Sam założyłem kilka keszy np.
tu: Sarmackie Ognisko, albo tu: Wyspa Pajęcza: Albo taka zabawa, że się ogłasza w Sieci 5, czy 10, czy ileś, punktów względem zadanego punktu w odległości 3 czy 5, czy 10 km - każdy punkt to namiar i odległość od zadanego. A potem każdy uczestnik zabawy wyznacza te punkty względem swojego obecnego pobytu i ma za zadanie dotrzeć do wszystkich zadanych punktów, zrobić zdjęcia i przesłać je razem z logiem wycieczki. Kto pierwszy ten wygrywa. A każdy jest na innym kontynencie, jednemu jakiś punkt wypada na środku jeziora, innemu ten sam na pustyni, a jeszcze innemu w środku poligonu. I potem jest masę opisów przygód itd...
GPS ma wszechstronne zastosowania. Ale najlepsze zastosowanie jest takie: otóż wyobraźmy sobie, że nasza żona gdzieś łazi po całych dniach. Co robimy? Otóż rano, przed jej wyjściem, podrzucamy jej do torebki włączony
DataLogger - najlepiej do jakiejś nieużywanej kieszeni. A gdy wróci wieczorem, przechwytujemy urządzenie, sczytujemy log do komputera, wgrywamy do Google Earth i już znamy adresy jej wszystkich kochanków. Ale to mało, wiemy też, u którego zatrzymuje się najdłużej, a u którego najkrócej...
Kto zna jeszcze jakieś fajne zastosowania GPS-a?
Grzegorz GPS Świderski
PS. Pewien bloger napisał kiedyś tak:
Teraz technika tak nas atakuje, że widzę masę ludzi jeżdżących po Warszawie z odpalonym GPS-em. Sądząc po tablicach rejestracyjnych to jednak miejscowi. Jednak trasy z pracy do domu odnaleźć nie mogą.
A ja mu odpowiedziałem tak:
To jestem ja! Ja bardzo często nawet jadąc w Warszawie trasą, którą znam od dzieciństwa, którą jeździłem miliony razy, mam odpalonego GPS-a w komórce. Bo często mogę dzięki temu ominąć korki! Oczywiście nie zawsze się go słucham, czasem ma rację, a czasem nie, ale dzięki GPS-owi poznałem wiele różnych fajnych myków, których wcześniej nie znałem!
Bloger, żeglarz, informatyk, trajkkarz, sarmatolibertarianin, futurysta AI. Myślę, polemizuję, argumentuję, politykuję, filozofuję, łapówki przyjmuję: suppi.pl/gps65
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości