W Warszawie źle się dzieje od dawna, bo u nas rządzi Platforma Obywatelska. Dlatego Warszawa to najmniej obywatelskie miasto w Polsce. Słoiki przegłosowują warszawiaków i robią nam tu lewicowy syf. Najwyższy czas z tym skończyć!
Kopiuję kolejne artykuły z gazetki tworzonej przez Bezpartyjnych Samorządowych, stowarzyszenie Stop Korkom i Mazowiecką Wspólnotę Samorządową. Tu jest dostępna cała gazetka:
https://www.facebook.com/groups/1361907877786564/posts/1424017968242221/
Wszystkim lewackim pomysłom na miasto, temu nowemu komunizmowi, sprzeciwia się moja matka Grażyna Jadwiga Świderska, która jest kandydatką Nowej Nadziei w tegorocznych wyborach samorządowych do Rady Warszawy w okręgu numer 8 (Ursynów, Wilanów, Włochy) na liście ogólnopolskiego Komitetu Wyborców Konfederacji i Bezpartyjnych Samorządowców — lista numer 2. Tu kilka jej postulatów:
https://www.salon24.pl/u/gps65/1365518,najlepsza-kandydatka-z-warszawy
Grzegorz GPS Świderski
PS. Notki powiązane:
__________________
Atak wyprzedzający na Rosję <- poprzednia notka
__________________
Jak się „robi” konsultacje?
Gdzieś w świecie się je przeprowadza, pyta zainteresowanych o zdanie, w Warszawie się je PISZE. Klasyczny widok na spotkaniach konsultacyjnych to grupa smutnych urzędników i kilkoro mieszkańców. Za każdym razem, w każdej dzielnicy te same twarze, tak zwani aktywiści miejscy. Towarzystwo wzajemnej adoracji. Normalni mieszkańcy, ci, których konsultacje dotyczą najbardziej, w tym czasie są w pracy lub zwyczajnie nie mają pojęcia, że gdzieś za ich plecami ktoś się za nich wypowiada. A wypowiada się niekoniecznie tak, jakby sobie tego życzyli.
W Warszawie przeprowadza się rocznie około 60 konsultacji społecznych. Większość z nich dotyczy planów zagospodarowania przestrzennego. Ale są też i takie, które dotyczą nas wszystkich. Ba! Nawet okazuje się, że mogą mieć ogromny wpływ na nasze życie, jak np.: Tempo 30, wprowadzenie strefy płatnego parkowania, czy wprowadzenie Strefy Czystego Transportu. Tyle że okazuje się to już post factum, kiedy te pseudo ustalenia zostaną wprowadzone w życie. Tylko skąd wziąć te jedynie słuszne ustalenia, których mieszkańcy by nawet pod wpływem przeróżnych substancji nie wypowiedzieli? Wystarczy NAPISAĆ. Zwykłego maila, byle pod tezę, bo przecież „ZDM i ja potrzebujemy tych głosów”. Jak to się robi, widać na zdjęciu obok. Wszak już klasyka filmowa uczy, że „sąd sądem, a sprawiedliwość musi być po naszej stronie”.
Barbara Domańska
radna Dzielnicy Praga Północ
Afera podpisowa na Saskiej Kępie
Mieszkańcy nie popierali strefy płatnego parkowania, więc za „petycją” o jej wprowadzenie podłożono podpisy i PESEL-e sprzed wielu lat! Aby zabiegać o strefę płatnego parkowania u radnych miasta, członkowie zarządu rady osiedla Saska Kępa, na czele z jej przewodniczącą, w listopadzie złożyli do Rady Warszawy petycję, w której posłużyli się podpisami zebranymi w 2014 r. w innej sprawie.
Formalnie z petycją wystąpiło „Stowarzyszenie Mieszkańców Saskiej Kępy”, które założył w 2021 r. Jakub Cz. z Miasto Jest Nasze. Kandydaci z jego listy w czerwcu objęli 12 z 21 mandatów w radzie osiedla, z wynikami ok. niespełna 300 głosów na 40 tys. mieszkańców Saskiej Kępy. Członkowie zarządu rady osiedla, wybrani z listy „Stowarzyszenia…” – Ewa K-J, Michał O, Robert M-M, aktywista z północno praskiego „Porozumienia Dla Pragi” – chętnie wypowiadali się w mediach na temat petycji „za natychmiastowym wprowadzeniem SPPN”.
Pomimo że dokument złożony był w imieniu prywatnego „Stowarzyszenia...”, swoje wypowiedzi firmowali właśnie przy pomocy swoich funkcji w radzie osiedla, twierdząc, że reprezentują „zdecydowaną większość” mieszkańców Saskiej Kępy, która ich zdaniem „od lat domaga się SPPN”. Głosili też, że numery PESEL i dane adresowe osób rzekomo podpisanych pod „ich” petycją są lepsze, bo „zweryfikowane”. Zatajali jednak w swoich wypowiedziach w mediach, że chodziło o podpisy zebrane ponad 8 lat wcześniej, złożone do Burmistrza Pragi-Południe przez inną organizację, z inną treścią i postulatami. Użyli ich bez wiedzy oraz zgody sygnatariuszy, a w dodatku wiele z tych ponad 1650 osób już się z Saskiej Kępy wyprowadziło, nie mówiąc o dosłownie „martwych duszach”…
W tej sprawie zostały zawiadomione Prokuratura, Urząd Ochrony Danych Osobowych oraz sama rada miasta. Na działania aktywistycznego zarządu rady osiedla powoływali się także wysocy urzędnicy, którym najwyraźniej tak bardzo zależało na forsowaniu wprowadzenia SPPN wbrew woli mieszkańców, że też honorowali ową grupę jako „reprezentację” Saskiej Kępy.
Rady osiedli są najniższym doradczym szczeblem samorządowym. W Warszawie wybory na tym poziomie cechują się bardzo niską frekwencją – na Saskiej Kępie zaledwie 12 kandydatom z listy „Stowarzyszenia…” wystarczyło od 271 do 325 głosów, by zdobyć mandaty. Dlatego cała ta sprawa niech stanie się przestrogą dla mieszkańców innych dzielnic Warszawy – uważajcie, aby i u was pseudoaktywiści nie dorwali się do funkcji samorządowych w taki sposób i nie rościli sobie prawa do decydowania za większość normalnych mieszkańców w ważnych życiowych sprawach!
Grzegorz Zadworny
Warszawa to nie Amsterdam czy Kopenhaga
Dlaczego w Warszawie rowery nigdy nie będą stanowić całorocznego środka transportu dla znacznej części mieszkańców tak jak w Kopenhadze czy Amsterdamie? Odpowiedzią są dwie rzeczy: odległości i klimat. Po pierwsze, Warszawa jest o wiele większa niż te miasta — liczy 517 km2 .
A więc wszędzie jest o wiele dalej, co skutecznie ogranicza atrakcyjność roweru jako środka transportu. Po drugie — klimat. Powyżej zestawienie temperatur chwilowych dla Warszawy oraz obu ww. miast. Widać różnicę? Na pierwszy rzut oka. Temperatury chwilowe w godzinach porannego szczytu są w Warszawie o wiele bardziej niekorzystne w sezonie grzewczym niż w tych dwóch ulubionych miastach miejskich aktywistów. W klimacie warszawskim, przy warszawskich odległościach, rower jest i zawsze będzie sezonowym, nie całorocznym, środkiem transportu. I żadne zaklinanie rzeczywistości, żadne głodne kawałki rowerowych aktywistów o „infrastrukturze”, żadne magiczne zaklęcia w stylu: „zbuduj ścieżki rowerowe a rowerzystów przybędzie”, z książek dla fanatyków pokroju „Jak rowery mogą uratować świat”, nie zmienią tej sytuacji. Dojeżdżanie rowerem zimą w Warszawie jest masochizmem i nigdy nie zdobędzie szerszej popularności.
Jakub Dobromilski
Prezes Fundacji Starzyńskiego
Na kłopoty SAMOCHÓD
Jest luty 2022 roku. Rosjanie atakują Ukrainę. Stają u bram stolicy. Setki tysięcy mieszkańców Kijowa jest zmuszonych z godziny na godzinę ewakuować się w bezpieczne miejsce. O powodzeniu całej akcji decyduje dostęp do samochodu, paliwa oraz drożność dróg i ulic ogarniętego wojną miasta. Wypieramy ze swojej świadomości realne zagrożenie, jakie może spotkać Warszawę. Mamy nadzieję, że nigdy nie spotka nas to, co stało się w Ukrainie. Jednak wykluczyć takiego zdarzenia w dzisiejszych czasach nie można. Gdzie będą wtedy ci, dla których miała skończyć się historia? Miejmy nadzieję, że zarówno oni, jak i my nie będziemy maszerować na piechotę.
Grzegorz Wysocki
Zastępca Burmistrza Dzielnicy Ochota,
Mazowiecka Wspólnota Samorządowa
Bloger, żeglarz, informatyk, trajkkarz, sarmatolibertarianin, futurysta AI. Myślę, polemizuję, argumentuję, politykuję, filozofuję, łapówki przyjmuję: suppi.pl/gps65
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka