Wojna nie nakręca ekonomii! Nigdy, żadna. Nakręca tylko to, że ludzie muszą więcej pracować, by wrócić po wielu latach do stanu, w jakim byli przed wojną. Wojna nakręca ludzi do wysiłku, by zbudowali to, co już mieli. Wojna żadnego długu nie likwiduje — powoduje tylko to, że jedni go nie płacą, a inni tracą, bo pożyczki nie odzyskują. To są same straty. Żadnych zysków. Niczego nie przybywa od tego, że ktoś długu nie spłaci!
Tym się różni wojna od biznesu. Na wojnie ktoś zyskuje, a ktoś traci, ale sumarycznie to strata, do której jeszcze należy dodać ujemną synergię, a w biznesie najczęściej zyskują obie strony, sumarycznie to zysk, a jeszcze dodatkowo dochodzi efekt synergiczny. Dlatego państwa na wojnach zawsze tracą, a na biznesie zyskują.
Jak pożar komuś zniszczy dom, to go to nakręci, będzie więcej i intensywniej pracował, mniej się lenił, zapędzi rodzinę do roboty, będzie mniej korzystał z przyjemności, kina, Internetu, teatru, książek, a więcej będzie kupował materiałów budowlanych, mebli, AGD — jeśli takich będzie więcej, bo to była powódź, albo trzęsienie ziemi, czy woja, to zmieni to gospodarkę, będzie więcej budowniczych, będzie więcej producentów materiałów budowlanych, a mniej artystów, pisarzy czy muzyków, będzie to sprawiało wrażenie ożywienia gospodarczego.
Jednakże to tylko wrażenie! W istocie będzie to tylko wzbogacenie się jednych biznesów, a bankructwo innych. To, że jedni zarobili widać, a tego, że inni nie zarobili nie widać. A wszystko po to by po kilku, kilkunastu, czy kilkudziesięciu latach odbudowy wrócić do punktu wyjścia. Żadnego bogactwa nie przybędzie. A ci, co się wzbogacili na budownictwie, wcale nie zyskali, bo gdyby nie powódź, pożar, trzęsienie ziemi czy wojna, to by się wielokroć bardziej wzbogacili na przykład na przemyśle kosmicznym, budując rakiety na Księżyc, albo na przemyśle rozrywkowym wydając gry komputerowe.
Ci, którzy uważają, że na wojnie się zarabia, są wyznawcami mitu rozbitej szyby, który już ponad 150 lat temu bardzo skutecznie obalił Bastiat, a potem wielokrotnie wielu ekonomistów to porządnie uzasadniło i teoretycznie i praktycznie. Co ciekawe intuicyjnie każdy głupi rozumie, że zniszczenia żadnego bogactwa przynieść nie mogą, a tymczasem wielu wierzy w bzdury, że wojna i inne katastrofy i zniszczenia napędzają biznes i nakręcają gospodarkę. Nie rozumiem, jak można w te głupoty wierzyć!
Niektórzy uważają, że Rosja zyskuje biznesowo na wojnie. Mam więc pomysł biznesowy: niech Wielkopolska ogłosi niepodległość, a Polska zbombarduje i zmiecie z powierzchni ziemi Poznań, wtedy sprzedaż naszych firm wzrośnie i Polska stanie się dwa razy bogatsza. Wierzycie w to?
Eseje pod tytułem: „Co widać i czego nie widać” Bastiata, to klasyka, każdy człowiek to powinien znać i przeczytać w przedszkolu. Zaczyna się to od krótkiego eseju „Rozbita szyba”. Nie ma ekonomisty, który by tego nie znał. Przesyłam to niżej w całości i dedykuję tym, którzy uważają, że Rosja na wojnie zyskuje.
Grzegorz GPS Świderski
__________________
Rozpad Rosji <- poprzednia notka
__________________
Tagi: gps65, wolność, kapitalizm, liberalizm, wojna
Rozbita szyba
Czy byliście kiedykolwiek świadkami gniewu mieszczanina Jakuba Poczciwca, kiedy to jego niesforny syn zbił szybę? Gdybyście byli świadkami takiej sceny, to z całą pewnością stwierdzilibyście, że wszyscy tam obecni, choćby było ich nawet trzydziestu, starają się pocieszyć nieszczęsnego właściciela takimi samymi słowami: „Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Tego typu przypadki wspierają rozwój przemysłu. Wszak ludzie muszą z czegoś żyć. Co poczęliby szklarze, gdyby nigdy nie tłuczono szyb?”
Jednak w tych słowach pocieszenia zawarta jest pewna teoria, którą dobrze byłoby poznać bliżej. W tym przypadku jest to bardzo proste, dokładnie ta sama teoria rządzi bowiem, niestety, w większości instytucji ekonomicznych.
Zakładamy, że należy wydać sześć franków, by naprawić szkodę. Oznacza to, że wypadek przynosi przemysłowi szklanemu sześć franków, że owe sześć franków wspiera wspomnianą gałąź przemysłu. Zgadzam się, w żadnym razie nie zaprzeczam, to słuszne rozumowanie. Przyjdzie szklarz, zrobi, co do niego należy, otrzyma sześć franków, będzie zacierał ręce i w głębi serca błogosławił to niesforne dziecko. To widać.
Ale jeżeli, a często się tak dzieje, drogą dedukcji dojdziemy do wniosku, że dobrze jest tłuc szyby, że dzięki temu wprowadzamy w obieg pieniądze, że tym sposobem ogólnie wspieramy przemysł, jestem zmuszony zawołać: Stop! Wasza teoria uwzględnia tylko to, co widać, nie bierze zaś pod uwagę tego, czego nie widać.
Nie widać, że skoro nasz mieszczanin wydał sześć franków na jedną rzecz, to nie będzie już mógł ich wydać na coś innego. Nie widać, że gdyby nie musiał wymienić szyby, kupiłby sobie na przykład nowe buty albo wzbogacił swoją biblioteczkę o kolejną książkę. Krótko mówiąc, z owych sześciu franków zrobiłby jakikolwiek inny użytek, którego już nie zrobi.
Przyjrzyjmy się teraz przemysłowi jako całości.
Zbito szybę. Przemysł szklarski został wsparty kwotą sześciu franków — to widać. Gdyby szyba nie została zbita, kwota sześciu franków zasiliłaby przemysł szewski (bądź jakikolwiek inny) - tego nie widać.
A gdybyśmy tak wzięli pod uwagę to, czego nie widać, czyli fakt negatywny, jak i to, co widać, czyli fakt pozytywny, wówczas zrozumielibyśmy, że dla przemysłu jako całości, czy dla krajowego rynku pracy, nie ma znaczenia, czy zbija się szyby, czy nie.
Przyjrzyjmy się teraz sytuacji Jakuba Poczciwca.
W pierwszej hipotezie, mówiącej o zbitej szybie, wydaje on sześć franków i może cieszyć się tylko i wyłącznie szybą. W drugiej hipotezie, która zakłada, że wypadek się nie wydarzył, wydaje on sześć franków na buty, zatem będzie miał i parę butów, i szybę.
Jakub Poczciwiec jest częścią społeczeństwa, dlatego patrząc na nie jako całość i na bilans wynikający z jego pracy i dóbr, należy wnioskować, że społeczeństwo straciło wartość szyby.
Uogólniając prezentowany tutaj przykład, dochodzimy do następującej, nieoczekiwanej konkluzji: „Społeczeństwo traci wartość niepotrzebnie niszczonych przedmiotów”, i do stwierdzenia, które sprawia, że zwolennikom protekcjonizmu włosy powinny zjeżyć na głowie: „Tłuczenie, niszczenie i marnotrawienie nie wspiera krajowego rynku pracy”, albo krótko mówiąc: „Niszczenie nie przynosi zysku”.
Cóż powiecie, panowie z „Monitora Przemysłowego”, cóż powiecie, zwolennicy poczciwego pana de Saint-Chamansa, który z taką precyzją wyliczył, ile zarobiłby przemysł, gdyby doszło do pożaru w Paryżu, z racji konieczności odbudowy zniszczonych domów?
Przykro mi, że jestem zmuszony obalić te jego skrupulatnie sporządzone rachunki, tym bardziej że ich duch przeniknął do naszej władzy ustawodawczej. Proszę go jednak, by swoje obliczenia przeprowadził raz jeszcze, tym razem uwzględniając to, czego nie widać, obok tego, co widać.
Dobrze by było, gdyby czytelnik dostrzegł, że w tym krótkim dramacie, jaki przedstawiłem pod jego rozwagę, nie występuje dwóch, ale trzech bohaterów. Pierwszy — Jakub Poczciwiec, reprezentuje konsumenta, który w wyniku powstałego zniszczenia cieszy się tylko jedną rzeczą zamiast dwiema. Drugi — pod postacią szklarza, symbolizuje producenta, którego przemysł zostaje wsparty dzięki wypadkowi. Trzeci to szewc (lub przedstawiciel każdej innej gałęzi przemysłu), który z tej samej przyczyny ponosi stratę. Ten trzeci bohater, który pozostaje przez cały czas w cieniu, a który uosabia to, czego nie widać, jest niezbędnym elementem rozważanego tutaj problemu. To on niedługo nauczy nas, że absurdem jest doszukiwać się zysku w ograniczeniu, które koniec końców jest tylko częściową destrukcją. Przyjrzyjcie się dogłębnie wszystkim przedstawionym tu argumentom, a dostrzeżecie w nich jedynie parafrazę tej popularnej maksymy: „Co poczęliby szklarze, gdyby nigdy nie tłuczono szyb?”.
Bloger, żeglarz, informatyk, trajkkarz, sarmatolibertarianin, futurysta AI. Myślę, polemizuję, argumentuję, politykuję, filozofuję, łapówki przyjmuję: suppi.pl/gps65
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Gospodarka