Doktryner wyznaje "jedynie słuszne" poglądy. Czy bycie doktrynerem to wada, czy zaleta? A czy w ogóle istnieją anty-doktrynerzy, tacy relatywiści nie mający poglądów, czy swojego zdania?, albo niepewni, wątpiący, rozważający, zmieniający często zdanie?
Moim zdaniem w dzisiejszej Polsce wszyscy są doktrynerami - nawet ci, którzy nie mają żadnych poglądów.
Dam przykład.
Można na przykład mieć jedynie słuszne poglądy na kwestię ubezpieczeń społecznych - jeden może uważać, że trzeba się ubezpieczać na starość poprzez płacenie comiesięcznej składki, a inny, że nie wolno tego robić i w związku z tym jeden uważa, że państwo powinno utworzyć ustawowy obowiązek ubezpieczeń społecznych, a drugi, że powinno się zakazać ubezpieczania, bo to jest hazard. To są doktrynerzy.
Ale może być liberał, który nie ma poglądów w kwestii ubezpieczeń, zastanawia się czy warto się ubezpieczać, w różnych sytuacjach i kontekstach robi co innego, uważa, że są różne sposoby zabezpieczania się na starość - niekoniecznie zbieranie pieniędzy, ale może inwestowanie w dzieci albo nieruchomości - i uważa, że jeśli ktoś się chce ubezpieczać, chce zbierać pieniądze, to niech to robi, a jak nie, to nie, a państwo nie powinno ani zakazywać, ani nakazywać ubezpieczania się - czyli nie ma jedynie słusznych poglądów, jest relatywistą ubezpieczeniowym.
Otóż taki liberał jest dzisiaj uznawany za największego doktrynera, głosiciela ideologii likwidacji obowiązku ubezpieczeń, anarchistę, który chce obalić ład społeczny! No to jak można nie mieć "jedynie słusznych" poglądów w kwestii ubezpieczeń? Jakie trzeba mieć poglądy, by nie być ubezpieczeniowym doktrynerem? Nie da się.
Podobnie jest z religią, wychowaniem seksualnym i wszelkimi innymi poglądami czy światopoglądami. Ale czy zawsze i wszędzie tak jest, czy to zależy od sytuacji?
Myślę, że to jednak kontekst tworzy konieczność bycia doktrynerem. Ten kontekst to totalne państwo, które nas obecnie okupuje.
Nie można być neutralnym w totalnym państwie, które zajmuje się najdrobniejszymi sprawami ludzkiego życia regulując je ustawowo. Nie można nie mieć "jedynie słusznych" poglądów w kwestii wieszania krzyży w szkołach, czy lekcji wychowania seksualnego w państwie, w którym szkoły są państwowe i obowiązkowe. Trzeba być albo "za" albo "przeciw" i ten nasz pogląd musi skutkować tym samym we wszystkich szkołach. Nie może być w jednej szkole tak, a w innej inaczej - nad tym czuwa ministerstwo i kuratoria.
Nie można być neutralnym światopoglądowo w dzisiejszej Europie, bo wszystkie możliwe sądy i poglądy mają skutki polityczne i społeczne w skali całego kraju. Można albo popierać religię lub seks, albo je zwalczać - innego wyjścia nie ma. No chyba, że obalimy to państwo i jego podstawowe, powszechnie uznawane, paradygmaty ustrojowe - głównie te, że państwo powinno wszystko regulować. Ale by do tego obalenia dążyć musimy zostać doktrynerami na maksa.
Czyli by móc nie mieć "jedynie słusznych" poglądów, by nie być doktrynerem, trzeba stać się najpierw maksymalnym doktrynerem mającym jedynie słuszne, wyraziste poglądy polityczne. Potem trzeba obalić totalne, doktrynalne państwo. I dopiero potem można przestać być doktrynerem.
Grzegorz GPS Świderski
Bloger, żeglarz, informatyk, trajkkarz, sarmatolibertarianin, futurysta AI. Myślę, polemizuję, argumentuję, politykuję, filozofuję, łapówki przyjmuję: suppi.pl/gps65
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka